Niestety, reprezentacja Szwecji znów okazała się koszmarem reprezentacji Polski i wygrała z nami szósty mecz z rzędu. Euro 2020 się dla nas skończyło. Przegraliśmy na własne życzenie – zarówno w defensywie, jak i ofensywie. Wielu zawodników nie udźwignęło stawki tego spotkania. Noty tradycyjnie w skali 1-10, wyjściowa 5.
Noty Polaków za mecz Szwecja – Polska
Wojciech Szczęsny (5)
Dobrze obronił strzał Quaisona na początku drugiej połowy. Przy straconych golach raczej niewiele mógł zrobić. Mógł za to lepiej wznawiać grę wybiciami, rzadko docierały one do naszych zawodników.
Bartosz Bereszyński (4)
Miał swój udział w naszym fatalnym początku, to on przegrał pierwszy pojedynek. Miewał kiepskie momenty, jak na przykład bardzo złe rozegranie niedługo po zmianie stron, po którym zaliczył stratę i musiał faulować Forsberga. W defensywie największy plus za zatrzymanie Isaka, który minął już Glika i próbował dograć do Quaisona. Miał swoją szansę na gola, ale strzał po koźle sprzed pola karnego okazał się za lekki.
Kamil Glik (5)
W jakimś stopniu był wmieszany w gola na 0:1, choć z całej czwórki „podejrzanych” winilibyśmy go najmniej. O ograniu przez Isaka i pomocy Bereszyńskiego już pisaliśmy, ale to była chwila słabości. Generalnie Glik grał dość pewnie i był skuteczny w pojedynkach – 3/6 na ziemi i 12/12 w powietrzu. Starał się też stwarzać zagrożenie pod bramką Szwedów – gdyby Zieliński ze swoim strzałem przedarł się przez obrońców, być może miałby teraz asystę.
Jan Bednarek (4)
Mniej pewny niż Glik. Próbował ratować sytuację w 2. minucie, ale nie zdążył już zablokować Forsberga. Przy drugiej i trzeciej bramce nie zrobił wiele, żeby utrudnić życie asystującemu Kulusevskiemu, zbyt pasywnie interweniował. Na początku drugiej odsłony źle wybijał piłkę i z tego wziął się strzał Quaisona, przy którym wykazał się Szczęsny. U Bednarka sporo liczb się zgadza (4 wybicia, 3 przechwyty, 3 wślizgi, 1 zablokowany strzał), lecz w kluczowych chwilach mógł zrobić więcej.
Kamil Jóźwiak (2)
Skiksował przy bramce na 0:1, było tam trochę przypadku, ale za często tego typu historie dotyczą Jóźwiaka. Źle wszedł w mecz i potem już się nie odkręcił. W dośrodkowaniach chyba jeszcze gorszy niż Puchacz – nie wyszło mu ani jedno na siedem prób. Szukając jakichś pozytywów szeregowej wagi można odnotować, że po przerwie przytomnie odnalazł Zielińskiego, gdy ten znów spróbował szczęścia uderzeniem z daleka.
Grzegorz Krychowiak (4)
Mocno zjechany za zblokowany strzał, od którego zaczęła się kontra na 0:2, ale akurat z tym byśmy nie przesadzali. Nie była to najrozsądniejsza decyzja, zgoda, jednak potem musiało się jeszcze bardzo dużo wydarzyć, żeby stracili gola, inni zawalali bardziej. Krychowiak w przekroju całego meczu w miarę poprawnie spisywał się w destrukcji, oddał też jedno bardzo groźne uderzenie, przy którym Olsen naprawdę musiał się wysilić.
Mateusz Klich (3)
Rozczarował. Dużo nerwowej gry i złych wyborów. Fatalnie wychodziły mu dalekie zagrania (jedno celne na dziewięć), nie dał żadnego ciekawszego podania, nie oddał żadnego strzału, przegrał wszystkie trzy pojedynki. Odnosiliśmy wrażenie, że jemu kondycyjnie mecz z Hiszpanią najbardziej dał się we znaki.
