Dawno nie zaglądaliśmy do naszego Klubu Zero, a tam zmiany, zmiany, zmiany. Dzisiaj uznaliśmy, że kolejny mecz ligowy Górnika Zabrze to dobra okazja, by zdmuchnąć kurz z tej idei. Z dwóch powodów – po pierwsze dlatego, że w trakcie ostatniej kolejki klub stracił potężnego członka w randze wiceprezesa i tak się składa, że to zawodnik zabrzan. Po drugie – mimo tego osłabienia cały czas to właśnie zespół Górnika dostarcza do klubu najwięcej grajków.
No ale okej, najpierw zaczniemy od wytłumaczenia zasad, bowiem czytelników nam ciągle przybywa i nie wszyscy muszą wiedzieć, o co w ogóle biega. U podstaw stworzenia tego miejsca w internetowej przestrzeni stał przypadek Dariusza Łatki. Były pomocnik m. in. Jagiellonii Białystok czy Podbeskidzia Bielsko-Biała tak długo i z taką gracją unikał wpisywania się na listę strzelców w meczach Ekstraklasy, że postanowiliśmy docenić jego starania. Łatka czujność stracił dopiero w swoim 128. meczu w lidze, gdy walnął bramkę Koronie Kielce, a złe ludzkie języki długo głosiły, iż tak się tym faktem przejął, że wyjechał na Łotwę (tak naprawdę wyjechał tam za żoną, ale prawda nie może przeszkadzać w opowieści).
Klub Zero – piłkarze, którzy nie strzelili gola w Ekstraklasie
Tak czy siak Klub Zero przetrwał odejście swojego patrona i aby się w nim znaleźć, potrzeba trzech rzeczy:
- statusu piłkarza ekstraklasowego klubu,
- ponad 30 meczów w lidze na koncie,
- zerowego dorobku bramkowego.
Wracając do historii tej zacnej instytucji, warto przypomnieć, że po Łatce też pisały się tu ciekawe historie. Taki Tadeusz Socha chociażby skończył ekstraklasową karierę po rozegraniu 151 meczów w najwyższej klasie rozgrywkowej, a nic w tym czasie nie wcisnął. Cezary Stefańczyk był niewiele gorszy, bowiem jego licznik zatrzymał się na 121 występach. Ale były też sytuacje innego typu, na przykład takie, które pokazywały, że późna inicjacja nie musi oznaczać tego, że mamy do czynienia ze słabym strzelcem. Weźmy Alana Urygę. Długo nosił w portfelu kartę członkowską, bowiem pierwszego gola w lidze sieknął dopiero w 104. występie. Od tego czasu nastrzaskał ponad kolejną stówkę meczów (dokładnie 109), ale ta druga połówka dotychczasowej kariery pod względem strzeleckim wygląda o niebo lepiej – Uryga ma na koncie już 16 goli, co jest bardzo dobrym wynikiem jak na środkowego obrońcę.
Historia jest oczywiście ważna, ale przejdźmy do nowszych czasów. Po raz ostatni o Klubie Zero pisaliśmy wtedy, gdy opuszczał go Damian Rasak. Pomocnik Wisły Płock pierwszego gola w lidze strzelił w swoim 87. meczu (i też zaczął sobie radzić, po roku ma już cztery bramki). Dlatego pora przedstawić aktualne władze, który w trakcie ostatniego roku trochę się zmieniały. A nawet od razu cały skład. Dziś Klub Zero liczy 15 dumnych członków.
Klub Zero – piłkarze, którzy nie strzelili gola w Ekstraklasie
- Michał Kopczyński (Legia Warszawa, Arka Gdynia, Warta Poznań) – 79 meczów
- Adrian Gryszkiewicz (Górnik Zabrze) – 71 meczów
- Benedikt Zech (Pogoń Szczecin) – 71 meczów
- Mateusz Cichocki (Legia Warszawa, Ruch Chorzów, Zagłębie Sosnowiec, Radomiak Radom) – 69 meczów
- Tomas Huk (Piast Gliwice) – 53 mecze
- Sylwester Lusiusz (Cracovia) – 45 meczów
- Luis Rocha (Legia Warszawa, Cracovia) – 43 mecze
- Robert Dadok (Stal Mielec, Górnik Zabrze) – 37 meczów
- Mateusz Hołownia (Legia Warszawa, Śląsk Wrocław, Wisła Kraków) – 36 meczów
- Jakub Holubek (Piast Gliwice) – 36 meczów
- Filip Bainović (Górnik Zabrze) – 33 mecze
- Dawid Szot (Wisła Kraków) – 33 mecze
- Nikola Kuveljić (Wisła Kraków) – 33 mecze
- Damir Sadiković (Cracovia) – 31 meczów
- Jesper Karlstroem (Lech Poznań) – 31 meczów
Wspomnianym w tytule i na wstępie wiceprezesem, a w zasadzie byłym już wiceprezesem, jest oczywiście Erik Janża z Górnika Zabrze. To szczerze mówiąc niespodzianka, że Słoweniec, który trafił z Legią Warszawa, musiał na pierwszego gola czekać aż 78 meczów. Mówimy przecież o piłkarzu z bardzo dobrze ułożoną lewą nogą, który bił wiele stałych fragmentów gry. Wszystko potwierdza dwucyfrowa liczba asyst. No ale wpaść – mimo prób – nie chciało. Aż do niedzieli.
