Wolelibyśmy takie podsumowanie pisać później, bo znaczyłoby to, że gramy dalej i jeszcze nie czas na noty. Niestety, Polacy zaserwowali nam klasyczny zestaw trzymeczowy, choć bez spotkania o honor, ale jakie to ma znaczenie. Niewielkie. W każdym razie, nie przedłużając, wystawiliśmy oceny polskim reprezentantom za cały turniej. Jedziemy.
Wojciech Szczęsny – 4
Wreszcie zaliczył spektakularną interwencję na dużym turnieju, z Hiszpanią, ale czy można powiedzieć, że to były dobre mistrzostwa w jego wykonaniu? Absolutnie nie. W gruncie rzeczy nie ratował nas jak Fabiański ze Szwajcarią 2016, o Borucu 2006 i 2008 nie wspominając. Jak rywale oddawali groźniejszy strzał, to on po prostu wpadał do bramki. Nawet ten gol na 3:2 dla Szwecji… Najpierw złe wybicie, potem interwencja, jakby rzucał się na kanapę po pracy. Oczywiście ustalmy – nie był Szczęsny naszym największym problemem tego turnieju. Ale miał równie daleko do największego plusa.
Jan Bednarek – 4
Obiecał polską husarię w defensywie z Hiszpanią i słowa dotrzymał. Nie stał się memem, a po takich słowach to duża sztuka. Natomiast wciąż ma w sobie dużo z elektryka, gdyby sędziowie byli bardziej skrupulatni, mógłby zarobić karnego i z Hiszpanią, i ze Szwecją. Bywał spóźniony, a potem nadto agresywny, czyli można powiedzieć: jak często. Nie walił skrajnych baboli jak na mundialu, natomiast bardziej ufaliśmy Glikowi. Ale Bereszyńskiemu – już mniej.
Kamil Glik – 6
Ciągle słychać głosy, że powinniśmy odejść od grania Glikiem w obronie, bo to już nie ten sam Kamil, co kiedyś, spadł z Serie A, jest wolniejszy, mniej zwrotny i tak dalej. Dajmy szansę młodszym. Ale cóż, on znów jest najlepszy z obrońców, Sousa musiał wycofać się z pomysłu grania bez niego po 45 minutach z Węgrami. I tak, było momentami widać, choćby ze Szwecją, że Glik ma problem z szybkimi napastnikami, ale na końcu, jeśli ktoś miał łatać dziury, był to przeważnie właśnie on. Szczególnie było widać to z Hiszpanią. Po tym turnieju może spokojnie oglądać się w lustrze. Nie zawalił.
Bartosz Bereszyński – 3
Wiadomo, co go najbardziej obciąża: kuriozalny gol ze Słowacją, kiedy Mak go zezłomował, a umówmy się, jeśli złomuje cię Robert Mak, powinieneś się nad sobą zastanowić. Natomiast czy później było tak wiele lepiej? Niekoniecznie. Nawet z Hiszpanią można posądzić go o elektrykę i przede wszystkim straconą bramkę, bo przed podaniem Morata był za nim, a po podaniu – już przed nim. Można mieć wątpliwości, czy w kadrze Bereszyński odnajduje się w trójce obrońców.
Maciej Rybus – 5
Dziwny przypadek. Gra ze Słowacją i porównując go do reszty zespołu, nie jest taki tragiczny. Gra do przodu, daje przytomną asystę, bo podnosi głowę, czego nie można powiedzieć o Puchaczu. Tyle że potem… siada na ławce i już się z niej nie podnosi. Hiszpania – 0 minut. Szwecja – 0 minut, Puchacza zmienia Frankowski. Pewnie niedługo dowiemy się, o co chodziło, natomiast patrząc na całokształt, to przygoda Rybusa z reprezentacją to wieczne zakręty.
