Ryan Giggs był wściekły, gdy zobaczył go na śniadaniu z Coca-Colą w dłoni. George Best stwierdził, że żaden debiut zawodnika Manchesteru United nie podekscytował go do tego stopnia. Sir Alex Ferguson podczas meczu towarzyskiego ze Sportingiem krzyczał w stronę współpracowników: “kupujemy tego gówniarza już teraz!”. Cristiano Ronaldo prawdopodobnie zanotuje dzisiaj występ numer 293 w barwach Manchesteru United. Pierwszy od dwunastu lat. My cofamy się natomiast do 2003 roku, czyli do momentu, gdy cała ta niesamowita historia się zaczęła. Przygotowaliśmy dla was 10 anegdot o początkach CR7 w ekipie “Czerwonych Diabłów”.
Startujemy!
1. Zwycięski debiut
16 września 2003 roku Cristiano Ronaldo po raz pierwszy wystąpił w Premier League w barwach Manchesteru United. Pojawił się na boisku w 61. minucie meczu z Boltonem Wanderers w miejsce Nicky’ego Butta. Ku wielkiej ekscytacji publiczności, ponieważ oczekiwania wobec ściągniętego za grube miliony nastolatka były wręcz olbrzymie. Portugalczyk nie zawiódł w debiucie – wziął udział w akcji bramkowej, wywalczył rzut karny (zmarnowany przez Ruuda van Nistelrooya) i generalnie imponował szybkością oraz zaawansowaniem technicznym. “Czerwone Diabły” ostatecznie zwyciężyły aż 4:0, ale kiedy CR7 wchodził na murawę, gospodarze prowadzili tylko jednym golem. – Dwa tygodnie temu nikt nie słyszał o Cristiano Ronaldo. Dzisiaj zna go każdy – skwitował komentator.
– Coś niewiarygodnego – dodał sir Alex Ferguson w pomeczowym wywiadzie. Ówczesny trener “Kłusaków”, Sam Allardyce, nie ukrywał rozczarowania: – Mario [Jardel] opowiadał nam o możliwościach tego chłopaka, więc wiedzieliśmy, czego się spodziewać. Liczyłem, że dziś jeszcze nie zadebiutuje.
2. “Stałem się ważny?”
Sam Cristiano pierwszego dużego wywiadu po przeprowadzce na wyspy udzielił magazynowi FourFourTwo w listopadzie 2003 roku. “The Two Ronnies” – głosił tytuł, a z okładki zerkali na czytelników Cristiano Ronaldo oraz Ronaldo Luis Nazario de Lima. – Naprawdę jesteście dziennikarzami angielskiego magazynu? Chyba stałem się kimś ważnym, prawda? – zapytał żartobliwie CR7. I w swoim stylu zapewnił, że w takim klubie jak Manchester United cel dla młodego zawodnika może być tylko jeden – wygrać wszystko, co tylko jest do wygrania. – Tutaj nie można mieć innego podejścia – powiedział.
“Wszyscy mi powtarzali, że jestem lepszy niż reszta dzieciaków na Maderze razem wzięta, ale ja nie przywiązuję wagi do takiego gadania”
Cristiano Ronaldo w wywiadzie dla FourFourTwo (2003)
3. Wsparcie tłumacza
Ronaldo początkowo nie był medialną bestią. Pomocy jako tłumacz przy pierwszej pomeczowej rozmówce udzielił mu Gary Neville.
4. Trener-kolega
We wspomnianym debiucie z Boltonem portugalski skrzydłowy miał okazję wystąpić u boku swojego dzisiejszego szkoleniowca, Ole Gunnara Solskjaera. Ale za dużo sobie wtedy z Norwegiem nie pograł. Ferguson zdjął bowiem Solskjaera z boiska pięć minut po oddelegowaniu na murawę Ronaldo. W barwach “Czerwonych Diabłów” wystąpili tamtego dnia również Tim Howard, Phil Neville, Rio Ferdinand, Mikael Silvestre, Quinton Fortune, Roy Keane, Nicky Butt, Ryan Giggs, Paul Scholes, Ruud van Nistelrooy, Diego Forlan oraz Eric Djemba-Djemba. Stare dzieje. Oczywiście wszyscy zdążyli już odwiesić buty na kołku.
– To najbardziej ekscytujący debiut, jaki kiedykolwiek widziałem na Old Trafford – zachwycał się George Best.
