Wyobraźcie sobie: ależ to byłby chichot losu, gdyby Chelsea weszła do finału Ligi Mistrzów kosztem Realu Madryt. Realu, w którym Hazard chciał przecież odnosić sukcesy po zmianie niebieskich barw na białe. Czas pokazał jednak, że sukcesem na przestrzeni dwóch sezonów w Hiszpanii jest dla niego co najwyżej zagranie dwóch pełnych meczów z rzędu. Coś takiego zdarzyło się tylko raz i lepszego komentarza na określenie przypadku Belga chyba nie znajdziemy. Dzisiaj 30-latek wrócił po kolejnej kontuzji, pokaże się byłym kolegom, ale śmiemy wątpić, że będzie to powrót pod znakiem słów “Ej, zobacz, co straciłaś!”.
Kiedyś kozak w całej Europie, dzisiaj wrak piłkarza
Nie wiemy jeszcze, jak zakończy się rywalizacja Realu z Chelsea. Ale niedaleko nam od stwierdzenia, że zamienił stryjek siekierkę na kijek. Przynajmniej jeśli chodzi o otoczenie piłkarskie, które w Madrycie Hazardowi ewidentnie nie służy, bo ewentualne trofea mogą tę wymianę w jakimś stopniu osłodzić. Tylko one. Nie da się jednak ukryć, że przygoda w ekipie “Królewskich” to dla Belga jeden wielki zakręt w karierze. Można by się wręcz zastanawiać, czy gdyby swego czasu najlepszy piłkarz Premier League nie zdecydował się na transfer marzeń, to skończyłby podobnie. Bardzo możliwe, że nie, ale zostawmy domysły. Wróćmy do faktów.
500 PLN ZWROTU BEZ OBROTU – ODBIERZ BONUS NA START W FUKSIARZ.PL!
Na spotkanie ze swoim byłym klubem Hazard wraca jako zawodnik nie do poznania. Jeżeli istnieją tacy kibice w Anglii, którzy usłyszą o jego poczynaniach dopiero przy okazji dzisiejszego starcia, oj, być może nawet im zazdrościmy. Oni dopiero przeżyją efekt “wow”. Złapać się za głowę to za mało. Dwa lata temu jeden z topowych piłkarzy w Europie, a teraz dosłownie wrak. Wrak, który upadł tak nisko, że jego kandydaturę zaczęliśmy rozważać w kategorii największego niewypału transferowego w historii Realu. Zważywszy na cenę transakcji i oczekiwania względem rzeczywistości stricte na boisku – mamy prawo tak myśleć.
Nie chcemy kopać leżącego, ale liczby mówią wszystko:
- Ostatni sezon w Chelsea: 52 mecze, 21 goli i 17 asyst, zwycięstwo w Lidze Europy (w finale dublet i asysta), MVP Premier League
- Pierwszy sezon w Realu: 22 mecze, jeden gol i siedem asyst
- Drugi sezon w Realu: 15 meczów, trzy gole
Kontuzje wyznaczyły Hazardowi bieg kariery
Miała być droga przez czerwony dywan, a skończyło się na maratonie po rozżarzonych węglach. Tak w skrócie można by podsumować dwa sezony Hazarda w Madrycie. Oczywiście los mu nie sprzyjał, bo żeby łapać tyle urazów, trzeba mieć naprawdę sporego pecha. Ale nie od wczoraj wiadomo, że najzwyczajniej w świecie Belg jest leniem. Gdyby przyklepanie transferu zależało od pierwszego dnia w bazie treningowej, raczej nikt nie porwałby się na zapłacenie blisko 120 mln euro za okaz braku profesjonalizmu. A żeby być bardziej dosadnym: Real nie chciałby grubaska, tak jak Barcelona nie chciałaby mentalnego dzbana, czyli Dembele.
O, właśnie, małe nawiązanie do Superligi. Panie Perez i Barcelono, może nie mielibyście takich problemów finansowych, gdybyście nie wydawali po 100 baniek na takich piłkarzy. Okej, poziomem sportowym w momencie zakupu obaj się bronili, ale problemy wychodzące po transferze dało się przecież przewidzieć. Wystarczyło tylko przestudiować człowieka od stóp do głów.
No więc: Hazard w dużej mierze sam jest sobie winien. Tylko że, jak dotąd, nawet nie mamy okazji sprawdzić, czy coś w tej kwestii się zmieniło. Mało kiedy widzimy go na boisku, a jeśli już wydaje się, że wrak wyjeżdża z garażu cało, może trochę poszaleć na ulicy, to jak na złość odzywa się nowa usterka. Słowem: kontuzja goni kontuzję.
- Hazard odniósł 11 urazów na przestrzeni 20 miesięcy w Realu Madryt
- To łącznie około 60 straconych spotkań i 358 dni poza grą
- Przez ponad 50% czasu od transferu do dzisiaj Belg był niedostępny
Przełom w starciu z Chelsea misją niemal niemożliwą
Cóż, jeżeli Belg zagra w większym wymiarze czasowym, a wiele na to wskazuje, to naprawdę trudno zakładać taki scenariusz. Na pewno wyciągnie z siebie maksymalne pokłady motywacji, a przynajmniej tak podpowiada logika, ale pewnych rzeczy nie oszukasz. Brak rytmu meczowego, zaprzepaszczone przygotowanie fizyczne, zapewne również problemy z pewnością siebie. Eden Hazard jest jak ten ex, który po rozstaniu z fajną kobietą ze zgubną myślą o lepszej partii nie potrafi wejść na odpowiednie tory. Nie radzi sobie, życie zaczęło obnażać jego defekty. Pytanie, czy można mu współczuć? Niekoniecznie, bo mówimy o gościu, który najwyraźniej nie uczy się na błędach.
Powrotu króla na miarę Aragorna we Władcy Pierścieni się zatem nie spodziewamy. Rzucamy klątwę, Hazard nie wyjdzie w rywalizacji z Chelsea poza ramy bezużyteczności, do której przyzwyczaił. Jasne, w futbolu wszystko może się zdarzyć, a nawet niesamowite zmartwychwstanie Hazarda. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują jednak dość wyraźnie, że to nazwisko w rywalizacji Realu z “The Blues” pozostanie jedynie ciekawostką. W sensie rywalizacji dziś, a w kontekście powrotu na stare śmieci za tydzień historia tego piłkarza zatoczy koło. Wiadomo, odwiedziny Stamford Bridge, ale raczej nie takie, jakie sam zainteresowany sobie wyobrażał. Hmm, albo wiecie co, w sumie to lepiej nie wybiegać aż tak daleko w przyszłość. Istnieje przecież szansa, że Hazard ponownie odwiedzi gabinety lekarskie w ciągu najbliższych dni.
***
Aha, no i przypominamy o fajnej ofercie Early Payout. Dzięki Fuksiarz.pl nie macie stresu, że coś wymknie się spod kontroli. Wystarczy, że, przykładowo, postawicie na Chelsea, która zrobi w meczu szybkie 2:0. Kiedy drużyna prowadzi minimum dwiema bramkami, więc wasz kupon w Fuksiarz.pl jest wygrany.
Fot. Newspix