Piotr Zieliński (7)
Podobnie jak ze Słowacją, do pewnego momentu był to jedyny zawodnik w naszych szeregach, który potrafił udźwignąć ciężar meczu. To po jego dośrodkowaniu z rzutu rożnego dwukrotnie w poprzeczkę główkował Lewandowski. Dwukrotnie swoimi próbami zza pola karnego sprawiał duże problemy Olsenowi i dawał sygnał reszcie, że jeszcze nie wszystko stracone, że można powalczyć. Pięknym podaniem uruchomił Lewandowskiego w akcji na 1:2. Jeśli czegoś nam zabrakło, to jeszcze lepiej wykonywanych stałych fragmentów i utrzymania dobrego poziomu do samego końca. Co nie zmienia faktu, że stawiamy kolejny plus przy jego nazwisku.
Tymoteusz Puchacz (2)
W tyłach nie miał wiele pracy, a jak już miał, to musiał liczyć na innych. Szwedzi po objęciu prowadzenia od razu się cofnęli, więc Puchacz skupiał się na ofensywie. A w niej wypadł dramatycznie, jego dośrodkowania były albo na pierwszego obrońcę, albo na „zamknięcie” akcji przy linii bocznej. Nie dało się na to patrzeć. Nic dziwnego, że Paulo Sousa zmienił go już w przerwie.
Karol Świderski (4)
Nabiegał się i nawalczył. Wykonał dużo dobrej roboty przy bramce na 2:2, prowokując błąd dwójki obrońców, dający miejsce i czas Lewandowskiemu. Świetnie radził sobie w pojedynkach główkowych, wygrał wszystkie sześć. Szkoda tylko, że w samym polu karnym z piłką przy nodze czegoś mu brakowało. Pod koniec pierwszej połowy miał w tej strefie pięciu czy sześciu kolegów do dogrania i dał się wypchnąć. W drugiej połowie miał ważny pojedynek z obrońcą i go przegrał, nie było zagrożenia.
Robert Lewandowski (7)
Ach, ta podwójna poprzeczka może być symboliczną scenką w odniesieniu do polskiej piłki w kolejnych latach. O brak gola przy pierwszym uderzeniu trudno mieć pretensje, przy drugim nie sposób ich nie mieć. Praktycznie pusta bramka, czwarty metr, brak ataku przeciwnika – no nie można było tego nie trafić. Lewandowski chyba nie do końca zdawał sobie sprawę, w jak dobrej sytuacji się znalazł i chciał jak najszybciej oddać strzał, nie czekając, aż piłka jeszcze trochę spadnie i będzie łatwiejsza do „nakrycia”. Szkoda, wielka szkoda, ale po przerwie nasz kapitan się zrehabilitował. Wspaniała bramka kontaktowa i profesorskie wykończenie na 2:2. Koniec końców swoje zrobił, przyczyn porażki trzeba szukać gdzie indziej.
REZERWOWI:
Przemysław Frankowski (3)
Udało mu się asystować, choć było w tym trochę przypadku. To w zasadzie jedyne udane zagranie Frankowskiego, który oprócz tego irytował własnymi ograniczeniami. No i w niedopuszczalnie łatwy sposób przegrał walkę o piłkę z Kulusevskim, co skończyło się drugim golem dla Szwedów. Zawodnik, który ma przede wszystkim atuty szybkościowe i wolicjonalne, nie może w taki sposób zawalać pracy defensywnej.
Jakub Świerczok (bez oceny)
Nieuznany gol, znajdował się na spalonym. Zaliczył asystę drugiego stopnia w akcji na 2:2, przytomnie rozrzucając grę na lewą stronę.
Kacper Kozłowski (bez oceny)
Tym razem niczym nie zaimponował, a po jego „przeczytanym” wycofaniu do Szczęsnego zrobiło się w końcówce bardzo nerwowo.
Przemysław Płacheta (bez oceny)
Był aktywny, ale niewiele z tego wynikało. Okropnie skiksował przy próbie strzału z woleja w 81. minucie.
Fot. FotoPyK