Co ciekawe, w trakcie ostatniej kolejki mogliśmy być świadkami masowego exodusu i porządnego zawirowania w czołówce. Bardzo blisko bramki był też prezes Michał Kopczyński, który zalicza już trzeci klub w lidze, a ciągle nie trafił do siatki (generalnie na seniorskim poziomie ma 4 gole – jednego wbił Okocimskiemu Brzesko w Pucharze Polski jako piłkarz Legii Warszawa, trzy razy trafiał z I lidze, gdy grał w Wigrach Suwałki). Jego strzał w ostatniej chwili instynktownie odbił jednak Krzysztof Kamiński.
Jeszcze bliżej był Adrian Gryszkiewicz, czyli jeden z nowych wiceprezesów, w meczu Górnika Zabrze z Legią Warszawa, ale piękną interwencją na linii bramkowej popisał się Mateusz Wieteska.
Nie udało się i trzeba na premierowe trafienie polować dalej. Gwoli uzupełniania musimy dodać, że Janża nie był pierwszym gościem, który w trakcie tego sezonu stracił kartę członkowską. Było ich jeszcze pięciu, a powody dwa.
Pierwszy: wpisanie się na listę strzelców, co udało się: Damianowi Gąsce (w 56. meczu w lidze), Mateuszowi Żyrze (w 42. meczu). Gieorgijowi Żukowowi (w 40. meczu).
Drugi: opuszczenie Ekstraklasy w trakcie sezonu, do czego doszło w przypadkach Macieja Wilusza (zaliczył w tym sezonie jeden mecz w Rakowie, ale na początku września rozwiązał kontrakt, dziś pozostaje bez klubu; w Ekstraklasie ma 91 meczów bez gola, więc mówimy o byłym prezesie) i Lubambo Musondy (zagrał w 1. kolejce i wyjechał do AC Horsens, II-ligowca z Danii; u nas 55 spotkań ligowych bez trafienia).
Czytaj także:
I tak to właśnie wygląda. Wszystkim członkom gratulujemy wytrwałości, bo jak tak sobie Ekstraklasą oglądamy, to wydaje nam się, że to taka liga, w której czasami trzeba się wręcz starać, żeby mieć zerowy dorobek. Marco Terrazzino potrzebował 200 minut, żeby strzelić aż cztery gole, ale okej – to może zły przykład, wszak mówimy o piłkarzu z mocnym CV. No ale bez trudu znajdziemy też kilka takich, które dobrze pokazują, iż wpisanie się na listę strzelców w Ekstraklasie to wcale nie jest wielka sztuka. Pierwsze trzy z brzegu – Nikola Stojiljković, Tiago Matos czy Patryk Czarnowski nawet nie zdążyli zaistnieć w świadomości obserwatorów ligi, a już coś wcisnęli.
Oczywiście nie jest też tak, że w każdym przypadku jajo w rubryce bramek to jakiś wielki problem. Zech jest przecież jednym z najlepszych stoperów w lidze – bije większość kolegów po fachu, choć oni czasami coś ustrzelą. Cichocki gra bardzo solidnie, Holubek przed urazem dawał radę na lewej stronie Piasta, a Karlstroem bywał cichym bohaterem Lecha Poznań. Gole byłyby w tych przypadkach fajnymi dodatkami.
Poza tym, pamiętajmy o starej, dobrej klątwie Weszło. Piłkarze lubią szybko odpowiadać na boisku, gdy coś im wytykamy. Oby już w meczu z Górnikiem Łęczna, panowie z Górnika Zabrze.
Górnik Łęczna – Górnik Zabrze. Typy, kursy bukmachera Fuksiarz.pl
Mateusz Rokuszewski: Górnik Łęczna spoważniał, jeśli chodzi o mecze u siebie. Z ostatnich pięciu przegrał tylko jeden (z Lechią), a poza tym ma zwycięstwo z Wisłą Płock, a także remisy z Piastem, Rakowem i Lechem Poznań. Wydaje mi się, że dziś może być podobnie. Kurs na remis w Fuksiarzu to 3,55, a na wygraną Górnika Łęczna lub remis – 1,82. Nie najgorzej, rozważyłbym.
Fot. FotoPyK