Reklama

Mecz dwóch różnych połów. Lech odrobił straty z Rakowem

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

12 września 2021, 20:21 • 4 min czytania 57 komentarzy

Ależ to był pokręcony mecz. Lech mógł szybko wyjść na prowadzenie. Nie wyszedł. I Raków tak go przycisnął, że było 2:0 i pachniało golem na 3:0. Jak się skończyło? Na 2:2 i setką Amarala na 3:2. W świecie Marvela czy innego DC gospodarze powinni wyjść jeszcze na 3:2 po golu Kovacevicia. Ale Ekstraklasa to nie film science-fiction. 

Mecz dwóch różnych połów. Lech odrobił straty z Rakowem

Pisaliśmy w zapowiedzi, że to kolejny mecz-test dla lidera Ekstraklasy. Egzamin z Lechią był zaliczony na piątkę, ten z Pogonią już poszedł przeciętnie, a dziś?

Cóż, część ustna do przerwy oblana z kretesem, część pisemna po przerwie zdradza potencjał na pilnego studenta.

Z pozytywów dla kibiców Lecha – Kolejorz za Skorży znów był zdolny do odrobienia strat. Skorża też dobrze zareagował zmianami. Oglądaliśmy odrodzenie Kamińskiego.

Ale negatywów też jest sporo. Bo Raków – tak po prawdzie – właściwie przez 40 minut pierwszej połowy cisnął strasznie Kolejorza. Urodził się z tego tylko jeden gol, ale szans było więcej. A przecież gospodarze byli pokiereszowani. W ogóle w kadrze meczowej nie było Iviego Lopeza, po 20 minutach z urazem zszedł Rundić, jeszcze przed przerwą kontuzji doznał też Cebula. Wyglądało to na szansę dla Lecha, a… skończyło się na drugim golu dla ekipy Papszuna.

Reklama

A gdyby jeszcze Sturgeon wykorzystał setkę na 3:0, to mielibyśmy pozamiatane. I mielibyśmy też niecodzienną sytuację, bo Lech straciłby w godzinę tyle bramek, co we wszystkich meczach razem wziętych poprzedzających to dzisiejsze starcie. Fatalnie wyglądali lechici w tyłach. Czerwiński nie wiedział, co się wokół niego dzieje. Douglas sprokurował karnego. Ba Loua źle się ustawiał. Van der Hart podawał do rywali. Murawski… nie wiemy, co on właściwie chciał robić na tym boisku. Właściwie jednym jasnym punkcikiem w zespole Kolejorza do tego momentu był Tiba.

Raków Częstochowa – Lech Poznań 2:2. Druga połowa pod dyktando Lecha

Maciej Skorża na fatalną grę Lecha do przerwy zareagował zmianami. Ściągnął Czerwińskiego (coś czujemy, że nieprędko wróci do składu i w hierarchii prawych obrońców spadł za Pereirę, Satkę oraz Dariusza Dudkę), ściągnął też Murawskiego, za nich wprowadził Amarala oraz Pereirę.

Lech ruszył dopiero od gola Rakowa na 2:0. Albo to Raków się tak cofnął? Bo zespół Papszuna grał naprawdę fajnym, wysokim pressingiem. Zabierał oddech gościom, łapał rywali już na ich połowie. Kąsał, dziobał, podgryzał. A przy 2:0 uznał, że sytuacja jest już opanowana i można teraz spokojnie tego niemrawego Kolejorza przyjąć na własnej połowie. Bo co Lech stworzył? Potrójną szansę Ishaka w pierwszych minutach (kapitalne interwencje Rundicia i Kovacevicia) oraz strzał z dystansu Ba Louy (spojenie).

Sęk w tym, że lechici poczuli swobodę. Zwłaszcza Kamiński, który rozhulał się na lewej flance. Najpierw wygrał przebitkę, zagrał do Amarala, a ten głową z bliska zmniejszył stratę. A niedługo później Petrasek był za wolny dla Kamińskiego, musiał go faulować w polu karnym (albo mógł puścić, gol pewnie i tak by padł), a z wapna trafił Ishak. Jeszcze Amaral mógł strzelić drugą sztukę po podaniu Skórasia, ale fatalnie spudłował.

Pewnie będzie się mówiło trochę o sędziowaniu. Bo może Marciniak mógł wyrzucić za drugą żółtą kartkę Poletenovicia. Może mógł to samo zrobić z Ishakiem i Petraskiem. Albo bezpośrednio wykluczyć Tibę. Ale skupiając się na meczu – dostaliśmy bardzo dobrą pierwszą połowę Rakowa, bardzo dobrą drugą połowę Lecha. No i skończyło się chyba zasłużonym remisem.

Raków Częstochowa – Lech Poznań 2:2. Debiut Ba Louy

Aha, dzisiaj widzieliśmy dwa debiuty w wyjściowej jedenastce. Z jednej strony Gwilia. Parafrazując klasyka – jaki jest Gwilia, każdy widzi. Ale po drugiej stronie pokazał nam się Adriel Ba Loua. Widać po facecie, że ma szybką nóżkę, że jeszcze paroma obrońcami w tej lidze pokręci. Tak nam się skojarzył od razu z Yawem Yeobahem. Trafił w spojenie słupka z poprzeczką, mógł mieć kluczowe podanie przy prawie-że-golu Ishaka.

Reklama

Ale co on grał dzisiaj w obronie… To nawet nie była kwestia chęci do powrotów do obrony. Czasem mu się chciało, czasem nie. Ważniejsze było jednak to, jak on się ustawiał. Jakby pierwszy raz przekroczył linię środkową z połowy rywala na połowę swoją. Podsumowaniem jego występu w destrukcji i asekuracji był ten moment sprzed przerwy, gdy gonił bodaj Sturgeona i gdy ten nawinął akcję do środka, to Iworyjczyk… wyrżnął się o źdźbło trawy.

fot. NewsPix

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Mocny transfer wewnętrzny w Ekstraklasie? Legia zainteresowana młodym obrońcą

Szymon Janczyk
0
Mocny transfer wewnętrzny w Ekstraklasie? Legia zainteresowana młodym obrońcą
Inne kraje

Chińska potęga utopiona w korupcji. Kłamstwa, zastraszanie i dożywocia

Szymon Piórek
0
Chińska potęga utopiona w korupcji. Kłamstwa, zastraszanie i dożywocia
Ekstraklasa

Chciała go Legia, on wreszcie błyszczy w Lechu. „Może grać w reprezentacji Portugalii”

Jakub Radomski
1
Chciała go Legia, on wreszcie błyszczy w Lechu. „Może grać w reprezentacji Portugalii”

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Mocny transfer wewnętrzny w Ekstraklasie? Legia zainteresowana młodym obrońcą

Szymon Janczyk
0
Mocny transfer wewnętrzny w Ekstraklasie? Legia zainteresowana młodym obrońcą
Inne kraje

Chińska potęga utopiona w korupcji. Kłamstwa, zastraszanie i dożywocia

Szymon Piórek
0
Chińska potęga utopiona w korupcji. Kłamstwa, zastraszanie i dożywocia
Ekstraklasa

Chciała go Legia, on wreszcie błyszczy w Lechu. „Może grać w reprezentacji Portugalii”

Jakub Radomski
1
Chciała go Legia, on wreszcie błyszczy w Lechu. „Może grać w reprezentacji Portugalii”

Komentarze

57 komentarzy

Loading...