Może karty za ten sezon zostały rozdane, może to tylko mecz z Augsburgiem, który o niczym nie decyduje. Ale nie dla nas. Nie dla Roberta Lewandowskiego. Nie dla historii Bundesligi. I nie dla Niemców, bo widać za naszą zachodnią granicą u wielu ekspertów chęć, by Robertowi na ostatniej prostej rekordu Gerda Mullera pobić się nie udało.
Nie każdego dnia Polak może się wpisać do historii piłki nożnej, nie każdego może pobić tak długo utrzymujący się rekord. Robert, po prostu to zrób.
ROBERT LEWANDOWSKI W POGONI ZA REKORDEM GERDA MULLERA – STATYSTYCZNIE
Gerd Muller w sezonie 71/72:
- 34 mecze w Bundeslidze, 40 bramek. 3060 minut, nie opuścił boiska ani razu
- 8 meczów w Pucharze Zdobywców Pucharów, 5 bramek
- DFB Pokal 6 meczów, 5 bramek
- Łącznie 50 bramek w 48 meczach, 4350 minut
I takie bramki z Polską:
Robert Lewandowski w sezonie 20/21:
- 28 meczów w Bundeslidze, 40 bramek, 2373 minuty na boisku
- 6 meczów w Lidze Mistrzów, 5 bramek
- 2 mecze w Klubowych MŚ, 2 gole
- Występ w SuperPucharze UEFA, bez gola
- Występ w DFB Pokal, bez gola
- Występ w Superpucharze Niemiec, bez gola
- Łącznie 39 meczów, 47 bramek. 3299 minut
W czystych liczbach mamy więc remis. 40 do 40. Lewandowski już ma rekord na spółkę i wielką szansę przed sobą. Ale nawet teraz, gdyby jednak ani razu bramki z Augsburgiem nie strzelił, należy pamiętać, że jego 40 jest o wiele bardziej imponujące. Muller zagrał sezon od A do Z, co do minuty, podczas gdy Lewy nie tylko był czasem zdejmowany, by odpocząć. Ale opuścił też pięć spotkań. Doznał wiosną urazu, który go na jakiś czas wykluczył z grania.
To ostatecznie blisko siedemset minut mniej na boisku. Ponad jedenaście godzin mniej szans na gola. A jednak to ma. Naprawdę, kto chce z przyczyn nostalgicznych, historycznych, podkręcać dokonania Mullera, może próbować. Ale różnica na korzyść Lewego jest już teraz niezwykle wyraźna.
Przecież Lewy w tym sezonie Bundesligi strzelał bramkę co 59 minut.
Nierealne.
Jak granie w liceum i zejście do trzeciej podstawówki, żeby wesprzeć drużynę młodszego brata.
I znowu, jest to ten moment nierealności, na który dzięki Lewandowskiemu się wspinamy. Bo rekord Gerda Mullera wydawał się nieosiągalny, nie do uchwycenia dla kogokolwiek. Jeden z rekordów wiecznych, jak sto punktów w jednym meczu Wilta Chamberlaina, czy jak 37 bramek Henryka Reymana w sezonie otwierającym Ekstraklasę, a któremu rekordowi wkrótce stuknie setka i nie wydaje się, by ktoś miał go prędko pobić.
A jednak Lewy ten rekord, zdawałoby się, wyryty w skale, bije. Bo tak można już teraz powiedzieć, patrząc na dysproporcję minut: chodzi tylko o wisienkę na torcie. O nie zostawienie najmniejszych wątpliwości.
