Byli prezesi polskich klubów to często niezłe ananasy. Ostatnio Krzysztof Zając pozwał Koronę Kielce, dopominając się o wypłatę odsetek od zaległych wynagrodzeń, których… sam sobie nie wypłacał. Teraz w jego ślady poszedł Bartłomiej Jaskot, czyli były szef Stali Mielec. Prezes, który odszedł w połowie sezony, wysłał do klubu pismo, w którym domaga się wypłaty premii za utrzymanie.
– Teraz możemy poprzedniemu zarządowi pogrozić palcem i powiedzieć „słuchajcie, nie dbaliście o interesy Stali”, ale to nie zmienia faktu, że musimy te zobowiązania kontynuować. Chcemy z nimi trochę powalczyć. Niektórzy uznali, że byli z tą drużyną i utrzymali ją, a my twierdzimy, że nie do końca. Jak ktoś uważa, że siedział siedem ostatnich kolejek przed telewizorem i to on utrzymał tę drużynę, no to fajnie, ale ja chciałbym się zmierzyć i trochę porozmawiać na argumenty – mówił wczoraj Jacek Klimek, prezes Stali, w programie “Weszłopolscy”. Szybko okazało się, że wśród osób, które są w gronie tych, którzy uważają, że od Stali coś im się należy jest były prezes mieleckiej drużyny.
Jak informuje “TVP Sport” Bartłomiej Jaskot, prezes, który podpisywał kontrakty z trenerami tak, że po zwolnieniu Leszka Ojrzyńskiego i Dariusz Skrzypczaka Stal nadal im płaci – obaj mieli zapewnione przedłużenie umowy w przypadku utrzymania, nie zadbano przy tym o zapis, który anulowałby to przedłużenie, jeśli szkoleniowiec zostanie zwolniony – domaga się kilkudziesięciu tysięcy złotych premii.
JASKOT: DARIUSZ SKRZYPCZAK TO OFIARA SYTUACJI W KLUBIE [WYWIAD]
– Najwyraźniej nie dostrzega swoich błędów, bo sam ma zamiar wydrenować klub. Przysłał do Stali pismo, w którym wzywa klub do wypłacenia mu premii za utrzymanie w wysokości 40 tysięcy złotych. W piśmie, do którego dotarliśmy, powołuje się na uchwałę rady nadzorczej klubu podjętej w lipcu zeszłego roku. Uchwała taka zapewne istnieje, została podjęta za czasów prezesury Jaskota. I z punkty widzenia prawnego pieniądze mu się należą. Ale co z kwestiami etycznymi? – pisze Mateusz Miga.
Ładny bałagan nam się w tym Mielcu robi. Nic dziwnego, że klub musiał prosić miasto o kilkumilionową pomoc, żeby zasypać dziurę w budżecie.
fot. Newspix