Valencia przyzwyczaiła do chaosu organizacyjnego. O Peterze Limie powiedziano już dosłownie wszystko. Kupił sobie zabawkę i nie do końca wiek jak się nią bawić. Jest twarzą projektu i odpowiada za odbiór klubu, ale delikatnie ujmując, komunikacja nie jest jego najsilniejszą stroną. Zarówno zewnętrzna, jak i wewnętrzna.
Od samego początku dziennikarze dopytywali Josepa Bordalasa, czy rozmawiał z Peterem Limem. Najpierw odpowiadał, że przyjdzie na to czas. Później tłumaczył się, że są przecież wideorozmowy. Podczas czterech miesięcy pracy w klubie rozmawiał z Limem dwukrotnie. W obu przypadkach za pośrednictwem urządzeń mobilnych. Tym razem trener Valencii miał spotkać się z Limem osobiście. Zakupił już nawet bilet, ale w wyniku zmian przepisów sanitarnych w Singapurze, do spotkania nie dojdzie. Co ciekawe: Josep Bordalas jest kolejnym trenerem klubu z Estadio Mestalla, który nie spotkał się twarzą w twarz z singapurskim właścicielem. Javiego Gracię uczyniono popychadłem, więc nawet nie planowano z nim spotkania. Ostatnim trenerem Valencii, który odbył takie spotkanie był Albert Celades. Musicie przyznać, że zarządzanie tym klubem jest dość specyficzne.
CZYTAJ TAKŻE:
- Real wygrywa z Rayo
- Nie ma takiego meczu, którego Barcelona nie potrafiłaby spieprzyć
- Kolejny uraz Ansu Fatiego
fot. NewsPix