Ci, którzy chcieli dać Górnikowi Łęczna nadzieję, przed tym sezonem mówili: a może okażą się taką Wartą Poznań? Wartę Poznań też przecież skreślano. Mówiono, że ma za mało nazwisk. A jednak pokazała, że można.
Dzisiaj ta Warta Poznań brutalnie zweryfikowała jednak potencjał Górnika.
0:4. Różnica klas pod względem stylu i indywidualnych umiejętności. Momentami ośmieszenie i flirtowanie z popisami takimi, jak 0:6 Stali Mielec z Wisłą Kraków. Wygląda na to, że tydzień temu Zagłębie Lubin wsadziło łęcznian na karuzelę, a dzisiaj Warta pomogła się beniaminkowi na niej wygodnie rozsiąść. Zejść z niej można, ale szybkość coraz większa.
GÓRNIK ŁĘCZNA – WARTA POZNAŃ: MOŻE NIE NAJGORZEJ, ALE JAKO TAKO
Szanujemy Leandro z Górnika Łęczna. Brazylijczykowi w grudniu stuknie 38 lat. Dobry duch zespołu, przywiązany do klubowych barw, do tego troszkę zakochał się w Polsce (a nawet bardziej niż troszkę). Ale z całym szacunkiem: jeśli twoim głównym pomysłem na ofensywę jest gra przez 38-letniego lewego obrońcę, to jednak nie dziw się, że golami nie sypie jak z rękawa. Tak natomiast Górnik wyglądał w pierwszej połowie: prawa strona w zasadzie nie istniała. Piłka do Leandro i martw się chłopie, weź zrób coś, my popatrzymy.
I tak trzeba oddać, że mimo takiej przewidywalności Górnik COKOLWIEK stworzył. Dwa razy głową uderzał Krykun. Ani razu nie zapachniało golem, ale, by tak rzec, coś się działo. Raz dogrywał – nie zgadniecie – Leandro, a raz wyjątkowo z prawej strony lobika posłał Cierpka.
Tworek wyczekał Górnika, wprowadzał natomiast konsekwentnie swój plan od pierwszej minuty. Nie miał zamiaru forsować tempa, choć rzecz jasna był faworytem w tym meczu. Nie miał nawet ochoty prowadzić gry, chętnie oddał piłkę. Czekał na kontry, szukał przechwytów i to też się sprawdziło. Nie mieliśmy za wielu piłkarskich fajerwerków w tej części gry, ale akcja bramkowa – godna uwagi.
Jest nacisk i wyłuskanie piłki w pierwszej fazie.
Łęczna radzi sobie, ale idzie druga zbiórka. To już uruchamia kontrę.
Poprowadził piłkę Czyżycki, Corryn błysnął fajnym podaniem i bardzo pewnie skończył to Zrelak.
Swoją drogą, Zrelak naprawdę wyglądał jak zawodnik, który odnalazł formę. Nieźle bił stałe fragmenty i już zaraz na początku meczu właśnie z wolnego mógł mieć asystę do Jakóbowskiego.
GÓRNIK ŁĘCZNA – WARTA POZNAŃ: HORROR NA LUBELSZCZYŹNIE
To, co Górnik zagrał przy wyprowadzaniu piłki tuż po zmianie stron, to był horror jakich mało. Nie ta liga. Nie ta półka. W zasadzie autodestrukcja.
- Gostomski wyrzuca piłkę, Corryn z przechwytem i świetnym dograniem w pole karne, Zrelak powinien to strzelić, ale nie strzela
- Midzierski gdzieś na trzydziestym metrze od własnej bramki daje sobie odebrać piłkę, zabiera to Corryn i pewnie kończy na 2:0 (poniżej zobaczcie, tak, Midzierski z takiej sytuacji zrobi bramkę Warty)
- Chwilę potem Midzierski znowu oszukany przez Corryna, Corryn jeszcze odbiór poprawił założeniem siatki
- Leandro potrafił stracić piłkę we własnym polu karnym
- Mak wbiega w Matuszewskiego
A jeszcze przecież był w tym fragmencie fantastyczny strzał Czyżyckiego zza szesnastki. Warta mogła z tego wszystkiego strzelić ze cztery bramki w dziesięć minut. Strzeliła jedną, ale niebawem poprawiła na 3:0 – tym razem stałym fragmentem. Zrelak z kornera, zgranie Ivanova, głową jeszcze przedłuża Ławniczak i kończy to Corryn.
Belg był zdecydowanie bohaterem meczu. Miał wejść w buty Makany Baku, tak zapowiadano ten transfer. Słabo to wyglądało w dwóch pierwszych kolejkach, natomiast dzisiaj pokazał nie tylko liczby, ale też mnóstwo polotu i jakości. Niemniej zła wiadomość dla Corryna jest taka, że co tydzień z Górnikiem Łęczna grał nie będzie.
Do końca meczu Górnik szukał ambitnie honorowej bramki, mógł zamalować Śpiączka, mógł Krykun, ale Lis do spółki ze słupkiem dali radę. Warta już się nie szarpała, ale i tak sytuacje stwarzały się same – to Matuszewski świetnie dograł w pole karne, mógł to strzelić Kuzimski, to kolejne radosne straty na własnej połowie. W doliczonym czasie gry na 4:0 poprawił Grzesik i znowu parodia gry obronnej u gospodarzy. Baranowski skakał dwa razy do przecięcia piłki, dwa razy w zasadzie to przegrał. Stoper Ławniczak tym samym dwie asysty w tym meczu, obie głową.
Mamy sympatię do Górnika Łęczna, bo wiemy, że ten awans został zrobiony za pieniądze o wiele mniejsze, niż mieli pierwszoligowi rywale. Górnik boksował ponad stan, a zrobił sukces. Ale w dzisiejszym meczu wyglądali nie jak ambitny beniaminek, tylko jak fragment mema “jak oni się tam znaleźli“. Można mieć ambicję, można walczyć, ale bez wzmocnień ten zespół może przeżyć o wiele więcej takich meczów jak dziś. Przecież z całym szacunkiem dla Warty, ale są większe ligowe wyzwania niż podejmowanie jej na własnym stadionie.
Fot. NewsPix