Legia przegrała 1:4 z Napoli, ale nie wszyscy zagrali źle. Mateusz Wieteska udowodnił, że nie przerasta go międzynarodowy poziom. Cezary Miszta rośnie wraz ze zdobywanym przez siebie doświadczeniem. Bartosz Slisz robił swoje. Ale nie dajmy się zmylić, nie brakowało też minusów. Lirim Kastrati nie wyszedł na murawę. Matthias Johansson był mobilny jak szafa z Ikei. A Josue… Josue – wiadomo. Oto nasze noty dla piłkarzy Legii za mecz z Napoli przy Łazienkowskiej.
Oceny dla piłkarzy Legii za mecz z Napoli
Cezary Miszta – 6
Cóż mógł począć przy straconych bramkach? Wyczuł intencje Piotra Zielińskiego przy pierwszej jedenastce, miał piłkę na rękawicy, ale to był tak wykonany karny, że nie wiemy, kto musiałby stać między słupkami Legii, żeby to wyciągnąć. Drugie wapno? Finezyjnie wyczekał go i zmylił Dries Mertens. Dwie kolejne bramki? Błędy defensorów, chaos w polu karnym, bezlitosne wykończenia Lozano i Ounasa. Miszta nie musi wstydzić się swojego występu. Wyglądał pewnie. Odbił i wyłapał parę piłek, wygrał kilka pojedynków, wprowadzał spokój. Rośnie wraz ze zdobywanym doświadczeniem.
Matthias Johansson – 3
Może i nie grał na swojej pozycji, może niekoniecznie komfortowo czuł się w trójce stoperów, może marzyło mu się szalone pędzenie wzdłuż linii bocznej, którą czopowali mu Ribeiro i Kastrati, ale pamiętajmy: mimo wszystko to dalej obrońca. A tak jak w pierwszej połowie Napoli kompletnie zaniechało ataku jego flanką, tak w drugiej, kiedy coś tam się trochę ruszyło, Johansson był niegramotny jak szafa z Ikei (sic!). Źle ustawił się w sytuacji, w której Josue faulował Zielińskiego. Spóźnił się z asekuracją przy golu Lozano. Dał się wyprzedzić w środku pola Ounasowi i poszła z tego kolejna akcja bramkowa, przy której wracał w skandalicznym tempie. Słabiutki występ.
Mateusz Wieteska – 6
Zablokował pięć strzałów. Wygrał sześć z dziewięciu pojedynków. Zaliczył dużo czystych, ofiarnych interwencji. Wieteska operował na poziomie nieosiągalnym dla reszty kolegów z defensywy. Twardo ścierał się z Andreą Petagną, dyrygował grą obronną całego zespołu, przewidywał, czyścił. Jasne, gdzieś tam zamieszał się przy trzecim golu dla Napoli, ale też nie był błąd kardynalny. Kolejny raz udowodnił, że Europa go nie przerasta.
Artur Jędrzejczyk – 3
Adam Ounas upokorzył go przy akcji na 1:4. Jędza to doświadczony zawodnik, uznana marka – sam pewnie doskonale wie, co zrobił źle. Nie może stoper iść na raz w ten sposób, tak bezmyślnie odwracać się od piłki, no i jeszcze potem próbować (bezskutecznie) szarpać Ounasa za koszulkę. Zbyt dużo razy na przestrzeni tego spotkania Jędrzejczyk wprowadzał chaos, zbyt wiele podjął głupich decyzji, zbyt często próbował uciekać się do siłowych rozwiązań.
Yuri Ribeiro – 4
Mógł strzelić przepięknego gola. Niewykluczone, że gdyby na początku drugiej połowy jego uderzenie sięgnęło celu, a nie odbiło się od słupka, teraz rozmawialibyśmy o sensacyjnym zwycięstwie Legii, a sam Yuri Ribeiro miałby na koncie pierwszy występ, po którym zaczęlibyśmy wierzyć, że jego obecność przy Łazienkowskiej ma jakiś większy czysto piłkarski sens. Ale tak się nie stało, zabrakło centymetrów. Ribeiro nie zagrał źle, ale nie zagrał też dobrze. Ustawiony na prawym wahadle naturalnie non stop szukał lewej nogi, a że przy każdym kontakcie z piłką miał jakieś dwie sekundy na przyjęcie i podjęcie decyzji „co dalej?”, to często zaliczał straty. Ze dwa razy ładnie pociągnął akcję, schodząc do środka, ale to stanowczo za mało. Miał też trochę szczęścia, że słabiutki mecz zagrał Elmas, bo nie miał za wiele roboty w tyłach.
Josue – 2
Człowiek wiedział, ale jednak się łudził. Josue lubi odpieprzyć porypaną akcję. Taki to już typ. I wie to każdy, kto z nim pracował. Dzisiaj dołożył kolejny absurdalny odpał do swojej pokaźnej kolekcji skalpów własnej głupoty. Sprokurował dwa karne. Pierwsza jedenastka? Wtarabanienie się w Zielińskiego. Nie było to najmądrzejsze, nie było to zgrabne, ale no dobra: tam wcześniej nie zagrało więcej rzeczy. Druga jedenastka? Panie, to już inny kaliber. Co on – motyla noga! – sobie wyobrażał. Wjeżdża z przewrotki, na rogu własnego pola karnego, w niegroźnej sytuacji, bez kontroli sytuacji, z wychodzącym zza pleców walczącym o piłkę rywalem? Kretynizm, debilizm, idiotyzm w czystej postaci. W dużej mierze Legia przegrała właśnie przez jego bezmyślność. Bo może sobie Josue rzucać fajne piłeczki, może być naprawdę klasowym grajkiem, ale jak robi coś takiego… nie ma usprawiedliwień, ręce opadają.
