28. kolejka Ekstraklasy startuje już w środę. Jagiellonia Białystok podejmuje Raków Częstochowa. Goście będą dziś oszczędzać najlepszych zawodników przed finałem Pucharu Polski z Arką Gdynia, ale akurat nie powinno to dotyczyć pozycji bramkarza.
Zostań Fuksiarzem i zarejestruj się TERAZ!
Jagiellonia Białystok – Raków Częstochowa: stabilizacja w częstochowskiej bramce
Raków wreszcie znalazł stabilizację w bramce i to chyba nawet na nieco wyższym poziomie niż wcześniej. Dominik Holec przychodząc zimą do drużyny Marka Papszuna nie miał łatwego zadania, ale wygląda na to, że go ono nie przerosło. Również dzięki niemu klub z ulicy Limanowskiego ma już zapewnione podium w Ekstraklasie.
Raków Częstochowa wracając do elity zaczynał sezon Michałem Gliwą, który na samym starcie prezentował się bardzo dobrze, ale z czasem spuścił z tonu. Wtedy szansę dostał Jakub Szumski i ją wykorzystał. Rzadko prezentował coś ekstra, jednocześnie rzadko coś zawalając. Powtarzalność na przyzwoitym poziomie – całkiem niezły układ. Pod koniec sezonu między słupki znów wskoczył Gliwa, z którym ówczesny beniaminek planował przedłużyć kontrakt. Doświadczony bramkarz jednak rozczarowywał w trzech kolejnych występach i plany się zmieniły. Gliwa odszedł, a Szumski dostał nowego konkurenta w osobie Branislava Pindrocha.
29-latek na papierze nie wyglądał zbyt zachęcająco. Tak naprawdę dopiero w sezonie poprzedzającym wreszcie był numerem jeden w słowackiej ekstraklasie jako zawodnik ViOn Zlate Moravce. W ojczyźnie wcześniej bronił głównie w drugiej lidze (i to też mało regularnie), a w angielskim czwartoligowcu Notts County przez półtora roku grzał ławę. Szumski mógł się czuć mocny i choć nadal bronił w miarę solidnie, to po jego błędzie ze Śląskiem Wrocław wreszcie mogliśmy zobaczyć w akcji Pindrocha. W dwóch meczach niczego mocniej nie zepsuł, ale też w niczym nie pomógł. Na dodatek rzucało się w oczy, że ma problemy z grą nogami. Nie trzeba było mieć wyjątkowo przenikliwego oka, żeby nabrać przekonania, że to chyba nie ten kaliber.
Zarejestruj się na Fuksiarz.pl i graj z cashbackiem do 50%
Jakub Szumski odnalazł się w Turcji
Szumski zimą zmienił otoczenie. Jego kontrakt za pół roku i tak wygasał, a on chciał się wreszcie sprawdzić w innym kraju. I chyba dziś nie żałuje. Ma pewne miejsce w składzie, a wraz z kolegami jest bliski wydźwignięcia Erzurumsporu ze strefy spadkowej tureckiej ekstraklasy. Gdy tam przychodził, była to czerwona latarnia rozgrywek.
W jego miejsce do Częstochowy zawitał kolejny Słowak Dominik Holec. Co prawda jesień spędził na ławce Sparty Praga, ale przecież byle kogo tam nie biorą. 26-latek wypromował się do stolicy Czech dzięki dobrej postawie w MSK Żylina, w której był pierwszym bramkarzem przez dwa lata. A to już coś znaczyło. Zadania nie miał łatwego, bo jego poprzednik wcale nie odchodził z podkulonym ogonem, tylko po prostu skorzystał z okazji, która mu się nadarzyła.
