– Miał zaległości, problemy z fizycznością, ale pokazał też, że potrafi grać. Wyleczył się, to nadszedł Ramadan, który przeszkadzał mu w treningach. Szykowaliśmy go na ostatnie spotkania, w trakcie treningów wyglądał fantastycznie, ale złapał kontuzję – mówił Czesław Michniewicz o Jasurbeku Yaxshiboyevie, który nie nagrał się w Legii, a wczoraj strzelił gola Realowi Madryt (2:1).
Jasur był właściwie meteorytem, który przeleciał nad Warszawą. W Legii się nie odnalazł, grał raczej w rezerwach mistrzów Polski. Dzisiaj wiele się mówi o tym, że w rok przeszedł od rywalizowania z Bronią Radom do strzelania goli Realowi Madryt – i to w barwach Sheriffa, do którego z Legii jest wypożyczony.
– Trafił na Łazienkowską po trzech miesiącach bez treningu z drużyną. Miał zaległości, problemy z fizycznością, ale pokazał też, że potrafi grać. Wyleczył się, to nadszedł Ramadan, który przeszkadzał mu w treningach. Szykowaliśmy go na ostatnie spotkania, w trakcie treningów wyglądał fantastycznie, ale złapał kontuzję – mówił Czesław Michniewicz na konferencji prasowej przed meczem Legii z Leicester.
– Potem był myślami gdzieś indziej, bo żona spodziewała się dziecka. Miał wrócić? Zakaził się koronawirusem. Mladenović potrafił go nazwać profesorem. W lipcu i sierpnia miał jedenaście procent frekwencji na treningach. Ale teraz trafił do miejsca, w którym ma większą swobodę rozmów. Piłka potrafi być przewrotna. Sprowadził żonę do Tyraspola, ma wsparcie i cieszymy się, że dobrze mu idzie, bo wciąż jest zawodnikiem Legii. Cieszę się, że strzelił gola Realowi, choć szkoda, że nie trafił też po raz drugi – skomentował trener legionistów.
Przypomnijmy – Sheriff Tiraspol pokonał wczoraj Real Madryt 2:1.
fot. FotoPyk
cytaty: TVP Sport