Josue – irytujący człapak czy potencjał na nowego Vadisa?
Bartosz Slisz – 5
Ktoś powie: bardziej anonimowy występ mógł zaliczyć tylko Igor Charatin (dzisiaj nie grał, ale to mistrz boiskowego kamuflażu w środku pola). No to sobie odpowiedzmy: tak właśnie miało być. Slisz wykonywał mnóstwo mrówczej roboty w centrum boiska – odkurzał, jak powiedziałby Czesław Michniewicz. Miał asekurować, wracać, ratować, sprzątać, jeździć na tyłku. I wszystko to robił. Wygrał sześć z dziewięciu pojedynków, unikał głupich strat i głupich zachowań. Występ na poziomie międzynarodowym i reprezentacyjnym to nie był, ale było okej, nie można się czepiać.
Filip Mladenović – 6
Uff, wreszcie. Tak wyobrażaliśmy sobie Filipa Mladenovicia na europejskiej arenie, kiedy dostawał nagrodę MVP Ekstraklasy za miniony sezon. To był chaos w czystej postaci. Serb zaliczył cudowną asystę przy golu Mahira Emreliego. Właściwie wykonał siedemdziesiąt procent roboty przy tej akcji. Podłączenie, nawinięcie, dogranie, asysta – klasa światowa. Szukał miejsca na skrzydle, kluczowych podań, partnerów, miejsca do oddania strzału. Parę razy utarł nosa Giovanniemu Di Lorenzo. Mógł się podobać. Momentami przypominał siebie z przełomu 2020 i 2021 roku. Przy tym duuużo gorzej, co naturalne i wpisane w jego charakterystykę, wypadał w defensywie. W pierwszej połowie większość groźnych sytuacji strzeleckich Napoli wynikała z jego błędów w tyłach. Kopał się z Lozano, kopał się z Di Lorenzo. Wozili go, nie ma co ukrywać. Gubił się, nie będziemy owijać w bawełnę. Ale to nic złego. Bo Mladenović był jakiś, był wyrazisty. W końcu.
Lirim Kastrati – 2
Spuśćmy zasłonę milczenia na ten występ. Najdłużej na ekranach telewizorów zagościł, kiedy dreptał do linii bocznej, schodząc z boiska. Wcześniej, jeszcze na murawie: był, ale jakoby go nie było. Zero wkładu, zero starań, raptem siedemnaście kontaktów z piłką. Kiedy raz chciał się rozpędzić, zmiażdżył go Kalidou Koulibaly.
Luquinhas – 4
Nie musi wstydzić się swoich umiejętności piłkarskich na żadnym poziomie. 80% celności podań. Próba dryblingu – udana. Dziesięć podjętych pojedynków – aż siedem wygranych. Tylko pięć strat. Mądra praca i pomoc w defensywie. Ale co z tego? Tego wieczoru Luquinhas – mimo szczerych chęci – zniknął w gąszczu. Nie dał od siebie nic ekstra, a to jednak piłkarz, od którego tego właśnie trzeba wymagać.
TECHNIKA – GŁÓWNA BROŃ LUQUINHASA
Mahir Emreli – 5
Strzelił gola w sytuacji, w której mógł trafić w słupek. Wyzłośliwiamy się, tak, wiemy, tylko no właśnie: żarty-żartami, za tego gola nikt nagrody Puskasa mu nie przyzna, ale wszystko ma swój szerszy kontekst. Raz, że Emreli zrobił, co do niego należało. Dwa, że w tym sezonie europejskich pucharów ma już na koncie sześć goli, co jest naprawdę przyzwoitym wynikiem. Trzy, że jego trafienie dało Legii nadzieję na dobry wynik. To się chwali. Potem nie zdziałał już dużo, często odbijał się od Koulibaly’ego czy Rrahmaniego, ale też nie było tak, że całkowicie zniknął.
Ernest Muci – 3
Niewiele lepszy niż Kastrati. Pojedyncze podrygi z przodu, jedna głupia strata. Kiedy wszedł, wszystko zaczęło się sypać, więc siłą rzeczy Legia nawet nie próbowała zbyt dużo działać z przodu.
Andre Martins – bez oceny
Niczego nie zawalił, ale jest współodpowiedzialny za chaos, który wdarł się w poczynania środka pola Legii po siedemdziesiątej minucie.
Rafa Lopes – bez oceny
Grał za krótko.
Fot. Newspix
Czytaj więcej:
- Malarz: – Nie wystarczy mówić „Legia to wielki klub”. Trzeba godnie reprezentować barwy
- Jak sfaulować na karnego przewrotką? Pokazuje i objaśnia Josue
- Legia narobiła apetytu, ale potem Josue wręczył młotek Napoli
Fot. Fotopyk