Reklama

Tenis. Hurkacz ograł Tiafoe w dwóch setach. Teraz Karacew

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

12 października 2021, 08:21 • 4 min czytania 1 komentarz

Historia rywalizacji Huberta Hurkacza z Francesem Tiafoe sugerowała, że trudno będzie wskazać faworyta do zwycięstwa w ich spotkaniu. W bezpośrednich meczach 2:1 prowadził bowiem Amerykanin. Sęk w tym, że obie wygrane odniósł w 2018 roku, a od tego czasu Hurkacz poczynił wielkie postępy. Dziś w nocy to udowodnił. Mimo przerwania meczu na dwie godziny przez deszcz, łatwo ograł swojego rywala i awansował do 1/8 finału turnieju w Indian Wells. 

Tenis. Hurkacz ograł Tiafoe w dwóch setach. Teraz Karacew

Wyrównany początek

Przez pierwszych kilka gemów obaj trzymali swoje serwisy. Hubert zaczął jednak nieco niemrawo, jakby przyzwyczajając się do warunków (choć, oczywiście, grał już mecz na tym turnieju). A te są w tym roku bardzo trudne. Nawet Andy Murray – któremu w teorii powinny pasować do stylu gry – mówił, że korty są po prostu niesamowicie wolne, a i piłki nie pomagają. Dodatkowo grę spowalniają też pogoda i temperatury. Dlatego trudniej może być zawodnikom, którzy nastawiają się na atak, a łatwiej tym, którzy planują się bronić i kontrować.

Hurkacz potrafi obie te rzeczy, dlatego mimo wszystko byliśmy spokojni. Choć trzeba przyznać, że na początku spotkania zdarzały się sytuacje, gdy to błędy Tiafoe – zwłaszcza jeden, przy siatce, gdzie w niesamowicie prosty sposób wyrzucił forehand w doskonałej wręcz sytuacji – oraz własny serwis Polaka sprawiły, że nie było break pointów dla rywala. Hubert trzymał jednak nerwy na wodzy i to się opłaciło – niedługo potem sam dostał dwie szanse na przełamanie Amerykanina. Wykorzystał drugą z nich i po nieudanym zagraniu rywala wyszedł na prowadzenie 4:2.

W normalnych warunkach mógłby wykorzystać uzyskaną przewagę natychmiast. Tyle że akurat wtedy psikusa postanowiła spłatać pogoda.

Deszcz przerywa, Hurkacz wygrywa

Szansa na opady na kortach wynosiła według prognoz mniej więcej osiem procent. Ale padać zaczęło i tenisiści musieli zejść z kortu na około dwie godziny. Wiadomo, że takie sytuacje potrafią kompletnie odmienić losy spotkania – wybić z rytmu jednego zawodnika, a drugiego nakręcić. Trudno było więc przewidzieć, co stanie się po tym, jak Hurkacz i Tiafoe wznowią swój mecz. Na szczęście okazało się, że po przerwie oglądaliśmy jeszcze lepszego Huberta.

Reklama

Polak nakręcał się z każdym kolejnym gemem, świetnie prowadząc wymiany, zwłaszcza te długie. Odnalazł swój rytm, doskonale poruszał się po korcie i właściwie nie oddawał Tiafoe punktów za darmo. Już przy 5:2 mógł zamknąć seta. Amerykanina uratował wtedy tylko serwis, ale w kolejnym gemie – przy własnym podaniu – Hubert zapisał pierwszą partię na swoje konto.

SPRAWDŹ OFERTĘ ZAKŁADÓW BUKMACHERSKICH W FUKSIARZ.PL!

W drugiej nie było już absolutnie żadnych wątpliwości co do tego, kto jest na korcie lepszy. Hurkacz dyktował warunki gry na tyle skutecznie, że w pewnym momencie wściekły Tiafoe ze złością uderzył piłkę, posyłając ją w trybuny. Niemal każda ważna wymiana kończyła się zwycięstwem Huberta. Polak grał na tyle pewnie, że gdyby przełożył rakietę do drugiej ręki i tak prowadził wymiany, pewnie nadal byłby lepszy. W takiej sytuacji mogło się to zakończyć w tylko jeden sposób – w ósmym gemie drugiego seta Hurkacz zamknął mecz. Wygrał 6:3 6:2 w ledwie 71 minut. Nie licząc, oczywiście, przerwy na deszcz.

Czas na rewanż

W 1/8 finału Indian Wells rywalem Polaka będzie Asłan Karacew. Obaj spotkali się ledwie dwa tygodnie temu w San Diego i lepszy okazał się wtedy Rosjanin. Do tej pory było to ich jedyne spotkanie. Hurkacz szybko dostanie więc okazję do rewanżu, choć już wie, że na Karacewa naprawdę trzeba uważać. Asłan był zresztą prawdziwą rewelacją początku sezonu, gdy najpierw zdobył tytuł w Dubaju, potem, wraz z kolegami, wygrał w ATP Cup w barwach Rosji, a następnie doszedł do półfinału Australian Open.

Nikt nie spodziewał się takich wyników po 27-letnim wówczas tenisiście. Ten bowiem nigdy wcześniej nie grał nawet w finale imprezy ATP, a gdy poprzednio rozgrywano turniej w Indian Wells – dwa lata temu – był… w piątej setce rankingu ATP! Tymczasem w tym sezonie do wspomnianych osiągnięć dołożył jeszcze finał turnieju w Belgradzie. Dał się też jednak poznać jako świetny deblista. W parze z Andriejem Rublowem wygrał tytuł w Dosze, a z Jeleną Wiesniną zawitał do finałów French Open i igrzysk w Tokio w mikście. Z tenisisty, który był nieznany szerzej publiczności w jeden sezon stał się zawodnikiem ze światowej czołówki

W rankingu live, dopisującym punkty na bieżąco po każdym zwycięstwie, zajmuje już zresztą 20. miejsce na świecie. Gdyby faktycznie na nie awansował, byłby to jego najwyższy ranking w karierze. Hurkacz jest jednak jeszcze wyżej, zamyka bowiem pierwszą dziesiątkę (co też byłoby życiówką Hubiego) i mimo wszystko to on będzie faworytem, zwłaszcza po takim pokazie formy, jaki zaprezentował w starciu z Tiafoe. Choć i Karacew pokazał się w tej rundzie ze świetnej strony, pokonując 7:5, 6:2 wyżej notowanego Denisa Shapovalowa.

Reklama

Jedno jest więc pewne – ich mecz powinien być znakomitym widowiskiem. Oby miało ono szczęśliwy finał dla Huberta Hurkacza.

Fot. Newspix

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Inne sporty

Komentarze

1 komentarz

Loading...