Sezon ledwie się na dobre zaczął, a Jagiellonia ma już na koncie trzy spotkania, w których przyjęła od rywali trzy bramki. Udało się to Górnikowi Zabrze jeszcze w sierpniu. A na przestrzeni tygodnia białostoczanie przyjęli trójkę od Wisły Płock i Lechii Gdańsk. Dzisiaj Jaga gładko dostała w trąbę u siebie i pożegnała się z Pucharem Polski. Ciemne chmury zbierają się nad Ireneuszem Mamrotem, oj ciemne…
Jak tak popatrzy się na Jagiellonię i na jej kadrę, to wygląda to całkiem przyzwoicie. Paru solidnych ligowców, Romanczuk, Imaz, Pazdan. Młodzieżowcy z obyciem w Ekstraklasie. Jeśli punkty w lidze przyznawałoby się za same nazwiska, to białostoczanie mogliby przebąkiwać nawet o kręceniu się w czołowej szóstce-siódemce Ekstraklasy.
Ale w Ekstraklasie nie idzie. A w Pucharze Polski nawet nie zdążyło “pójść”, bo białostoczanie wylecieli już z drugiego frontu w tym sezonie. Dzisiaj Lechia mogła wkulać Jagiellonii z cztery bramki do przerwy i na drugą połowę trener Kaczmarek mógłby wybiec sam ze swoim sztabem szkoleniowym.
Jaga w ofensywie nie wyglądała dzisiaj tak źle, jak chociażby w Płocku. Mało tego – przez pierwszy kwadrans była stroną dość wyraźnie przeważającą. Nie to, że Lechia była bezradna, po prostu Jaga chwyciła za lejce i próbowała objąć prowadzenie. Ale balon szybko został przebity i z gospodarzy zeszło powietrze. Ale nie da się rywalizować jak równy z równym w sytuacji, gdy twój cały blok obronny odwala taki kabaret.
Jagiellonia – Lechia 1:3. Każdy coś zawalił
Dzisiaj jakimś poważnym klopsem “popisał się” właściwie każdy ze stoperów Jagi i jeszcze bramkarz dołożył coś od siebie:
- Augustyn pozostawił Gajosowi hektary wolnego miejsca i odprowadził go pokornie do oddania celnego strzału, który dał Lechii prowadzenie
- Puerto miał trzy metry przewagi nad Sezonienką w momencie startu do piłki i trzy metry straty, gdy Sezonienko w sytuacji sam na sam z Dziekońskim trafił w słupek
- Dziekoński oddał hołd “Fabikowi” i zagrał w siatkówkę, jak mawiał Janusz Wójcik, a przez to Zwoliński strzelił na 2:0
- Puerto będzie potrzebował śrubokrętu, by odkręcić się po tym, jak zakręcił nim Sezonienko przy golu na 3:0
- Pazdan klarownie sfaulował Żukowskiego przy rzucie karnym i dziwił się, że sędzia wskazał na wapno
Pasmo błędów. Choćby Imaz z Cernychem dzisiaj wykorzystali wszystkie swoje okazje, a Kuciak broniłby bez używania rąk, to obrona Jagi byłaby w stanie to roztrwonić. No nie da się tak kabareciarsko grać. Jeśli nazywamy to kabaretem, to był to kabaret wątpliwej jakości. Taka powtórka na TVP Rozrywka puszczana w środku tygodnia o 13:00.
IRENEUSZ MAMROT: STAŁE FRAGMENTY GRY TO NASZ PROBLEM [WYWIAD]
Dziekoński w jakiś tam sposób zrehabilitował się za swojego klopsa przy golu Zwolińskiego, ale zrobił to już przy stanie 1:3. Marne to zatem pocieszenie. Doprawdy nie wiemy, w czym tkwi problem. Że trzeba grać na trójkę w tyłach? Ale przecież to nie tłumaczy tak fatalnych błędów indywidualnych. Bo wtopy Jagi w tyłach nie wynikały tylko z systemu gry, ale z tego, że ci doświadczeni stoperzy grali tak, jakby dzisiaj po raz pierwszy wybiegliby na przyszkolnego orlika.
Oddajmy też Lechii to, że potrafiła sobie kreować szanse na tle tej kiepskiej Jagiellonii. Dwa gole strzelił Zwoliński. Bardzo dobry mecz rozegrał Sezonienko. Gajos strzelił gola, dołożył do tego asystę i potwierdził dobrą dyspozycję z ostatnich tygodni. To nie była Lechia wycyrklowana na to, by się bronić i raz na jakiś czas poszukać kontry lub stałego fragmentu gry. Może też nie była to Lechia grająca z takim polotem, że szczęki opadały nam na podłogę. Ale zobaczyliśmy gdańszczan w dobrym wydaniu: wychodziły im szybkie kontry, bardzo sprawnie potrafili wyjść z własnej połowy pod bramkę Jagi, wygrywali pojedynki w bocznych sektorach boiska.
Jagiellonia – Lechia 1:3. Źle w lidze, Pucharu Polski już nie ma
Gospodarze mieli swój moment tuż po strzeleniu gola na 1:3. Na chwilę przydusili Lechię, podeszli pod pole karne, posłali kilka wrzutek. Ale za mało było tu jakości, zimnej krwi, finalizacji. Jaga była zagrzana w tyłach, a – jak się później okazało – też i w ataku.
Taras Romanczuk przyznał po meczu, że te problemy Jagi tkwią w głowach. Być może. Ale wygląda na to, że zagrożona jest też głowa Ireneusza Mamrota. Trener białostoczan w rozmowie z nami w poniedziałkowych Weszłopolskich przyznawał się do błędów, dużo gdybał. Ale spójrzmy na fakty. Pucharu Polski już nie ma. W lidze – osiem kolejek, pięć (!) meczów u siebie i tylko dziewięć punktów. A zaraz do Białegostoku przyjeżdża Lech…
Jagiellonia Białystok – Lechia Gdańsk 1:3 (0:2)
Cernych (64.) – Gajos (27.), Zwoliński (39. i 50.)
fot. FotoPyk