– Dla mnie każdy piłkarz, który przychodzi do Legii, powinien sobie zdawać sprawę, gdzie trafił. Nie tylko mówić: „Legia to wielki klub”, ale funkcjonować tak jak przystało na zawodnika tego klubu. Godnie reprezentować barwy. Kiedy jest czas i wolne, można wyjść ze znajomymi. Wszyscy jesteśmy ludźmi. Ale też trzeba znać granice: kiedy można, a kiedy nie. Jak jest praca, to jest praca – mówi Arkadiusz Malarz przed meczem z Napoli. Zapraszamy.
Na początek – co u ciebie? Niedawno zakończyłeś karierę.
Zakończyłem… Blefowałem! Nie no, wszystko w porządku, zdrówko dopisuje. Otworzyłem szkółkę bramkarską w mojej akademii, która ma już pięć lat. Jestem tam od rana do wieczora i trenuję. Cieszę się, że jest duże zainteresowanie. Bramkarzy przybywa. Czyli idę w dobrym kierunku, treningi się podobają i dzieci słuchają trenera Arka.
Śledzisz mecze Legii?
Tak. Jestem na spotkaniach, czasem udzielam się na murawie z mikrofonem w ręku, jedno spotkanie komentowałem. Tak więc jestem zaniepokojony obecną sytuacją, ale wierzę, że chłopaki się ogarną i pójdą do góry.
W Legii bywało różnie, sam to wiesz, ale bilans ośmiu porażek w 11 meczach nie przystoi żadnemu klubowi, a co dopiero Wojskowym.
Zgadzam się. Nie pamiętam, kiedy taka sytuacja ostatnio miała miejsce – gdzieś przeczytałem, że 20-25 lat temu podobnie słabo to wyglądało. Nie przystoi. Wychodzę z założenia, że gorzej być nie może i tego się trzymajmy, że musi być lepiej. Ale Legia musi kreować więcej sytuacji i gdy one przyjdą, tak jak z Pogonią, nie może brakować wykończenia. To jest największa bolączka i trzeba na to zwrócić uwagę. Brakuje mi też zawziętości, piłkarskiej złości czy wręcz: wściekłości. Żeby ruszyć, bo jak przegrywamy 0:1, to tego nie widzę. Widzę smutne twarze, spuszczone głowy. A po 0:2 z Pogonią jakby wszyscy się pogodzili, że nie uda się wygrać.
Trudno się dziwić reakcji trybun – przypominasz sobie taki mecz, by kibice aż tak reagowali negatywnie?
Nie przypominam sobie i to nie jest miłe, ale z drugiej strony rozumiem rozgoryczenie kibiców. Legia jest najlepszym klubem w Polsce, nie tylko z nazwy, to do czegoś zobowiązuje. Wszyscy zawodnicy powinni sobie zdawać sprawę, w jakim klubie są, jaką koszulkę noszą. Tutaj, jeśli nie zdobędziesz mistrzostwa, to sezon jest przegrany. Piłkarze muszą jak najszybciej zmienić swoje podejście i myślenie, wziąć się za robotę. To jest ostatni dzwonek. Trzeba wziąć się w garść. Jak grałem w Legii, to też mieliśmy słabsze momenty, na przykład, gdy walczyliśmy o Ligę Mistrzów. Wtedy przegrywaliśmy w Ekstraklasie, ale się ogarnęliśmy i wygraliśmy mistrzostwo. Teraz jest duża strata punktów, natomiast wszystko jest możliwe. Ktoś powie: „Malarz głupi, dalej wierzy”. Jednak dopóki jest ta matematyczna szansa, trzeba wierzyć. Ale trzeba zacząć grać i inaczej podchodzić do wykonywania swoich obowiązków.
Tylko trzech Polaków wyszło na Pogoń w wyjściowym składzie. Chyba zgubiono w Legii pewien balans?