Dominik Holec udanym transferem Rakowa
Na dziś wydaje się, że podołał zadaniu, a może nawet dał ciut więcej jakości, mimo że początki nie należały do najbardziej przyjemnych. Raków zaczął tę rundę od trzech z rzędu porażek. O ile Holec w Warszawie z Legią zaliczył kilka świetnych interwencji, o tyle za trzecią przegraną – z Lechią Gdańsk – można było w sporej mierze winić właśnie jego. Powinien zdecydowanie lepiej interweniować po strzale Saiefa, ale stało się inaczej i Jarosław Kubicki celnie dobijał, co ostatecznie dało gościom z Trójmiasta trzy punkty.
Od tamtej pory Holec już trzyma fason. Ewentualnie można się jeszcze było trochę przyczepić do bramki Ishaka sprzed parunastu dni, który na przedpolu okazał się szybszy niż wychodzący słowacki golkiper. Plusów znajdziemy jednak więcej. W ostatnich dziewięciu meczach ligowych Holec pięć razy zachował czyste konto, a Raków w tym czasie ani razu nie przegrał. Chwilami Słowak mocno się do tego przyczyniał, że wspomnimy obroniony rzut karny z Wartą Poznań. Pamiętać też trzeba o dwóch występach w Pucharze Polski z Lechem i Cracovią. Tam akurat dużo pracy nie miał, jedyną ponadprzeciętną interwencją było obronienie strzału głową Jana Sykory.
Tak czy siak, generalnie facet spełnia oczekiwania. Według wyliczeń Ekstrastats.pl, to aktualnie trzeci bramkarz ligi pod względem procentu obronionych strzałów (79,1%). Wyżej są tylko Dante Stipica i mający na koncie dopiero trzy spotkania Lukas Hrosso.
Holec coraz mocniej eksponuje także inny atut, którego brakowało wspomnianemu Pindrochowi: bardzo dobrą grę nogami. Szczególnie było to widoczne w poprzedniej kolejce ze Śląskiem Wrocław, gdy w kilku przypadkach zaimponował w tym elemencie.
Raków oszczędzi najlepszych przed finałem Pucharu Polski
Dziś Dominik Holec zapewne będzie jednym z niewielu podstawowych piłkarzy Papszuna, których zobaczymy od początku z Jagiellonią Białystok na inaugurację 28. kolejki. Trener Rakowa, mając w perspektywie niedzielny finał PP, na pewno nie wystawi najcięższych armat. Dopiero co żałował w “Przeglądzie Sportowym” błędu sprzed dwóch lat, gdy nie oszczędził najlepszych w półfinale z Lechią Gdańsk. – Wtedy jako trener popełniłem błąd, bo cztery dni przed tamtym meczem graliśmy w lidze ze Stalą Mielec (1:3 – przy. red.). Wystawiłem w zasadzie wszystkich podstawowych graczy. Teraz wiem, że mogłem się zachować inaczej. Mam do siebie pretensje. Zabrakło mi wtedy doświadczenia. Mogłem zrobić więcej, żeby wejść do finału – przyznawał.
Jedna kwestia sama się wyjaśniła, bo Kamil Piątkowski pauzuje za żółte kartki. On zapewne i tak by odpoczywał. Podobne plany sztab szkoleniowy ma względem innych. Takie mecze to idealna okazja, żeby wykorzystać bardzo szeroką i wyrównaną kadrę. Nawet w takich okolicznościach można wystawić piłkarzy pokroju Petra Schwarza czy Iviego Lopeza, co mówi samo za siebie.
W praktyce częstochowianie, mimo meczu zaległego ze Stalą Mielec, mają symboliczne szanse na mistrzostwo, natomiast w razie zdobycia Pucharu Polski, drugie czy trzecie miejsce w lidze nie robi aż takiej różnicy. To tym bardziej uzasadnia koncentrowanie się przede wszystkim na niedzielnym finale. Dla Jagiellonii w praktyce sezon już się skończył. Teraz kibiców interesuje przede wszystkim to, kto zostanie nowym trenerem. Giełda nazwisk coraz większa, praktycznie każdy dzień przynosi nowego kandydata.
Aha, jeżeli Raków się dziś potknie, Legia już na sto procent będzie mistrzem Polski.
Fot. FotoPyK