Tymoteusz Puchacz – 2
Zagrał tak, jak się można było spodziewać. Czyli dużo ambicji, jeszcze więcej biegania, ale piłkarsko – nędza. Głowa w dół, pchanie się na trzech, potem rozpaczliwa wrzutka, może doleci, natomiast raczej nie doleci. W tyłach też miał problemy, żeby wspomnieć bramkę z Hiszpanią – niby podszedł pod rywala, natomiast Moreno i tak miał masę miejsca, by wstrzelić futbolówkę w pole karne. Ze Szwecją Puchacz dostał zmianę już w przerwie. Najlepsza recenzja.
Kamil Jóźwiak – 3
W dawniejszych czasach mógłby sobie wyciąć wrzutkę do Lewandowskiego na jakąś kompilację, bo rzeczywiście fajnie się podłączył i dał dobrą piłkę, natomiast… co poza tym? Ze Słowacją dno w ofensywie, ponadto nie pomógł Bereszyńskiemu przy bramce, kiedy asekurował źdźbła trawy. Ze Szwecją już nawet nie będziemy go obwiniać za bramkę, bo podbicie od Isaka było kuriozalne i pechowe, natomiast z przodu znów go nie było. Wrzutki do nikogo, brak odwagi i umiejętności w dryblingu. Kompletne przeciętniactwo. A od gościa, który potrafi dać temu zespołowi konkrety, możemy przecież wymagać więcej. Tyle że Jóźwiak tym wymaganiom nie sprostał. Co najstraszniejsze – lepszego skrzydłowego nasz kraj obecnie nie ma.
Grzegorz Krychowiak – 2
Fatalny turniej w jego wykonaniu. Ze Słowacją wiecznie spóźniony, podejmujący złe decyzje, ospały, wolny… Wszystko, co najgorsze. Odpoczywał z Hiszpanią, ale nie było widać, że na Szwecję zbudował się mentalnie. Już pal sześć bramkę, bo kontra poszła po jego zablokowanym strzale, natomiast to zwykła boiskowa sytuacja, mogliśmy tę akcję skasować kilka razy. Jednak czy Krychowiak był w tym meczu widoczny, zabrał dla siebie środek pola? No nie, oddał jeden groźniejszy strzał i tyle go w zasadzie widzieliśmy. Nie wykorzystał szansy na rehabilitację. Zawiódł po całości.
Mateusz Klich – 4
Zaliczył dwa kluczowe podania, z Hiszpanią i Słowacją, ale oczekiwaliśmy więcej. Takich piłek jak z Rosją, kiedy miał trochę szczęścia, ale jednak doskonale wypatrzył Frankowskiego. Mieliśmy wrażenie, że zbyt często jest schowany i nie pcha gry do przodu tak mocno, jakby mógł. Na pewno ma większe możliwości, jest w stanie bardziej decydować o grze polskiej reprezentacji. Nie chciał jednak siedzieć za kierownicą. Szkoda.
500 PLN ZWROTU BEZ OBROTU – ODBIERZ BONUS NA START W FUKSIARZ.PL!
Jakub Moder – 4
Napisaliśmy, że wszedł za późno ze Słowacją, bo jego stałe fragmenty siały popłoch w szeregach rywali. Z Hiszpanią jego występ można oceniać dwojako, gdyż z jednej strony w świetnym stylu zaczął akcję bramkową, z drugiej – zaraz sprokurował karnego, poza tym zdarzały mu się straty po holowaniu piłki. Z ostatniego meczu wyłączyła go kontuzja. Trochę pecha, trochę szczęścia, ale ogólnie: stać go na więcej. Przyszłość kadry.
Karol Linetty – 4
Kolejna dziwna historia. Strzela bramkę ze Słowacją i ogólnie na tle reszty wygląda znośnie, a potem dostaje jakiś ochłap z Hiszpanią, ze Szwecją z kolei w ogóle nie melduje się na boisku. Wydawało się, że po strzelonej bramce może się odblokować i dać tej kadrze jeszcze sporo, jednak Sousa nie chciał już z niego korzystać. A czy byłby gorszy niż Krychowiak w ostatnim meczu przy nieobecności Modera? Można się zastanawiać.