Tak, jest za dużo obcokrajowców w składzie. Z Polaków mamy Arturów Boruca i Jędrzejczyka, Mateusza Wieteskę. To są trzy osoby, które mają własne zdanie w szatni, bo nie wymieniam młodszych, którzy wchodzą do zespołu i dużej piłki. A trzech takich piłkarzy to za mało. No, ale ktoś tak układał ten skład, miał wizję… My możemy tylko stać z boku i komentować. I moim zdaniem powinno być 50/50. W naszej Legii tak mieliśmy. Dzięki czemu jak były słabsze momenty, to byliśmy drużyną. Jeden szedł za drugiego w ogień, to było widać na boisku. To nas charakteryzowało i może też przez to szybko się podnosiliśmy. Wierzę, że ci, którzy są teraz w klubie, zrobią to samo. Nie przystoi, żeby taka drużyna jak Legia, zajmowała tak odległe miejsce w Ekstraklasie.
Podpisałbyś się pod stwierdzeniem, że to nie trener Michniewicz sobie nie poradził, ale cały klub w ostatnim czasie?
Moje zdanie jest takie, że powinno być trochę więcej zaufania. Jeżeli trener dostaje szansę, to powinien móc popracować dłużej. Spójrzmy na Pogoń – trener Runjaić jest tam bodaj czwarty rok. W Pogoni podjęto decyzję: co by się nie działo, stawiamy na trenera. Nawet jeżeli nie zajmiemy wyższego miejsca, nic się nie dzieje, pracujemy dalej, stawiamy na młodych z akademii. I to funkcjonuje. Spokój jest ważny i wpływa na wyniki drużyny. Zespół zachowuje się też inaczej, gdy wie, że szkoleniowiec ma czas. Tego mi brakuje w Legii, bo co roku jest zmiana trenera. Brakuje cierpliwości, decyzje są pochopne. Jeżeli drużyna wpada w kryzys, niech szkoleniowiec ma czas. Chciałbym stabilności w Legii.
Co myślisz, gdy czytasz o grupie bankietowej w Legii?
Jestem ostrożny w tym temacie. Ludzie dużo powiedzą, dopowiedzą…
SUKCESY I PORAŻKI MICHNIEWICZA W LEGII
Faktem jest, że coś się musiało wydarzyć, skoro trener Michniewicz nie zabrał kilku zawodników.
Na pewno coś było, ale też nie wiemy, co dokładnie. Możemy się domyślać. Dla mnie każdy piłkarz, który przychodzi do Legii, powinien sobie zdawać sprawę, gdzie trafił. Nie tylko mówić: „Legia to wielki klub”, ale funkcjonować tak jak przystało na zawodnika tego klubu. Godnie reprezentować barwy. Kiedy jest czas i wolne, można wyjść ze znajomymi. Wszyscy jesteśmy ludźmi. Ale też trzeba znać granice: kiedy można, a kiedy nie. Jak jest praca, to jest praca. Ja zawsze tak podchodziłem i wychodziło mi to na dobre. Bo dla mnie piłka nożna to nie zabawa, tylko ciężka praca. Chciałem być w Legii jak najdłużej i prezentować się jak najlepiej. Mam nadzieję, że chłopcy z Legii będą tak samo do tego podchodzić i szybko wyjdą z kryzysu.
Klucz do przełamania leży w mentalności czy problem jest też fizyczny?
W ostatnim meczu miałem wrażenie, że piłkarze Legii są wolniejsi niż rywale. Był pressing, ale nie na 100 procent. Trochę go markowali, byli spóźnieni, jeżeli chodzi o doskok. Widać było ciężkie nogi. Nie wiem, czym to jest spowodowane. Na początku to dobrze wyglądało, nie wiem, czy im dłużej w sezon, tym bardziej te mecze im doskwierają? Ale przecież to jest coś fajnego grać co trzy dni, chyba najlepsze dla piłkarza jest granie spotkania za spotkaniem. Szczególnie z takimi markami w Lidze Europy. Kadra jest szeroka, okej, jest trochę kontuzji, ale to nie powinno mieć aż takiego wpływu. Z Pogonią brakowało sprintów, doskoku, pomysłu. Było dojście do szesnastego metra i zero zastanawiania się, co dalej. Wrzutki Mladenovicia nie dochodziły celu, nie było ludzi w polu karnym.
