Ach, San Marino. Znowu się spotykamy! Być może to nasze osobiste skrzywienie, bo jednak w meczach z San Marino działo się sporo rzeczy wartych opisania, ale odnosimy wrażenie, że z tą sympatyczną bandą los kojarzy nas jeszcze częściej niż z Anglikami, a z Anglikami kojarzy nas naprawdę co kilka sezonów. Cóż nowego właściwie można napisać, gdy po raz kolejny reprezentacji 40-milionowego państwa przychodzi zmierzyć się z narodem spokojnie mieszczącym się na stadionie w Poznaniu?
Zazwyczaj ograniczamy się do dwóch punktów. Po pierwsze – bez sensacji. Po drugie – bez kontuzji. Dziś możemy dodać jeszcze dodatkowy podpunkt – panowie, dajcie nam trochę słońca, bo w kościach coraz mocniej czuć nadchodzącą jesień.
San Marino – Polska. Po pierwsze – spokojnie
Czy my ten mecz wygramy? Bez cienia buty, bez cienia arogancji należy odpowiedzieć: tak, my ten mecz wygramy. Nawet w najgorszych momentach rodzimego futbolu, nawet na największych zakrętach i w najdzikszych latach, gdy selekcjoner z przypadku zbierał piłkarzy z ligowych ekip, San Marino pokonywaliśmy. Tak, tak, raz zdarzyło się to dość haniebne 1:0, po ręce Furtoka. Ale poza tym to jest zwycięski marsz, co nikogo nie może dziwić – bo nasi rywale od początku kroczą ścieżką większych i mniejszych porażek.
Natomiast chcielibyśmy jasno podkreślić – nikogo nie satysfakcjonuje, że sobie po prostu wygramy. Założenia są jasne – zrobić to tak, by nie zmęczyć kibiców, jak podczas długich okresów gry z Albanią. Zrobić to tak, by kluczowi zawodnicy mogli choć trochę odsapnąć, tak jak dzisiaj przedstawiał to na konferencji Paulo Sousa. No i wreszcie – chcielibyśmy zobaczyć mecz nieco inny, niż ten z Andorą. To też był outsider do dziabnięcia, to też były pewne 3 punkty, a jednak – styl pozostawił trochę wątpliwości, choć przecież wystawiliśmy wówczas nasze trzy strzelby, Piątka, Milika i Lewandowskiego.
EARLY PAYOUT W FUKSIARZU – WYGRYWAJ PRZED KOŃCEM MECZU!
Teraz pragnęlibyśmy po prostu ładnego, przyjemnego meczu z wysokim wynikiem. Dużo goli. Dobra gra zawodników z drugiego szeregu. Żeby ten mecz zostawiał nas w przekonaniu, że faktycznie Sousa coś tam sobie buduje, a nie tylko płynie z wiatrem, czy właściwie – na łodzi ciągniętej przez Roberta Lewandowskiego. Często przed takimi meczami zresztą poruszaliśmy podobne tematy. Bo Polacy wolą grę z kontry, bo my się źle czujemy, gdy jest konieczność ataku pozycyjnego. Sousa przychodził jako gość, który nauczy nas nieco odmiennego podejścia. Kiedy to ma być widoczne, jeśli nie w meczu z outsiderami.
Panie Sousa, chcielibyśmy teraz sobie usiąść w fotelach i pomyśleć – grają tak, jak pan obiecał.
San Marino – Polska. Po drugie – bez urazów
Paradoksalnie – tym razem to jest chyba podpunkt ważniejszy. Przy obecnym szpitalu w reprezentacji Polski każdy kolejny uraz, choćby najbardziej niewinny, stawia nas w fatalnej sytuacji przed meczem z Anglią. Właściwie pozycja po pozycji, formacja po formacji, mamy spore problemy ze zdrowiem.
Atak? Wypadło trzech, z czego dwóch właściwie podstawowych zawodników:
- Krzysztof Piątek
- Arkadiusz Milik
- Dawid Kownacki
Pomoc? Tu jest równie źle, z urazami, wirusami bądź kontuzjami zmagają się dwaj zawodnicy podstawowego składu oraz pięciu, którzy zdrowi i w formie byliby pewniakami do powołania:
- Piotr Zieliński
- Mateusz Klich
- Sebastian Szymański
- Kacper Kozłowski
- Jacek Góralski
- Krystian Bielik
- Bartosz Kapustka
W obronie mamy w teorii najmniejsze braki, ale tutaj też każda absencja jest bardziej odczuwalna. Na Bereszyńskiego trzeba chuchać i dmuchać, żeby znowu nam się nie posypała wizja gry. Poza tym tak naprawdę – bardziej niż urazy dały nam się we znaki decyzje trenerów klubowych, m.in. w Cagliari, Southampton czy Salzburgu. Dlatego cel na San Marino jest prosty – nikogo do tej listy wykluczonych już nie dopisywać.
Wszystko wydaje się jasne: nie chcemy wiele, chcemy tylko ładnej gry, wielu goli, pewnych trzech punktów, oszczędzania kluczowych zawodników i ochrony zdrowia całej kadry na przestrzeni pełnych 90 minut. Czy to naprawdę tak wiele?!
San Marino – Polska. Kursy, typy bukmachera Fuksiarz.pl
Jakub Olkiewicz: Nie jest łatwo typować w meczu, gdzie bukmacherzy zakładają, że liczenie goli zaczynamy dopiero po trzeciej czy czwartej bramce Polaków. Typowanie jest utrudnione tym bardziej, że zazwyczaj zakładam najgorsze scenariusze – a najgorszy scenariusz na mecz z San Marino to po prostu niskie, dwubramkowe zwycięstwo. Poszperałem jednak trochę w ofercie i znalazłem coś interesującego. Liczba fauli. Zazwyczaj w tego typu spotkaniach nie ma zbyt wielu kartek, ale coś mi się wydaje, żę przy strategii meczowej Paulo Sousy – Sanmaryńczycy będą zmuszeni do częstego przerywania akcji w nieprzepisowy sposób. Stawiam więc na większą liczbę fauli ze strony San Marino – według bukmacherów będzie to sporym zaskoczeniem. Kurs? 2,50 na Fuksiarz.pl.
Leszek Milewski: Co tu dużo gadać – rozwalimy ich. Powieziemy. Nie damy wytchnienia, nie pozwolimy zrobić na boisku nic. Dlatego stawiam, że reprezentacja San Marino nie będzie miała w tym meczu nawet jednego spalonego. Nawet tyle im nie damy ugrać. Kurs: 3,25 w Fuksiarz.pl.
fot. FotoPyk