Adam Buksa jest kolejnym napastnikiem za kadencji Paulo Sousy, o którym trudno powiedzieć złe słowo na początku przygody reprezentacyjnej. Najpierw swoją przydatność pod nieobecność Milika i Piątka pokazał Świderski, później swoje trzy grosze wcisnął Jakub Świerczok. Teraz, jeśli mowa o debiutach w dorosłej kadrze, lepszego startu nie mógł sobie wymarzyć nowy etatowy partner Roberta Lewandowskiego.
Oczywiście to tylko dwa mecze z Albanią i San Marino. Sprawdziany, umówmy się, dość łagodne. Ale mimo wszystko nie można przejść obojętnie obok faktu, że piłkarz NE Revolution potrafił dobrze sprzedać wachlarz swoich możliwości szerszej publice. Dał sygnał, że wrześniowe zgrupowanie nie musi być jego ostatnim słowem.
Widzimy, że to piłkarz o konkretnej charakterystyce. Mocny fizycznie, z dobrym timingiem w polu karnym, świetny w pojedynkach powietrznych. Gol strzelony z Albanią – z główki. Dwa na trzy z San Marino – tak samo. Mimo że w trochę innych konfiguracjach czasowo-przestrzennych, Buksa zdążył udowodnić, że jest asem przestworzy. I nie piszemy tego wyłącznie na podstawie występów w koszulce reprezentacji Polski. Adam tę zdolność przeszczepił z realiów klubowych, niejako potwierdził świetną formę z boisk MLS-u. W obecnym sezonie strzelił już 10 bramek, oczywiście większość głową. Idzie na życiówkę, bo najwięcej trafień uzbierał dla Pogoni Szczecin w kampanii 2018/2019, konkretnie 11. Gole w kadrze zatem to żaden przypadek.
500 PLN ZWROTU BEZ OBROTU – ODBIERZ BONUS NA START W FUKSIARZ.PL!
Świderski ma godnego konkurenta
Tak naprawdę nie wiemy, jak ułoży się hierarchia polskich napastników, kiedy do pełni zdrowia wrócą Arkadiusz Milik i Krzysztof Piątek. Z jednej strony z takich piłkarzy nie sposób przecież zrezygnować. Z drugiej – Paulo Sousa ma prawo przywiązać się do wykreowanych przez siebie żołnierzy, którzy dostarczają konkretne liczby jako postacie z drugiego szeregu. Tak więc nie będzie herezją stwierdzenie, że Portugalczyk za jakiś czas będzie musiał sięgnąć po tabletki na ból głowy. Wybór na pozycji “partner Lewandowskiego” będzie zakrawał o problem bogactwa.
Do tej pory wydawało się, że temu miejscu najbliżej jest Świderskiemu. On też strzelił gola w debiucie, a potem właściwie w każdym spotkaniu, na Euro 2020 również, udowadniał, że na reprezentacyjnym poziomie może się obronić. Dzisiaj na podobny status pracuje Adam Buksa, który niezależnie od wyniku starcia z Anglią będzie wygranym wrześniowego zgrupowania. Napastnika rozliczamy z bramek, a te wychowanek Wisły Kraków dostarczył. Bardzo ważny gol z Albanią na 2:1 do szatni, potem hattrick z San Marino. Jasne, ktoś może tę zdobycz deprecjonować. Ale chodzi tu o sam kunszt, umiejętność strzelecką, która może przydać się na starcia z silniejszymi rywalami.
ŚWIDERSKI – ŻOŁNIERZ, KTÓREGO POTRZEBOWAŁ (NIE TYLKO) LEWANDOWSKI
Buksa to napastnik o nieco innej charakterystyce niż Świderski, co paradoksalnie może mu pomóc. Paulo Sousa lubi wykorzystywać piłkarza u boku “Lewego” w sposób zadaniowy. A więc nie zdziwilibyśmy się, gdyby po pozytywnej weryfikacji ze słabszymi zespołami ten gość mierzący 1,93 m wzrostu odegrał ważną rolę w przyszłości. Tyle że, rzecz jasna, w trudniejszych okolicznościach.
Typowa “dziewiątka”, którą warto mieć
Istnienie Buksy w kadrze narodowej można by podsumować jednym zwrotem: po prostu warto go mieć. Gdzieś na horyzoncie, w zasięgu ręki, w odwodzie – gdziekolwiek. Najważniejsze, że po jego debiutanckiej przygodzie mniejsza liczba kibiców będzie psioczyć na MLS. Bo, jak widać, skuteczny napastnik tam, to skuteczny napastnik po przyjeździe do Europy. Nieprzypadkowo Buksa miał w tym roku oferty z ligi włoskiej, drugiej niemieckiej i hiszpańskiej. Mimo 25 lat na karku to wciąż zawodnik rozwojowy. I przydatny o tyle, że Lewandowski może czuć się przy nim swobodnie jako zawodnik bardziej ruchliwy, ten, który w linii ataku może brać ciężar za rozgrywanie akcji. To dobry układ, ma potencjał.
Czy Adama Buksę umieścilibyśmy w top3 polskich napastników? Nie, ale nie tylko taką hierarchią można się przecież posługiwać przy ocenie zawodnika. Każdy selekcjoner ma to do siebie, że lubi czasami wykreować nieoczywiste postacie. Takie, które na papierze nie są lepsze od innych, acz najlepiej odpowiadają oczekiwaniom trenera. Warto taki czynnik wziąć pod uwagę, bo niewykluczone, że zadziała na korzyść Buksy. Nawet jeśli na następnym zgrupowaniu go nie zobaczymy, to jego nazwisko na liście powołanych w dalszej przyszłości nie powinno już nikogo dziwić.
Dwa, może trzy występy i cztery gole, a do tego pozostawione dobre wrażenie. Do zdania pełnego egzaminu brakuje jeszcze godnego zaprezentowania się na tle mocnego rywala, ale nawet bez kropki nad “i” w tej postaci Buksę trzeba uznać za naprawdę miły akcent eliminacji do mundialu w Katarze. A jeśli udałoby mu się ukąsić Anglię, mówilibyśmy o najlepszej wisience na torcie z możliwych. To byłaby bajka, amerykański sen na polskich ziemiach.
Fot. Newspix