Piotr Zieliński – 6
Nie ma się o co go specjalnie czepiać. Z Hiszpanią harował w środku pola, ze Słowacją przynajmniej próbował być kreatywny, czego nie można powiedzieć o reszcie, ze Szwecją napieprzał w bramkę Olsena, dał asystę do Lewandowskiego. Był tym Zielińskim, którego oglądamy w Serie A. Ale jeśli po lewej masz Frankowskiego, po prawej Jóźwiaka, a nie piłkarzy z Napoli, cóż, jest trudniej. Natomiast Zieliński dźwignął mentalnie ten turniej, nie mamy wątpliwości. Ale to jest to, o czym pisał Leszek Milewski. Zieliński w formie, Lewandowski w formie, a nam i tak nie wyszło.
Kacper Kozłowski – 4
Więcej mówi się o nim niż o Kapustce pięć lat temu, a czy zagrał lepszy turniej niż obecny piłkarz Legii? Mamy wątpliwości. Z Hiszpanią dał niezłą zmianę, nie bał się lecieć z piłką do przodu, ale zaliczył przy tym groźną stratę. Ze Szwecją raczej nie dał większego impulsu. Jasne: to wielki talent. Świetlana przyszłość tej reprezentacji. Ale nie podnośmy mu noty tylko za to, że ma 17 lat.
Karol Świderski – 5
Jeden z wygranych tego turnieju, bo pokazał, że może się przydać reprezentacji, mimo że gra w Grecji, a nie we Francji czy Niemczech. Z Hiszpanią harował, potrafił odebrać piłkę nawet pod własnym polem karnym, był bliski strzelenia gola, brakowało centymetrów. Szwedzi podeszli do niego z większym respektem i miał trudniej, ale i tak przy bramce zabrał Lewandowskiemu dwóch rywali bardzo mądrym ruchem. Pewnie prochu nie wymyśli, natomiast warto z niego korzystać w przyszłości.
Robert Lewandowski – 7
Bodaj Michał Pol stwierdził, że jeśli ktoś powiedziałby mu przed turniejem, Lewandowski strzeli trzy gole, a my nie wyjdziemy z grupy, to by nie uwierzył. Faktycznie, Robert wreszcie zagrał turniej na miarę swoich możliwości. Jasne, pudłował z Hiszpanią i Szwecją, z tymi drugimi to wręcz haniebnie, grał słabiutko ze Słowacją, ale dajcie spokój, ile nadrobił. Bramkę na 1:2 mógł w tej kadrze strzelić tylko on. Z Hiszpanią był liderem, rozbijał się z tymi obrońcami, przestawiał ich, gola na 1:1 też mógł strzelić tylko on. Z pewnością nie zawiódł, inaczej niż w 2016, to koledzy (w większości) nie dojechali z umiejętnościami. Ciągnął ich, ale nie dociągnął.
Przemysław Frankowski – 2
Cholernie irytujący piłkarz. Nie ma dryblingu, nie ma wrzutki, właściwie trudno powiedzieć, co ma, co upoważniałoby go do gry w reprezentacji. Albo wiemy – ma szczęście. Szczęście, że trafił na taką generację, kiedy mamy dobrych piłkarzy właściwie wszędzie, tylko nie na bokach. Przy najlepszym Grosickim i najlepszym Błaszczykowskim nie powąchałby murawy. A dziś? Dziś może grać i irytować, bo jak wszedł Płacheta, to nie irytował, tylko wkurwiał. Ocenę Frankowskiemu podnosi asysta, natomiast wiadomo, że wrzucał na pałę, a że robił to kilkanaście razy, to w końcu się udało. Gdy trzeba było podnieść głowę i zagrać patelnię do Roberta z Hiszpanią, skończyło się wybiciem bramkarza Hiszpanów z piątki. Gdy trzeba było sfaulować taktycznie Kulusevskiego, nawet z tym sobie nie poradził.
*
Reszta piłkarzy grała z krótko, by ich oceniać. Natomiast Przemysław Płacheta powinien mieć świadomość, że jego występ ze Szwecją był kompromitujący.
Fot. FotoPyk