Napisać, że nie przepadamy za takimi meczami jak Pogoń-Korona to trochę tak jakby przekonywać, że Leo Messi całkiem nieźle operuje lewą nogą, a Rory Delap dość mocno potrafi wyrzucić piłkę z autu. Grube niedopowiedzenie. To był typowy mecz walki, 90 minut z Portowcami i Koroniarzami może spokojnie służyć za wyjaśnienie tego frazesu. Brzydki, toporny futbol i masa błędów, których nieudolni przeciwnicy z reguły nie potrafili jednak wykorzystać. Finezji nie odnotowano, jakość występowała w ilościach śladowych.
Przesadzamy? Być może rzeczywiście trochę zbyt ostro potraktowaliśmy piłkarzy, którzy starali się, by to „widowisko” przypominało mecz piłkarski. Być może i w naszym szeregach da się zauważyć już słynne zmęczenie rundą, ale cóż – jeśli natraficie na powtórkę, to radzimy szybko zmienić kanał.
A zapowiadało się przecież całkiem ciekawie. Po pierwsze: w meczach pomiędzy Koroną a Pogonią ostatnio pada sporo bramek. Po drugie: często przy ich okazji występowały dodatkowe smaczki np. mecz życia Kuby Bąka, którego z Kielc puszczono bez żalu albo genialny występ Marcina Robaka dzień po wielkiej osobistej tragedii. Po trzecie: ostrzyliśmy sobie zęby na pojedynki kilku gołowąsów z Pogoni ze starymi wygami z kieleckiej drużyny. 17-letni Michał Walski kontra dwa razy starszy Olivier Kapo. 21-letni Dominik Kun kontra Paweł Golański. Hubert Matynia (rocznik 95’) kontra Paweł Sobolewski (rocznik 79’).
Gdybyśmy mieli rozstrzygać, to górą w nich byli młodzi podopieczni Kociana. Co ciekawe nie chodzi nam nawet o względy czysto piłkarskie, a o boiskowe cwaniactwo, którego zabrakło doświadczonym piłkarzom. Weźmy na przykład pierwszą bramkę. Dwie piłki na boisku, arbiter przerywa grę, rzut sędziowski. A przy Rudolu, który zagrał potem do Kuna, nie ma nikogo. Drogo kosztowała Koronę śpiączka jednego z piłkarzy.
Do bramki trafił Łukasz Zwoliński, o którym pisaliśmy w przedmeczowej zapowiedzi. W zasadzie postawił stempel na pochwałach z naszej strony. Jego gra była jednym z nielicznych powodów, dzięki którym udało nam się przetrwać pełne 90 minut plus to, co doliczył sędzia.
Korona też niby miała swoje okazje, ale ze względu na młodszych czytelników wolimy nie komentować skuteczności podopiecznych Ryszarda Tarasiewicza. Zakończmy więc pozytywnym akcentem: Pogoń wyszła na Koronę składem, którego średnia wieku oscylowała w okolicach 23 lat. Jeśli się mylimy, to nas poprawcie, ale to chyba najmłodsza ekipa, która w tym sezonie podniosła z murawy trzy punkty.
Fot. FotoPyK