To że są bandą półgłówków, wiadomo było od razu po całej akcji. Bo jaki myślący człowiek włamałby się na stadion swojego klubu, by porozstawiać piłkarzom groby? No patologia i zupełny deficyt mózgu. Kiedy opisywaliśmy ten kretyński czyn, wyraziliśmy nadzieję, że owi panowie nie ukradli drewna rodzicom, na przykład z przydomowej szopy. Nie, nie ukradli. Jak podał portal bydgoszcz.sport.pl, potrzebne deski zostały zakupione w pobliskiej Castoramie.
Nasze bydgoskie głupki pominęły jeden istotny szczegół. Nie odkleiły kodów kreskowych z desek, z których później zmontowano groby. Dzięki temu w ręce policji trafił podobnej klasy ślad, co imię i nazwisko wypisane drukowanymi literami. Organy ścigania z dziecinną łatwością odnalazły sprawców i dokonano już pierwszych przesłuchań. Tym samym kibice Zawiszy dołączyli do zaszczytnego grona włamywaczy, którzy dali się złapać w najbardziej kretyński sposób. Na przykład zostawiając w obrabianym sklepie dowód osobisty lub upijając się do nieprzytomności skradzionym alkoholem, jeszcze w miejscu przestępstwa.
Czyli żałosny finał żałosnej sprawy. W ogóle jesteśmy ciekawi kolejnych szczegółów tej akcji stulecia, które prędzej czy później muszą wypłynąć. Jak wyglądały przygotowania? Kto opracował ten cały misterny plan? Czy kibice Zawiszy naciągali na głowy pończochy, czy fałszowali korektorem tablice rejestracyjne i czy kupili na akcję pistolety z wielkim napisem „replika” na lufie? Więcej szczegółów już wkrótce.
Kto wie, być może cała akcja doczeka się nawet swojej ekranizacji?