Pozorujący grę Mahir Emreli. Fatalni Cezary Miszta, Mattias Johansson i Artur Jędrzejczyk. Przyzwoity Filip Mladenović. Niemrawa, bezbarwna, snująca się reszta. Legia przegrała 1:3 z Leicester. Oto nasze noty dla piłkarzy stołecznego klubu.
Oceny dla piłkarzy Legii po meczu z Leicester (skala 1-10)
Cezary Miszta – 2
Zawalił trzecią bramkę. Wilfred Ndidi nie miał prawa przeskoczyć go na piątym metrze. Cezary Miszta ma problem z grą na przedpolu, wiemy to nie od dziś, ale fakty są takie, że w innych elementach bramkarskiego rzemiosła to też jeszcze nie jest poziom godny zespołu mistrza Polski. Nie wprowadzał pewności. Wybijał piłkę na oślep przy „konstruowaniu” akcji, wypluwał futbolówkę przed siebie przy strzałach Leicester. Miał szczęście, że w drugiej połowie Lisy zwolniły tempo i kilka razy dały mu się wykazać w nietrudnych sytuacjach, bo wcześniej pracował na jeszcze bardziej kompromitujący występ.
Mattias Johansson – 2
Mattias Johansson z pierwszych występów w legijnych barwach, a Mattias Johansson z ostatnich występów w legijnych barwach, to dwóch różnych Mattiasów Johanssonów. Tego wieczoru oglądaliśmy strażaka-piromana. Faceta, który fatalnie czuje się w trójce stoperów, który nie dojeżdża ani w defensywie, ani w ofensywie. Harvey Barnes woził go okrutnie. James Maddison wybrał go sobie na ulubioną ofiarę i raz po raz wrzucał na bęben. Johansson nie jest stoperem. Nie i już. Źle się ustawia, fatalnie oblicza przestrzeń, nie asekuruje.
Mateusz Wieteska – 3
Patson Daka okrutnie ograł go przy pierwszej bramce. Wieteska powinien trzymać go na własnej klatce piersiowej, a nie zostawiać mu przestrzeń na przyjęcie, obrócenie się z piłką i wyjście sam na sam z Misztą. Polak dosyć biernie zachował się też przy trafieniu Jamesa Maddisona. Rozumiemy, że bliżej był Jędrzejczyk, że zapierniczać powinien Mladenović, ale Wieteska też podszedł do tematu zbyt elegancko. Ładnie przykląkł, ładnie schował ręce za plecami, ale akurat w tej sytuacji przydałoby się więcej agresji, więcej nacisku. A tak Leicester zaraz cieszyło się z gola. Poza tym: wypadł ciut lepiej niż koledzy z bloku defensywnego. Wygrywał pojedynki, ścierał się z Daką, nie wprowadzał chaosu.
Artur Jędrzejczyk – 2
Nie są to dobre tygodnie kapitana Legii. Zabawił się z nim Maddison, przechytrzył go Ndidi. W pierwszej sytuacji: no cóż, Maddison występuje w Premier League, Jędrzejczyk w Ekstraklasie, to było widać. Ale już w drugiej sytuacji: Jędza jest silny, nieźle radzi sobie w pojedynkach powietrznych, dlaczego więc krył powietrze, kiedy całkowicie, ale to całkowicie przez nikogo niepilnowany był Ndidi? Oczywiście, Miszta powinien rządzić we własnej piątce, ale zasady są proste – jeśli młodzian tego nie umie, sprawy w swoje ręce musi wziąć kapitan. Nie wziął, znowu, szkoda. Jędza nie radził sobie z tempem, z intensywnością. Frustrował się. Pod koniec meczu dostał (omyłkową?) żółtą kartkę i nie zagra ze Spartakiem.
Yuri Ribeiro – 4
Gdyby Marek Gołębiewski nie zmitygował się w porę i nie przestawił go na lewą stronę boiska z prawej flanki, pisalibyśmy pewnie o bardzo nieudanym występie. Yuri Ribeiro nie potrafi operować prawą nogą. Widzieliście jego strzał z nabiegu sprzed pola karnego? Idealna pozycja dla prawonożnego piłkarza, a Ribeiro i tak szukał nogi wiodącej, co jest – jak najbardziej – zrozumiałe, w końcu gra w Legii, a nie w Manchesterze City. Na swojej nominalnej pozycji wypadł jako tako. Trochę nawalał w defensywie, ale za to bardzo starał się zdziałać coś z przodu. To po jego dośrodkowaniu Legia wywalczyła sobie rzut karny. Szukał gry, próbował wchodzić w dwójkowe akcje z Mladenoviciem. Czuje przestrzeń, ma ciąg w ofensywie, choć ciągle mamy wrażenie, że jest w tym wszystkim trochę niezborny.
