Reklama

Nerwowo w Cracovii. Podoliński: – Poleciałem trochę Trapattonim

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

15 lutego 2015, 10:48 • 3 min czytania 0 komentarzy

– Czy kibice powinni być zaniepokojeni grą drużyny? Chyba bardziej moim ostatnim wywiadem. Poleciałem trochę Trapattonim – mówi Robert Podoliński. – Ale taki wstrząs się przyda. W szatni też było gorąco i emocjonalnie. Porozmawialiśmy sobie mocno i ta burza już za nami. 

Nerwowo w Cracovii. Podoliński: – Poleciałem trochę Trapattonim

Pierwsza burza za Cracovią, ale że problemy przeminęły, tego Podolińskiemu nikt dziś nie zagwarantuje. Obawy są uzasadnione, a przed rozpoczęciem rundy w drużynie nie jest zbyt wesoło. Samo miejsce w tabeli, z którego Pasy wystartują, jest tym, co rodzi pierwszy oczywisty kłopot. Po tym, jak Ruch wygrał wczoraj z Piastem, jest to pozycja 13., ledwie dwa punkty od strefy spadkowej. Powiedzmy szczerze: Cracovia Podolińskiego jak dotąd ani nie gra lepiej niż Cracovia Stawowego, ani nie osiąga od niego lepszych rezultatów. Jasne, że pracował z nią tylko przez pół roku, ale na tym wczesnym etapie – w każdym aspekcie było gorzej. Wiosna będzie odpowiedzią, dokąd to dalej zmierza.

– Wyniki sparingów faktycznie nie napawają optymizmem. Dlaczego? Często przydarzają nam się błędy indywidualne – analizuje już na spokojnie, tuż przed liga. – Śląsk do tego ma bardzo kreatywną siłę ofensywną. Gra nieco inaczej niż wcześniej z Milą, ale na pewno nie gra gorzej.

Nie jest tajemnicą, że atmosfera w szatni też jest nieco stęchła. Mniejsza już dziś o to, kto ma rację i czy zawodnikom zawsze warto ufać. Wielu z nich Podoliński nie pasuje – to jest fakt – i jak się nimi rozmawia w kuluarach, wcale nie mają go za takiego cudotwórcę, za jakiego uchodził, gdy odchodził z Dolcanu.

On też pewnie mógłby odpowiedzieć w kilku ostrych słowach… Chociaż po sparingu z GKS-em Tychy chyba zagrzał się wystarczająco. Trener zespołu z Ekstraklasy, mówiący wprost na pięć dni przed startem ligi – „Wygląda to tragicznie” to już powód do poważnego niepokoju dla kibiców. Jego drużyna w generalnym sprawdzianie, w starciu z niżej notowanym przeciwnikiem, przeszła obok meczu.

Reklama

Potrzebowała wstrząsu?

Zacytujmy te wypowiedzi, tak jak spisał je dziennikarz Sportu:

Ma pan już gotowy zespół?
– Ale widać, żeby był gotowy? Patrząc na to, co się działo w sparingach, zwłaszcza tym ostatnim z GKS-em Tychy, daleko nam do tego. Po prostu wygląda to tragicznie (…) Jedynym pozytywem jest to, że w ostatnich dniach nic nikomu się nie stało. Przed ligą nie jestem w stanie wskazać innych plusów. 

Co panu dostarcza największego bólu głowy?
– Postawa obrony. Mamy jeszcze kłopoty w ataku, ale podstawa to wypracowanie solidności w defensywie. Jeśli tego nie będzie, w lidze wiosną będziemy chłopcami do bicia (…) To były jakieś futbolowe jaja. Boli kompletny brak odpowiedzialności.

Cracovia dokonała zimą trzech transferów i Podoliński wierzy, że podniosły one wartość tej drużyny. Mimo że nie wszystkie sprawy zostały załatwione. – Mieliśmy je rozbite na dwa segmenty. Pierwszy to absolutna konieczność i priorytet, czyli sprowadzenie obrońców i dobrego napastnika – mówi. Przyszli Polczak, Sretenović i Jendrisek. Ten pierwszy z całą pewnością zagra ze Śląskiem w wyjściowej jedenastce (obok niego zapewne Żytko i Rymaniak). Trzeci też, choć swoją dyspozycją na razie głównie niepokoił. Podoliński wierzy, że odpali i zacznie strzelać gole, tak by zastąpić Nowaka.

Drugi aspekt to te transfery, które załatwione nie zostały. Jeśli trener mówi o możliwościach przesunięcia na skrzydła Marciniaka z Rymaniakiem, a w wyjściowym składzie widzi Marciniaka i Nykiela – samych piłkarzy typowo defensywnych – to znak, że Cracovia została bez wartościowych skrzydłowych. Z zawodników stricte ofensywnych zostaje czwórka: Budziński, Covilo, Rakels i Jendrisek.

Reklama

Trzy ostatnie domowe mecze ze Śląskiem Cracovia przegrała – 0:1, 0:1 i 2:3. Wrocławianie mają już za sobą znacznie poważniejszy generalny sprawdzian niż tylko sparing z Tychami na sztucznej murawie. Ale też jesienią na wyjazdach wcale nie grali zjawiskowo.

Trener Pawłowski… No cóż, ponoć wzoruje się na Joachimie Loewie, więc na wszelki wypadek wolimy nie wspominać, jak to się skończyło, kiedy ten po raz ostatni spotkał się z Trapattonim.

Chociaż siedem goli w jednym meczu chętnie byśmy dzisiaj obejrzeli.

Najnowsze

Polecane

Sven Hannawald: Mam łzy w oczach, gdy patrzę dziś na skoki Stocha [WYWIAD]

Jakub Radomski
1
Sven Hannawald: Mam łzy w oczach, gdy patrzę dziś na skoki Stocha [WYWIAD]