Wierzysz, że Legia jest w stanie zyskać stabilność przy zmianach na samej górze? Nie tylko przy zmianie trenera. Bo trudno myśleć, że trener Gołębiewski zostanie na długo.
Mam nadzieję, że to się w końcu ustabilizuje. Trenera Marka znam bardzo dobrze, graliśmy razem w Gwardii i w Świcie, nawet z Legią przegraliśmy 1:3, on wtedy strzelił bramkę. To jest młody trener, ambitny. Nie ma nic do stracenia. Może tylko zyskać. Tym, że podjął się ciężkiego zadania, bo nie jest łatwo kierować szatnią mistrza Polski. Ale trzeba mu zaufać, bo tego brakuje. Niech trener, jakikolwiek, pracuje mimo tego, że jest kryzys. Niech ma też wpływ na transfery, by dobierał swoich ludzi – na boisko i do sztabu.
MAREK GOŁĘBIEWSKI – KIM JEST NOWY TRENER LEGII?
Jak Papszun w Rakowie.
Tak. Dajmy sobie na wstrzymanie, dajmy sobie cierpliwość i myślę, że to zaowocuje. Jeżeli nie, to wtedy szukajmy innego trenera. Zresztą, tak nie jest tylko w Legii. Ostatni przykład: Warta Poznań. Trener zrobił coś fajnego w jednym roku, w drugim drużyna nie zaskoczyła, to zaraz: dawać następnego! Cierpliwość to klucz. Przecież dajemy ją piłkarzom. Przyjdzie ktoś zza granicy, to mówi się, że on nie zna ligi, że za dwa miesiące się wkomponuje. A jaki to ma w tym wypadku sens? Grałeś w innym klubie, wchodzisz do nowego, też grasz w piłkę. Inna szatnia? Jaka inna szatnia? Że w innym języku mówią? To zrób wszystko, żeby się dostosować, naucz się języka polskiego. Ja pojechałem do Grecji i po siedmiu miesiącach udzieliłem pierwszego wywiadu po grecku. Pobierałem pieniądze i chciałem się odwdzięczyć. Chciałbym, żeby zawodnicy, którzy tu przyjeżdżają, dawali coś od siebie. A nie tylko poznać starówkę. W wolnej chwili, zamiast grać na Playstation, to można się uczyć. Ale jeśli ktoś chce!
Na koniec – czego spodziewasz się po meczu z Napoli?
Cała drużyna musi wiele udowodnić. Ekstraklasa a Liga Europy to dwie Legie. Wiem, że nie trzeba się mobilizować na takie mecze jak z Realem, Borussią czy Napoli. Potem się wracało do Ekstraklasy, gdy powalczyliśmy z Realem 3:3 i myślało: to co, teraz nie ogramy – nikomu nic nie ujmując – Górnika Łęczna? Idziesz z automatu, a odbijasz się od ściany. Nic za darmo się nie dostanie. Bo Górnik się mobilizował tak, jak my na Real. Wierzę, że dziś Legia nie będzie spięta i zagra dobry mecz. Podejrzewam, że kibice będą z piłkarzami. Niech Legia akurat dziś zostawi to, co jest w Ekstraklasie. Dziś jest Napoli, potem Stal. Jak złapią rytm, to pójdę do góry. Ale muszą zmienić podejście. Wiedzieć, w jakim klubie są i jakie barwy reprezentują.
ROZMAWIAŁ WOJCIECH PIELA
CZYTAJ TAKŻE:
- Legia-Napoli, czyli poszukiwanie nadziei w beznadziei
- Legia zagra w czarnych koszulkach. Kibice niezadowoleni
- Leśnodorski: To nie Michniewicz sobie nie poradził. Nie poradził sobie cały klub
Fot. FotoPyk