Bartosz Slisz – 3
Odkurzacz jest zatkany. Sliszowi brakuje świeżości. To po jego minie często widać, że Legii akurat wyjątkowo nie idzie. Po straconych bramkach wygląda na zrezygnowanego. Nie wypadł fatalnie, parę pojedynków wygrał, kilka akcji wyczyścił, ale środek pola mistrza Polski, szczególnie w fazie obronnej, przeciekał i siłą rzeczy trzeba go za to winić.
Andre Martins – 3
Wyszedł na boisko rozkojarzony. W kilku pierwszych akacjach Martins zachowywał się nieodpowiedzialnie, ustawiał się asekurancko, choć przecież na jego barkach leżała odpowiedzialność za wyprowadzanie piłki z własnej połowy. Potem trochę się ogarnął, w charakterystyczny dla siebie sposób napędził parę ofensywnych akcji Legii, szukał skrzydeł, widział kolegów, nie tracił (zaledwie pięć strat), ale było go na murawie stanowczo za mało.
500 PLN ZWROTU BEZ OBROTU – ODBIERZ BONUS NA START W FUKSIARZ.PL!
Filip Mladenović – 5
Mahir Emreli nie trafił karnego? Ruszył odważnie do dobitki i strzelił kontaktowego gola z najbliższej odległości. Miał trochę miejsca po lewej stronie? Rozpędził się, ściął do środka i oddał całkiem groźny strzał na bramkę Kaspera Schmeichela. Mógł wejść w pojedynek biegowy z Timothym Castagne? Nie miał żadnych kompleksów. Zaliczył dwa całkiem niezłe dośrodkowania i jeden fatalnie wykonany rzut wolny. Kiedy Gołębiewski przesunął go wyżej i zdjął z niego część zadań defensywnych, Mladenović był najlepszym legnionistą na murawie. Żeby była jasność: szału nie zrobił, ale też to taki czas w Legii, że trudno o fajerwerki.
Ernest Muci – 4
Od czasu kontuzji Bartosza Kapustki, Legia ma duży problem ze zdefiniowaniem pozycji drugiego ofensywnego pomocnika, tego wychodzącego obok Luquinhasa. Zbyt często zdarzają się mecze, w których ustawiony tam zawodnik nie pełni żadnej konkretnej, pożytecznej roli na murawie. I początkowo tak też było z Mucim tego wieczoru. Potem jednak Albańczyk zacisnął zęby i wziął się do roboty. Cofał się, szukał gry, wchodził w pojedynki, próbował rozgrywać, tworzyć przewagi w środku pola. Zaliczył dwa-trzy niezłe wejścia w pole karne Leicester, raz nawet było blisko, żeby – pośrednio lub bezpośrednio – piłka po jego akcji wpadła do siatki Lisów, kiedy podciął ją nad Schmeichelem, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło.
Luquinhas – 4
Na tle silnych europejskich rywali wypada dosyć przewidywalnie. Parę dryblingów. Parę ciekawych pomysłów. Parę rozrzuceń. Parę dynamicznych wejść. Mrówcza praca w defensywie. To taki europejski pakiet Luquinhasa. Tym razem nie było inaczej. Ktoś powie: za mało, od niego oczekuje się elementu extra. Ktoś inny: w tej Legii tak mobilny i dynamiczny zawodnik jak on po prostu się dusi.
Mahir Emreli – 1
Tak nie może zagrać napastnik. To był występ fatalny, dyskwalifikujący. Mahir Emreli tak samo często, jak w polu karnym Leicester, gościł w polu karnym Legii. I nie, nie, wcale nie chodzi o to, że pracował w pocie czoła po obu stronach boiska. Azer pozorował grę. W szesnastce Lisów stanął tylko wtedy, gdy ustawił piłkę do rzutu karnego. Rzutu karnego, żeby nie było, wykonanego bardzo źle, przeczytanego przez Kaspera Schmeichela. Podsumowaniem katastrofalnego występu Emreliego był jego strzał z drugiej połowy, po których piłka poszybowała hen, hen w świat daleki.
Mateusz Hołownia – 4
Niecelnie i chaotycznie wyprowadzał piłkę z własne połowy, ale ustrzegł się wielkich błędów, więc chociaż tyle różni go od bardziej doświadczonych kolegów z bloku defensywnego. Inna sprawa, że miał szczęście, iż od drugiej połowy Leicester myślało już tylko o zejściu do szatni, pobraniu meczowej premii i powrocie do domu.
Szymon Włodarczyk, Kacper Skibicki, Jurgen Celhaka, Tomas Pekhart – bez ocen
Grali za krótko.
Czytaj więcej:
- Mioduski: Chcemy porozumieć się z Papszunem
- Adam Buksa: „Osiem kontaktów z piłką i dwa gole. Jakość, a nie ilość”
- Kwiatkowski: Piłkarze i sztab nie wiedzieli o randze starcia z Węgrami? To absurd
- Piłkarski dziki zachód w Nowogardzie [reportaż]
Fot. FotoPyK