Potwierdziła się informacja o tym, że Rafał Wolski przez najbliższe półtora roku będzie grał na wypożyczeniu w KV Mechelen. Jeśli pukacie się właśnie w głowę, to w pełni was rozumiemy. Rafał zaliczył w krótkim czasie całkowity zjazd. Jeszcze niedawno miał łatkę utalentowanego gracza, trafił do mocnej Fiorentiny, a teraz będzie (?) grał w Belgii. I to nie w czołowej drużynie ligi, tylko takiej, która może mieć problem z tym, by utrzymać się w Jupiler League. Czyli w teorii dramat, a w praktyce… W praktyce może okazać się, że to najlepszy ruch, jaki mógł wykonać.
O przyczynach jego niepowodzenia w Bari pisaliśmy już wcześniej tutaj. Krótko mówiąc – Bari to była jedna, wielka prowizorka. Drużyna budowana na wariackich papierach, oparta o wypożyczone odrzuty z Serie A, bez jakiegokolwiek zgrania i pomysłu na grę. Najgorsze jednak było to, że Wolski pasował tam jak Andrzej Strejlau do programu ‘Gwiazdy tańczą na lodzie’. Tak naprawdę nie było tam dla niego miejsca na boisku – Bari grało ustawieniem 4-3-3, bez ofensywnego pomocnika, z prostym, czy raczej prostackim planem taktycznym: odebrać piłkę i kopnąć ją do przodu, może coś się uda zrobić. Po co był im Wolski i po cholerę Rafał tam poszedł – nie wiemy do tej pory. Pytanie do jego doradców.
Natomiast w Mechelen już na starcie wygląda to dużo, dużo lepiej. Co prawda nie chce nam się wierzyć w bajki o tym, że Malinois pokazują jakąś piękną, ofensywną piłkę, ale na papierze wydaje się to wszystko całkiem sensowne. Przede wszystkim Mechelen gra zazwyczaj w ustawieniu 3-5-2 z jednym ofensywnym pomocnikiem, czyli przynajmniej tym razem Wolski nie będzie miał problemu z tym, by w ogóle pasować do taktyki swojej drużyny. Nawet gdy trener Aleksandar Janković ustawia drużynę w innej formacji, to zawsze jest w niej miejsce dla ofensywnego pomocnika – także pod tym względem ten transfer ma sens.
Kolejna kwestia to styl gry – Mechelen gra krótkimi podaniami, unika wybijania na ślepo do przodu, stara się pograć piłką. Innymi słowy – jeśli chodzi o taktykę i styl gry, Wolski nie mógł lepiej trafić. Zwłaszcza, że na jego pozycji nie ma w klubie wielkiej rywalizacji – podstawowym graczem jest Sofiane Hanni, ściągnięty latem za darmo z tureckiego Ankarasporu. Francuz o algierskich korzeniach miał niezłe wejście do klubu, ale od dłuższego czasu zawodzi – w ostatnich 14 kolejkach nie zaliczył ani jednej asysty i strzelił zaledwie jedną bramkę, a kibice narzekają na to, że jest nieskuteczny w kluczowych momentach akcji. Innymi słowy – ogórek, którego Wolski powinien spokojnie wygryźć ze składu.
Bo jeśli nie wygryzie, to naprawdę najwyższy czas odstawić dumę na bok i wrócić do Polski.