ROBERT LEWANDOWSKI: WALKA Z HISTORIĄ
Śledząc polską piłkę na co dzień, śledząc wyczyny Roberta Lewandowskiego, łatwo się przyzwyczaić do tych seryjnych bramek. Jeszcze pamiętamy czas, gdy jakikolwiek gol Polaka w Bundeslidze był wydarzeniem. Nie chcemy znowu wyciągać z kieszeni przykładu Andrzeja Niedzielana, najlepszego swego czasu polskiego napastnika, zasilającego Nijmegen, dlatego wyciągniemy dwa inne przykłady:
- – 1998 rok, Mirosław Trzeciak, mistrz Polski, król strzelców Ekstraklasy za 1997 rok, a za 1998 piłkarz roku „Piłko Nożnej”, główna strzelba reprezentacji Wójcika, przechodzi do drugoligowej Osasuny Pampeluna, gdzie szału nie robi
- – 1997, Cezary Kucharski, pierwszoplanowa gwiazda Legii Warszawa, przechodzi w hitowym transferze lata do najgorszej drużyny ligi hiszpańskiej, Sportingu Gijon, skąd wraca po pół roku
A przecież przypomnijmy sobie kadrę kleconą na Euro 2008, jakie problemy miały wtedy nasze gwiazdy, Krzynówek, Żurawski. Jaką szaloną, masową naturalizację przeprowadzano niespełna dekadę temu przed Euro 2012. I wiadomo, że Lewy nie zagra na siedmiu pozycjach, ale to wszystko pokazuje polski kontekst, nad który Robert Lewandowski tak mocno wyrasta.
Czasami obawiamy się, że taki kozak już się nam za naszego życia nie trafi.
Dzisiaj walczy nie z przeciwnikiem, a z tym, z czym już chyba walczyć się oswoił: z historią. Robert Lewandowski, który wyjeżdżając do Bundesligi marzył tylko o tym, by nie musieć z niej wracać, by się tam zaczepić, walczy o swoje miejsce w historii kart światowego futbolu. Ma już, z tej kategorii:
- Złotą Piłkę
- Piłkarza roku UEFA
- trzecie miejsce na liście najlepszych strzelców w historii Bundesligi
- Rekord, podkreślony oficjalnym wpisem do księgi Guinessa, najszybciej strzelonych pięciu bramek w topowej europejskiej lidze
- Wyśrubował też z Wolfsburgiem rekord najszybszego hat-tricka, bo zrobił go w cztery minuty
- I rekord najwięcej bramek strzelonych w roli zmiennika
- Rekordowe cztery nagrody najlepszego piłkarza Bundesligi
- Rekordy liczby kolejnych meczów z bramką
- Wyrównanie rekordu najlepszego startu bramkowego w Bundeslidze, dziesięć bramek w siedmiu meczach, rekord na remis z Mullerem
- Został pierwszym zawodnikiem Bundesligi, który strzelił w każdym z pierwszych jedenastu meczów ligi
- Plus liczne rekordy polskie, plus trafienia z Realem Madryt
- a nawet mistrzostwo z Lechem Poznań, a kibice Lecha najlepiej wiedzą, jaki to wyczyn
Ten bój z Gerdem Mullerem, ikoniczną dziewiątką dla Niemców, dla nich najlepszą w historii kraju, ma już któryś wymiar. Lewemu już się zdarzało bić lub wyrównywać rekordy Mullera, by tak rzec, w mniejszych kategoriach wagowych. Rekord bramek na sezon to już waga najwyższa. Mullerowi zostanie wtedy jednak wciąż jeden bastion:
Najwięcej bramek w historii Bundesligi. Muller ma 365, Lewandowski 276.
Gdyby Lewy został w Niemczech? Przy jego formie, przy jego profesjonalizmie, gdzie po trzydziestce wszedł w życiową formę i wciąż zdaje się jescze rozwijać? To jest jak najbardziej do złapania. Gdzieś majaczy na horyzoncie. Ale jeśli Lewy spróbuje innych wyzwań, nie obrazimy się.