5. CR28
Ronaldo w Manchesterze – podobnie jak cytowany wyżej Best, a także między innymi Eric Cantona i David Beckham – otrzymał koszulkę z numerem siedem, co tylko wzmogło zainteresowanie jego osobą. Dla osiemnastolatka był to olbrzymi honor, a z czasem siódemka stała się jego znakiem rozpoznawczym i koniec końców na stałe przylgnęła do pleców Portugalczyka. Dzisiaj trudno sobie wyobrazić Ronaldo – zwanego wszak często CR7 – bez siódemki na koszulce, to ważny element całej jego strategii marketingowej. Ale nie było wcale jego inicjatywą, by przejąć kultowy numer. Pierwotnie Cristiano chciał w United nosić koszulkę z numerem 28, podobnie jak wcześniej w Sportingu Lizbona. Pomysł z przyznaniem mu siódemki wyszedł wprost od sir Alexa Fergusona, głęboko przekonanego, że Ronaldo zapisze się na kartach historii klubu złotymi zgłoskami podobnie jak Best, Cantona czy Beckham.
– Nie odczuwam ciężaru siódemki – zapewniał w 2003 roku Cristiano. – Ale zdaję sobie sprawę, jak ważny to symbol. Ta świadomość dodatkowo mnie motywuje. Jestem jednak tylko dzieciakiem, który szuka własnej ścieżki. Beckham to Beckham, a ja to ja.
6. Wielkie otwarcie
Ferguson definitywnie zachwycił się możliwościami Ronaldo 6 sierpnia 2003 roku, gdy Sporting Lizbona z młodziutkim skrzydłowym w składzie pokonał 3:1 Manchester United w meczu towarzyskim zorganizowanym z okazji otwarcia Estadio Jose Alvalade – obiektu wzniesionego w ramach przygotowań Portugalii do organizacji piłkarskich mistrzostw Europy. Cristiano zabawił się tamtego dnia z defensorami “Czerwonych Diabłów” do tego stopnia, że po końcowym gwizdku jego popis był tematem numer jeden w szatni angielskiej ekipy. Ferguson nie zwlekał – jak wspominał Rio Ferdinand, sami zawodnicy United namawiali szkockiego managera i dyrektora Davida Gilla, by jak najszybciej kupili Ronaldo, zanim sprzątnie im go sprzed nosa inny klub.
Kilka dni później Portugalczyk był już oficjalnie piłkarzem Manchesteru.
– Dzieciak, o którym wcześniej w ogóle nie słyszeliśmy, gnębił nas przez cały mecz. W pewnym momencie nikt z nas nie chciał go już pilnować – opowiadał Mikael Silvestre. – Dziękowałem tamtego dnia Bogu, że nie grałem jako boczny obrońca.
– “O cholera, co za zawodnik” – pomyślałem. Po meczu napisałem SMS-a do brata, coś w stylu: “musimy kupić tego chłopaka” – wspominał z kolei Gary Neville. – Nie grałem w tym spotkaniu z powodu kontuzji, więc mecz oglądałem w MUTV. Nie było mnie w szatni. Jak się potem okazało – nie ja jeden doszedłem do wniosku, że trzeba ściągnąć Cristiano. Stało się to tematem numer jeden, nasze dyskusje dotarły do managera. Oczywiście drużyna nie powinna zabierać głosu w tematach transferowych, ale to była wyjątkowa sytuacja. Talent Cristiano nie mógł ujść naszej uwadze. Wszyscy byliśmy bardzo podekscytowani.
7. Włoskie zakusy
Oczywiście Ronaldo wzbudzał duże zainteresowanie na transferowym rynku. Na początku XXI wieku działy skautingowe i analityczne w klubach nie były aż tak szalenie rozwinięte jak dzisiaj, ale Cristiano był wszakże wychowankiem akademii Sportingu, ekipy słynącej ze szkolenia znakomitych zawodników.
Pod lupą Portugalczyka miał między innymi Juventus, o czym opowiadał Alessandro Moggi. Tak, z tych Moggich – syn słynnego Luciano. Według jego wspomnień agent Jorge Mendes usiłował zorganizować transfer Cristiano do Serie A i latem 2003 roku zaoferował swojego podopiecznego trzem klubom – Parmie, Lazio oraz właśnie “Starej Damie”. Ci pierwsi byli żywo zainteresowani ściągnięciem Portugalczyka, który miał stworzyć ofensywną mieszankę wybuchową u boku 21-letniego Adriano i 21-letniego Alberto Gilardino. Brzmi nieźle, prawda? Problem w tym, że właściciel Gialloblu, Calisto Tanzi, miał już wówczas olbrzymie problemy finansowe. Pieniądze, jakie Parma zarobiła na sprzedaży Adriana Mutu do Chelsea, zostały w całości przeznaczone na ratowanie jego podupadających biznesów, więc Sportingowi nie było już z czego zapłacić za Ronaldo. Wkrótce z Parmy zawinął się też Adriano, a potem cały klub rozleciał się pod ciężarem długów.
Manchester United wygra z Newcastle? Kurs: 1,20 w Fuksiarzu!
