Uwielbiamy wybory, naprawdę. Zazwyczaj to są prawdziwe żniwa dla śmieszków, nawet przy walce o amerykańską prezydenturę można było spokojnie pożartować sobie o tym, że w Alabamie Kukiz tuż za Hołownią. Mamy wrażenie, że pamiętne wybory w PZPN-ie, gdy piłkarska Polska odkrywała w czasie rzeczywistym moc Twittera, były punktem zwrotnym jeśli chodzi o szybkość podawania informacji futbolowych – a i żart wówczas szedł w parze z merytoryką, gdy trzeba było zupełnie poważnie omawiać wojskowe postulaty pułkownika Edwarda Potoka.
Dlatego też ucieszyliśmy się, że w tym dość smutnym pandemicznym czasie, mamy przynajmniej jakieś fajne, klasyczne, pełne delegatów i podnoszenia ręki, wybory w polskim piłkarstwie. A okazuje się, że wybory w Zachodniopomorskim Związku Piłki Nożnej to jest stary, dobry, przezabawny beton w najlepszym (najtwardszym?) wydaniu.
Mieliśmy już na ten temat parę tekstów, ten poniższy jest pewnie najbardziej obszerny i porusza najbardziej złożone zawiłości całej kampanii wyborczej. Natomiast w przededniu ostatecznych głosowań, postanowiliśmy też wybrać dla was najzabawniejsze momenty tej całej szopki, którą organizują Szczecin i okolice. Uwierzcie nam – nie warto tego puszczać bokiem, bo duch starego PZPN-u unosi się nad tymi wyborami niczym smog nad XIX-wiecznym Londynem.
Obecnym prezesem ZZPN-u jest Jan Bednarek, szerzej mogliście o nim przeczytać u nas choćby jesienią, w momencie, gdy siedzibę PZPN przetrzepywali agenci CBA. Tak, w związku ze śledztwem, które prowadzą m.in. w związku z działalnością ZZPN-u.
Bez przedłużania, prosimy delegatów o zajęcie miejsc i zrzucenie kurzu z brązowych marynarek typu “Leipzig 1977”.
PO PIERWSZE – TRENERZY, KTÓRZY MOGĄ (ALE NIE MUSZĄ!) KOMUŚ ZASZKODZIĆ
O tym, że będą się w sprawie wyborów działy tzw. jaja, wiedzieliśmy właściwie od momentu, gdy zdemaskował się pierwszy chętny do detronizacji rządzącego od dekad Jana Bednarka. Bednarek to jest człowiek absolutnie pancerny, i w PZPN-ie, i w regionie przebywa w ścisłych władzach od lat, niezależnie, czy związkiem rządzi akurat Grzegorz Lato czy Zbigniew Boniek. Wydaje się absolutnie niezatapialny, skoro nie zatopiły go wspomniane wątpliwości CBA.
Status niezatapialnego pragnął mu odebrać Maciej Mateńko, który do niedawna był zatrudniony w PZPN-ie jako trener regionalny w Mobilnej AMO. Do niedawna, bo…
– W piątek (19 lutego – przyp. red.) ogłosiłem, że będę kandydował, ale z samego rana wysłałem do PZPN-u to pismo w tej sprawie. W poniedziałek zaś dostałem telefon, że jestem zawieszony i jutro będzie podjęta decyzja co do mojej osoby. We wtorek przysłano mi maila z informacją o rozwiązaniu umowy zlecenia z zachowaniem dwutygodniowego okresu wypowiedzenia – relacjonował Mateńko.
Najkrócej rzecz ujmując – wobec planów startu na prezesa ZZPN-u, PZPN postanowił Mateńkę zwolnić. Oficjalnie – bo mógł nie poradzić sobie z połączeniem pracy i kampanii, a ponadto wykorzystywać w kampanii służbowe auto, laptopa oraz telefon. Mateńko zarzekał się, że kampanię będzie prowadził własnym telefonem i własnym autem, po godzinach pracy, ale to nie wystarczyło. Okej, da się zrozumieć obie strony, bywa. Konflikt interesów. Ale potem zwolniono też Pawła Podgórskiego, trenera-edukatora. Podgórski od 10 lat prowadził kursy trenerskie. Nie było żadnych zastrzeżeń do jego pracy, wojewódzki związek nie narzekał na żadne zachowania Podgórskiego. Do momentu, gdy ten oficjalnie wsparł Mateńkę. Wówczas najpierw stracił robotę, a potem wywleczono na wierzch szereg “nieporozumień”, które spowodowały zwolnienie. Podano np. negocjacje podwyżki w grudniu 2020. Miały one być jedną z przyczyn zwolnienia w… marcu 2021.
