Jest coś wymownego w tym, że nowy sezon Ekstraklasy zaczął się od starcia Termaliki ze Stalą Mielec. Równie dobrze kilka lat temu mogliśmy wystartować od symbolicznej już pary Górnik Łęczna – Podbeskidzie. Trudno było się spodziewać fajerwerków, za to mogliśmy liczyć na trochę zabawy i faktycznie takowa była. Szkoda tylko, że jedynie do początku drugiej połowy.
Bruk-Bet Termalica Nieciecza – Stal Mielec: przypadkowy karny dla gości
Bruk-Bet do przerwy był drużyną wyraźnie lepszą i zasłużenie prowadził. U gości pokazywał się Maksymilian Sitek, a tak to płacz i zgrzytanie zębów. Wydawało się, że podopieczni Mariusza Lewandowskiego spokojnie będą kontrolowali przebieg boiskowych wydarzeń i poszukają następnego gola.
A tu zonk.
Marcin Wasielewski dostał piłką w rękę po wstrzeleniu jej przez Krystiana Getingera i sędzia podyktował rzut karny. Realnie zagrożenie dla bramki Tomasza Loski znikome, nic się nie działo, a tu jedno pechowe zagranie (bo chyba głównie o pechu można mówić) i nagle Stal łapie oddech. Grzegorz Tomasiewicz pewnie wykonał jedenastkę, mimo że Loska próbował go dekoncentrować, stając przy jednym ze słupków i odsłaniając praktycznie całą bramkę.
I w zasadzie w tym momencie spotkanie się skończyło. Później przez kilkadziesiąt minut oglądaliśmy festiwal człapania z obu stron. Mielczanom trzeba oddać, że trzymali Termalikę daleko od swojej szesnastki i osiągnęli przewagę w posiadaniu piłki. Wszystko super, tyle że nie potrafili zrobić z tego faktu jakiegokolwiek użytku w kontekście ofensywy. Kilka minut rozgrywania po obwodzie, ja trochę do przodu, ty trochę do tyłu i powtarzamy. Sytuacji zero. Dopiero w samej końcówce Termalika lekko się przebudziła – rezerwowy Kacper Śpiewak popodbijał sobie w polu karnym przy asyście obrońców i huknął w boczną siatkę, a centrostrzał Pawła Żyry zmusił do wysiłku Michała Gliwę.
Bruk-Bet Termalica – Stal Mielec: Terpiłowski strzela w debiucie
No właśnie, Gliwa. W normalnych okolicznościach pewnie broniłby Rafał Strączek, ale temat jego transferu ciągle jest otwarty i trener Adam Majewski wolał go nie wystawiać. Być może tego żałował, bo doświadczony golkiper sprezentował “Słonikom” gola. Dostał normalne podanie od swojego obrońcy, a wybił piłkę jakoś tak niedbale, niechlujnie i po przytomnym odegraniu Adama Radwańskiego premierowe trafienie w Ekstraklasie zanotował Ernest Terpiłowski. Uderzył z kaziora, z kapy, z czuba czy jak to tam nazwiemy i wpadło idealnie. 19-latek tym samym odkupił z nawiązką swoje winy przy wcześniejszej kontrze.
To było istne kuriozum. Radwański świetnie wypuścił Hlouska, Termalika wyszła z kontrą 3 na 1. Czech był sam na sam i ewidentnie zgłupiał, zwłaszcza że miał piłkę na prawej nodze. Ostatecznie niedokładnie podał do Terpiłowskiego, który i tak cały czas znajdował się na kilometrowym spalonym, jakby zupełnie nie znał przepisów. Akcja jak kiedyś u Flavio Paixao i Jacka Kiełba, tylko w wersji hard.
Co do Radwańskiego, do przerwy był zdecydowanie najlepszy na boisku. Zaliczył asystę i napędził kontrę z Hlouskiem, a na początek po jego dalekim dograniu do bardzo dobrej okazji doszedł Muris Mesanović. Tutaj jednak trzeba oddać Gliwie, że szybko wyszedł z bramki, zmniejszył kąt i został trafiony przez bośniackiego napastnika. Później Mesanović miał jeszcze jedną szansę, lecz niecelnie huknął po podaniu Stefanika. Fajnie pokazywał się do piłek za plecy obrońców, ciągle ich naciskał i to też jego pressing wymusił błąd Gliwy przy golu. Termalika powinna mieć z niego pożytek, bo czysto piłkarsko także wydaje się niezły. Gdyby jeszcze wykorzystał tę sytuację…
Stal poza jednym groźnym uderzeniem Sitka na samym początku, w pierwszej połowie prezentowała się fatalnie. Środek pola został zdominowany, wahadłowi nie potrafili wykazać się z przodu, a Kolew… Cóż, atak z nim istniał teoretycznie. Wiktor Biedrzycki całkowicie ustawił sobie Bułgara, wygrywał z nim praktycznie wszystkie pojedynki powietrzne. Zresztą, nie tylko z nim. Przy jego nazwisku również można postawić plusa.
Trudno wyciągać daleko idące wnioski po jednym spotkaniu, ale Stal raczej nie zasiała ziarna wątpliwości u tych, którzy typowali ją do spadku. Termalica rozczarowała w drugiej odsłonie i też nie dała specjalnych powodów, aby zakładać, że stać ją na coś więcej niż utrzymanie.
Fot. Newspix