Wróćmy więc do Juventusu.
– W 2003 roku Cristiano Ronaldo został zaoferowany Parmie i Lazio, ale obie drużyny zrezygnowały z zakupu Portugalczyka. Juventus był zainteresowany podpisaniem kontraktu – opowiadał Moggi na łamach “La Gazzetta dello Sport”. – Sam pojechałem do Lizbony na spotkanie z Jorge Mendesem, agentem Ronaldo. Pomysł był taki, żeby dokonać wymiany. Klub chciał się pozbyć Marcelo Salasa i zaoferowano go Sportingowi. Obie strony dobiły targu. Przeszkodę stanowił tylko sam Salas – portugalski futbol wydawał mu się mało atrakcyjny, więc odmówił transferu do Sportingu. Kontrakty i papiery były gotowe, Ronaldo szczęśliwy, że zagra w Juventusie. To był dzień, w którym mogliśmy zmienić historię europejskiego futbolu.
Zdecydowanie ściągnięcie Salasa za blisko 30 milionów euro to jeden z najgorszych zakupów w historii Juventusu. Nie dość, że reprezentant Chile prawie przez cały czas się w Turynie leczył , to jeszcze storpedował możliwość zatrudnienia Cristiano Ronaldo. Wielopłaszczyznowa klapa. Ciekawostką jest natomiast fakt, że w latach 90. Juve i Parma czaiły się na inną perełkę z akademii Sportingu – Luisa Figo. I wtedy również do transferu nie doszło, choć z zupełnie innych względów.
8. Migrena Johna O’Shea
O ile piłkarze Manchesteru United nie mieli pojęcia o istnieniu Cristiano Ronaldo dopóki ten kilka razy nie objechał ich w trakcie sparingowego spotkania, to sir Alex Ferguson sporo o utalentowanym graczu Sportingu wiedział. Wstępny cynk dał mu Carlos Queiroz, jego portugalski asystent. Ferguson wysyłał więc do Lizbony obserwatora, niejakiego Jima Ryana, który dostarczył mu bardzo pochlebne raporty na temat możliwości Portugalczyka. Ale dopiero tak zwany “test oka” sprawił, że szkocki manager zapałał żądzą posiadania Ronaldo w swoim zespole. Natychmiast. Przed spotkaniem kluby były dżentelmeńsko dogadane, że Cristiano pogra jeszcze przez dwa lata w Sportingu, pomoże klubowi w osiągnięciu sukcesów, a dopiero potem ruszy na podbój Premier League, o ile Manchester United wciąż będzie nim zainteresowany. Towarzyska potyczka “Czerwonych Diabłów” ze Sportingiem – będąca zresztą częścią dealu – zmieniła wszystko.
Jedna z wersji opowieści głosi, że Ferguson już w trakcie meczu miał wywrzaskiwać do swoich współpracowników, że nie opuści Lizbony dopóki transfer Cristiano Ronaldo nie zostanie dopięty. – Bierzemy gówniarza już dziś! John [O’Shea] skończy ten mecz z pieprzoną migreną! – nie mógł się nadziwić Szkot, gdy Ronaldo kolejny raz ośmieszył defensora United. – Na litość boską, John, zrób coś z tym chłopakiem! Kryj go krócej – pieklił się “Fergie”.
Ostatecznie Ronaldo trafił na Old Trafford za 19 milionów euro.
– Doskonale pamiętam ten dzień i ten mecz. Byłem szczęśliwy. Miałem przecież okazję, by zagrać z jedną z najlepszych drużyn świata na nowym stadionie Sportingu. Mecz rzeczywiście był spektakularny. Zdawałem sobie sprawę, że jestem obserwowany, nie tylko przez przedstawicieli Manchesteru. Interesowało się mną wiele klubów. Już przed spotkaniem wspomniałem kumplom z akademii, że lekko się denerwuję – wspominał sam Cristiano w rozmowie z DAZN.
“Zawsze jestem zdenerwowany przed wielkimi meczami. To część sportu. Kiedy się stresujesz, działasz na najwyższych obrotach”
Cristiano Ronaldo w rozmowie z DAZN (2018)
9. Otwarcie licznika
Na pierwszą bramkę w Premier League przyszło Portugalczykowi zaczekać do 1 listopada 2003 roku. “Czerwone Diabły” pokonały wówczas 3:0 Portsmouth, a Ronaldo otworzył wynik uderzeniem (a właściwie centrostrzałem) z rzutu wolnego. Potem zanotował też asystę przy trafieniu Roya Keane’a.