REKORD GERDA MULLERA: NERWÓWKA NIEMCÓW
Na razie czuć atmosferę oczekiwania, czuć też nerwówkę w Niemczech. Markus Weinzierl, trener Augsburga, nie ukrywa, że ten wątek nie jest dla niego i drużyny obojętny. Życzyłby on sobie, żeby Polak swojego wyniku już nie poprawił. – Będziemy uważnie kryli Lewandowskiego, żeby ochronić rekord Gerda Muellera, który był moim idolem, gdy dorastałem. Potem przez cztery lata był moim trenerem w amatorskim zespole Bayernu. Bardzo go cenię. Chciałbym, żeby jego rekord pozostał współdzielony. Ja i zespół zrobimy wszystko, żeby tak się stało. Nie wykluczam, że jeden z obrońców będzie miał za zadanie biegać za Lewandowskim po całym boisku. Znajdziemy odpowiednią mieszankę – powiedział szkoleniowiec Rafała Gikiewicza i Roberta Gumnego.
To jednak tylko wypowiedź emocjonalna. Słowa Dietmara Hamanna są kuriozalne i pokazuję wagę tego rekordu dla Niemców: – Bez Muellera nie byłoby Bayernu takiego, jakim jest obecnie. Ba, z dużą dozą prawdopodobieństwa można powiedzieć, że gdyby nie Gerd, to Lewandowski nie grałby w tym klubie, bo Bayern nie rozwinąłby się aż tak, żeby móc sprowadzać takich piłkarzy. Nie jest tak, że ja mu “każę” stanąć na 39 golach. Ma ich już tyle samo co Gerd – 40. Obaj przeszli do historii Bayernu. W moim przekonaniu DZIELIĆ rekord z Gerdem Muellerem byłoby czymś wspaniałym, dużo bardziej wyjątkowym, niż pobicie tego rekordu. Według mnie, gdyby Robert odpuścił, byłby to jeden z najgłośniejszych gestów tego typu w historii sportu. Nie tylko piłki, po prostu w historii sportu. Mówiłby o tym cały świat.
Panie Hamann, jak Lewy pobije rekord, też będzie mówił o tym cały świat. A te słowa, próbujące gdzieś uderzać w tony honoru, tak naprawdę są podszyte dziwnym lękiem.
A Lewy zresztą już uhonorował Gerda Mullera, pokazując jego podobiznę po 40 golu.
PAN PIŁKARZ ROBERT LEWANDOWSKI! 👑
Zrobił to! 🔥 Polak wyrównał rekord Gerda Müllera! 40 goli w jednym sezonie Bundesligi! 🤯 Wielkie brawa! pic.twitter.com/UW2foHx4Mx
— ELEVEN SPORTS PL (@ELEVENSPORTSPL) May 15, 2021
No i nam podobała się też ta fotka, pokazująca koleje losu piłkarza. To, jak nigdy nie wiesz, gdzie twoja przygoda może się potoczyć.
Niezła fotka z portalu https://t.co/ZRQwIylsTD. Drwęca Nowe Miasto Lubawskie vs. Znicz Pruszków, 31 marca 2007 roku. Goście wygrali po golu pana w białej koszulce.
Garstka kibiców raczej nie spodziewała się, że ci dwaj będą kiedyś decydowali o losie rekordu Gerda Müllera. pic.twitter.com/74wpqaTqLq
— Marcin Borzęcki (@m_borzecki) May 19, 2021
Sam Gikiewicz w programie „Bundestalk” powiedział swoje, komentując też wypowiedź Hamanna: – Niektórzy eksperci chcą zabłysnąć w mediach. Te komentarze, żeby posadzić Lewego na ławce, są nie na miejscu. Sprinter, który biegnie po rekord świata, nie zatrzymuje się przed metą tylko biegnie do końca. On jest sportowcem, będzie chciał pobić rekord. Co mam wam powiedzieć? To trochę śmieszne. Ja będę chciał zdobyć punkty dla swojego zespołu i fajnie zakończyć udany sezon, on będzie chciał zdobyć bramkę i pożegnać trenera Flicka, Alabę czy Martineza. Szykuje się fajny mecz. Nikt nie będzie odpuszczał.
Robert, po prostu strzel to i miejmy z głowy. A potem mierzmy w kolejne historyczne zdarzenia. Może tym razem z reprezentacją Polski?
Fot. NewsPix