Przy okazji zresztą latały dobre komentarze. Henryk Wawrowski, wiceprezes ds. szkolenia ZZPN, który akurat roboty nie stracił, postanowił skomentować kampanię Mateńki.
PO DRUGIE – WICIE, ROZUMICIE, PANDEMIA
Nic dziwnego, że przy takim starcie wyścigu wyborczego, sprawą zainteresowały się media, w tym te ogólnopolskie. ZZPN najdelikatniej rzecz ujmując nie był specjalnie ucieszony z zainteresowania, a jego działania ostatnich tygodni to w gruncie rzeczy próba zabarykadowania się przed wszystkimi. To nie są żadne metafory czy hiperbolizowanie, początkowo np. odmawiano wstępu na wybory wszystkim dziennikarzom, naturalnie ze względów pandemicznych, bo wiecie, Sanepid, bo wiecie, dystans.
Maciej Chudzik z portalu dumapomorza.pl postanowił sprawdzić, jak to z tym Sanepidem jest.
Efekt? Rzecznik zmienił zdanie, akredytacje rozdano, jedynym dziennikarzem, któremu odmówiono wejścia na wybory pozostał Norbert Skórzewski, były dziennikarz Weszło, ostro krytykujący obecne władze ZPN-u m.in. na Twitterze.
PO TRZECIE – TAJNOŚĆ TO PODSTAWA DEMOKRACJI
To jest w sumie najzabawniejsze, chociaż też najbardziej groźne, nie ma co się oszukiwać. Otóż ZZPN ogłosił, że lista delegatów na zjazd nie będzie ogólnodostępna, nawet dla kandydatów startujących do wyścigu o fotel prezesa. To o tyle dziwaczne, że zazwyczaj stanowiło standard – pomagało też w razie czego zweryfikować, czy za pana Zdzisława z Iskry Suchedoły nie zagłosował czasem sąsiad z Promienia Mokrychdołów. Jesteśmy przesadnie podejrzliwi? No nie do końca, co potwierdza prezes B-klasowego Sztormu Szczecin. W swoim oświadczeniu, które w że przez “błąd ze skrzynką mailową” z udziału w walnym wykluczono jedenastu delegatów.
W skrócie – Sztorm zgłosił zbiorczo jeszcze jedenaście innych klubów, na wszystkie sposoby próbował potwierdzić zgłoszenie całej jedenastki, ostatecznie został zgłoszony sam. Jedenastka została bez głosu, choć nikt ze strony związku nie zgłaszał jakichkolwiek błędów formalnych przy samym zgłoszeniu. Mało? Iskierkę Szczecin po prostu wykluczono z udziału w głosowaniu, bo nie pozwolono jej podmienić zdyskwalifikowanego delegata.
PO CZWARTE – KTO PYTA, TEN BŁĄDZI
Z programu zjazdu wykluczono punkt z pytaniami do kandydatów. Nie po to się człowiek tarabani pół województwa na wybory, żeby potem słuchać, co ma do powiedzenia ten czy inny kandydat. Niech się cieszą, że mogą głosować.
PO PIĄTE – PANOWIE, JEDNA TURA, PANDEMIA JEST
No i tzw. creme de la creme. Otóż ludzie odpowiadający za organizację wyborów uznali, że dwie tury to stanowczo za dużo – nie jesteśmy Sasinami, żeby organizować wybory w nieskończoność. I cyk – już jest jedna tura. Co ciekawe – bardzo barwnie o tej zmianie opowiedział… członek zarządu ZZPN-u, Maciej Buryta, w swoim liście rozesłanym przed wyborami do klubów. Screen udostępnił Maciej Chudzik z dumapomorza.pl.
***
Czyli tak: mamy zwalnianie z pracy kandydatów i ludzi popierających kandydatów. Mamy utajnienie listy delegatów, mamy odrzucanie wniosków zgłoszeniowych delegatów, mamy okrojenie wyborów do jednej tury, pozbawienie delegatów prawa do zadawania pytań kandydatom, a to wszystko uznawane za nielegalne działania przez jednego z członków zarządu. Dla pewności całość miała być jeszcze zamknięta dla dziennikarzy.
ZZPN przy każdej z tych spraw zapewniał oczywiście, że to dmuchanie na zimne – że trenerów trzeba zwolnić, żeby nie było konfliktu interesów, że dziennikarze mogliby rozsiewać najgroźniejsze wirusy, jakie kiedykolwiek widziała ziemia, że jedna tura to nowoczesność, wygoda i ułatwienie. Ale gdy zbieramy sobie to wszystko razem, pamiętając jednocześnie o działaniach CBA wokół ZZPN-u… Czekamy niecierpliwie na to, co się wydarzy jutro.
Ale już jest naprawdę wysoko i zabawnie, tak jak lubimy!
Fot. Przemysław Skiba