Summa summarum w premierowym sezonie ligowym w Anglii portugalski skrzydłowy zanotował cztery trafienia. W wyjściowym składzie Manchesteru wybiegał dość często jak na takiego żółtodzioba, ale nie zawsze. Ferguson zresztą od początku stawiał sprawę jasno. – Powiedziałem mu, że w United otrzyma najlepszą możliwą ścieżkę rozwoju. Wiedziałem, że możemy uczynić z niego zawodnika światowej klasy. Ale musiał być cierpliwy – opowiadał “Fergie”.
Cierpliwości do Portugalczyka nie mogło też zabraknąć szkockiemu szkoleniowcowi. Wprawdzie kibice Manchesteru United początkowo zachwycili się ściągniętą z Lizbony perełką i zaczęli nawet podśpiewywać: “jest tylko jeden Ronaldo”, ale dość szybko się okazało, że Cristiano nie jest bynajmniej graczem pozbawionym wad. Już po paru miesiącach pobytu na wyspach dorobił się on łatki nurka wymuszającego przewinienia w wyjątkowo irytujący i bezczelny sposób. Ferguson przyznał po latach, że zajęło mu półtora roku, by wyperswadować niesfornemu podopiecznemu notoryczne popisy aktorstwa, które, co tu kryć, drażniły też innych zawodników Manchesteru. Między innymi Ruuda van Nistelrooya, który później popadł zresztą w konflikt z Ronaldo. – Małe gierki na treningach United bywały brutalne – na łamach The Sun opowiadał Tony Coton, były trener bramkarzy w ekipie “Czerwonych Diabłów”. – Doświadczeni gracze pokroju Roya Keane’a czy Rio Ferdinanda nie mieli dla Ronaldo taryfy ulgowej. Ferguson nie ingerował. To była twarda szkoła.
10. Nurek z pucharem
Nie może zatem specjalnie dziwić, że na pierwszym etapie swojej przygody z “Czerwonymi Diabłami” nastoletni Ronaldo nie trzymał się ze starszyzną. Nie pasował do tego towarzystwa. Jego najbliższymi kumplami z szatni byli Kleberson, Eric Djemba-Djemba i Diego Forlan, a zatem gracze należący raczej do grupy autsajderów. Dwaj pierwsi trafili przecież na Old Trafford w tym samym oknie transferowym co Cristiano, a Forlan nigdy do końca nie zaaklimatyzował się w Anglii. Choć, co ciekawe, to właśnie Urugwajczyk po latach pozwolił sobie na dość kpiące wypowiedzi na temat swojego byłego kolegi w ekipy.
– W przeciwieństwie do Beckhama, Cristiano w szatni był egoistą – oznajmił Forlan na antenie Fox Sports Radio. – Zawsze starał się ustawiać blisko lustra. Mógłby spędzać przy nim całe dnie. David zachowywał się normalnie – chodził rozczochrany i tak dalej. Ronaldo nigdy nie zapominał o poprawieniu fryzury.
CR7 strzeli dziś przynajmniej dwa gole? Kurs: 3,10 w Fuksiarzu!
Do dość interesującego z dzisiejszej perspektywy starcia doszło też pewnego dnia między Cristiano a Ryanem Giggsem. Według wspomnień Ole Gunnara Solskjaera Walijczyk rzucił się na młodszego kolegę z dziką furią podczas wspólnego lunchu w ośrodku treningowym, przyparł go do ściany i jął szarpać niczym kukiełkę. O co poszło? Otóż Ronaldo przyszedł na śniadanie… z puszką Coca-Coli w ręku, co stało w sprzeczności z wewnętrznym regulaminem zespołu. Giggs postanowił natychmiast dać Portugalczykowi nauczkę, no i jak widać podziałało, ponieważ podczas ostatnich mistrzostw Europy Ronaldo dorobił się reputacji przeciwnika napojów gazowanych.
Pomimo tych większych i mniejszych napięć, Ronaldo pierwszy sezon zakończył z Pucharem Anglii na koncie.
W finale rozgrywek “Czerwone Diabły” pokonały 3:0 Millwall, a Ronaldo zdobył gola po strzale głową. W całym turnieju zanotował dwa trafienia i trzy asysty. Jego popisem był mecz 5. rundy, gdy w derbach miasta ekipa United okazała się lepsza od Manchesteru City i zwyciężyła 4:2. Choć co do zasady cały sezon niespecjalnie się podopiecznym sir Alexa Fergusona udał – trzecie miejsce w Premier League było sporym rozczarowaniem, tym bardziej że najwięksi rywale United w tamtym okresie, londyński Arsenal, zgarnęli mistrzostwo bez ani jednej porażki w całych rozgrywkach.
Największe sukcesy CR7 w “Teatrze Marzeń” miały dopiero nadejść. No ale to już materiał na inną opowieść. Opowieść, której kolejny rozdział zapewne zostanie dzisiaj otwarty.
fot. NewsPix.pl / Getty Images