Niewiele jest wygranych wśród naszych reprezentantów po meczu towarzyskim z Rosją. Piłkarze z pierwszego składu potwierdzili, dlaczego są najwyżej w hierarchii, a na miano pozytywnej niespodzianki zasłużył tak naprawdę jedynie Jakub Świerczok. I raczej tyle. Wczoraj od 1. minuty biegało po boisku sześciu zawodników, którzy debiutowali pod wodzą Paulo Sousy. Dla jednego z nich to nie będzie dobre wspomnienie, bo niewykluczone, że przekreśliło jego szanse w kontekście nawet małego epizodu na Euro 2021. To Dawid Kownacki, który zawiódł po całej linii.
Nasze NOTY po meczu Polska-Rosja. Kownacki – 2.
Kownacki zmarnował ostatnią szansę
Złośliwi powiedzieliby, że gdyby istniała taka możliwość, portugalski selekcjoner chętnie wymieniłby dzisiaj Kownackiego na któregoś piłkarza z listy rezerwowej. I o ile można sobie z tego żartować, o tyle trzeba przyznać jedno: 24-latek nie pokazał absolutnie nic, czym udowodniłby, że zasługuje na powołanie. Dostał pełne zaufanie, był otoczony nazwiskami, z którymi da się pograć w piłkę. Nie można powiedzieć, że nie miał odpowiednich warunków, żeby się wykazać. Nawet nie chodzi o fajerwerki w jego wykonaniu, a dopieszczenie najzwyklejszych zagrań, z którymi napastnik Fortuny Düsseldorf miał problem.
Nie będziemy teraz mówić, że po Kownackim wiele się spodziewaliśmy. Wiadomo, że do linii ataku reprezentacji Polski to jest dopiero opcja nr 5 lub 6, a sezon w klubie w jego wykonaniu nie był tak dobry, jak mogą wskazywać na to liczby. Większość bramek z rzutów karnych i asysta raz na jakiś czas, choć ostatnie dwa dobre miesiące (cztery gole, dwie asysty) mogły zadecydować, że Kownaś znalazł się w kadrze Sousy rzutem na taśmę. W każdym razie – nawet mimo niewielkich oczekiwań wobec postaci drugo- czy nawet trzecioplanowej obecność byłego piłkarza Lecha Poznań raziła w oczy. Mówiąc dosadnie, był on zbędnym balastem. Kimś, na kogo widok mówi się “patrzcie, ten zespół gra w dziesiątkę”.
500 PLN ZWROTU BEZ OBROTU – ODBIERZ BONUS NA START W FUKSIARZ.PL!
To był wczoraj najgorszy piłkarz na boisku. Bez wartości tak samo w ofensywie, jak i defensywie, którą mógłby chociaż minimalnie podratować swój występ. Tak się jednak nie stało, a wrażenia meczowe potwierdzają statystyki: InStat Index na poziomie 227 (56 minut), czyli najgorszy wśród Polaków. Kownacki gubił się w prostych sytuacjach na połowie Rosjan, tracił piłkę w sposób, jaki nie przystoi zawodnikowi 2. Bundesligi. Nie dawał ciekawej opcji do zagrania ani na skrzydle, ani bliżej środka pola. Nawet gdybyśmy chcieli, naprawdę trudno wskazać jeden pozytywny akcent. Kownackiego nie dało się zapamiętać z niczego, po czym powiedzielibyśmy pod nosem “chcemy tego więcej”. Nawet Świderski, które szału nie robił, potrafił być integralną częścią w budowie kilku akcji Polaków. Zastawić się z piłką, zagrać kilka razy do przodu, być aktywnym na murawie. A nie, tak jak Kownacki, tylko “być”.
Co dalej z Kownackim?
Wydaje się, że tak słaby, jeśli wręcz nie beznadziejny mecz w wykonaniu Kownackiego uwydatnił to, co widzieliśmy już wcześniej. Wtedy, gdy do kadry powoływał go jeszcze Adam Nawałka. Ba, były selekcjoner reprezentacji Polski dał ówczesnemu 22-latkowi dwie szanse na mundialu w Rosji i chyba nie musimy przypominać, na jakim poziomie były te występy. Takim, po których napastnik Fortuny raczej nie powinien był oczekiwać telefonu z zaproszeniem na kolejne zgrupowania już z Jerzym Brzęczkiem. Spalił się, nie wykazał niczym szczególnym. O ile w reprezentacji U-21 był niezwykle ważną postacią i kapitanem, strzelał masę istotnych bramek, o tyle w realiach dorosłej kadry nie potrafi się odnaleźć.
Jeśli to problem mentalny, być może lepiej dla Kownackiego. Ktoś taki jak Paulo Sousa mógłby nad nim popracować i, kto wie, za dwa tygodnie może jeszcze się zdziwimy, Kownaś zamknie nam usta. Ale tutaj trudno zmyć wrażenie, że to po prostu nie jest piłkarz na najwyższy pułap reprezentacyjny. Że brakuje mu trochę umiejętności, może też zadziorności, którą posiada choćby Świerczok czy Jóźwiak. Po mowie ciała tych zawodników widać, że czują się tak, jakby mieli grać ostatni mecz z orzełkiem na piersi. W Kownackim takiego ognia nie ma. Tak samo jak argumentów, żeby po meczu towarzyskim z Rosją warto ustawić go wyżej w hierarchii od Świderskiego, Frankowskiego czy Płachety.
Słowem: za kadencji Sousy Dawid Kownacki zaliczył poważny falstart. Może zjadła go presja, okej, da się to zrozumieć. Ale w takim razie nie będzie to zawodnik, na którego można liczyć podczas Euro 2021. Nie będzie to ktoś, kogo przy wyniku 1:1 selekcjoner będzie chciał wpuścić z ławki, żeby zagrać o pełną pulę. Na dobrą sprawę jego rola też jest dość niejednoznaczna, co nie ułatwia sprawy. To może być wahadłowy, ale są przecież lepsi. Skrzydłowy też, ale, mimo bryndzy, nadal są lepsi na tę pozycję. Napastnik? No nie, wiadomo. Niech teraz każdy z ręką na sercu zastanowi się, jakie Kownacki pokazuje atuty i jak je można w tej kadrze wykorzystać. Cóż, to całkiem nieprzystępne pytanie. Konia z rzędem temu, kto znajdzie przekonujące argumenty w swojej odpowiedzi.
Fot. FotoPyk