11 punktów w klasyfikacji kanadyjskiej Ekstraklasy – łącznie z asystami drugiego stopnia. Kolejne pięć w Pucharze Polski. Ivi Lopez to bez dwóch zdań lidera Rakowa Częstochowa. Od kiedy trafił do Polski, miał udział przy niemal połowie bramek dla trzeciej siły ligi. Pytanie tylko: jak daleko Raków może zajechać na jednym Lopezie? Na dziś wszystko wskazuje na to, że… może zajechać aż na podium.
Liczby są nieubłagane. To Ivi Lopez wydostał Raków z dołka, w jakim zespół Marka Papszuna tkwił jeszcze kilka tygodni temu. Od czasu ostatniej porażki częstochowianie zdobyli osiem punktów. Siedem z nich zagwarantowały wyczyny Hiszpana.
- Zagłębie Lubin – załadował z wolnego, potem nabił Balicia na samobója
- Podbeskidzie – to jego strzał dobijał Andrzej Niewulis
- Wisła Płock – jego strzał dobijał Piątkowski, on wyrównał wykorzystując rzut karny
Oczywiście maruda zapyta: a gdzie był Lopez, kiedy trzeba było ograć Legię i Pogoń? Co zdziałał z Lechią Gdańsk? Ano nic, tak samo, jak i nic nie zdziałał z Cracovią. Nie umniejsza to jednak faktu, że bez Hiszpana Raków pożegnałby się już z walką o podium.
Ivi Lopez lubi być na pierwszym planie
Wiadomo, że przeliczanie bramek na punkty jest trochę naciągane. To znaczy – nigdy nie jest tak, że tylko ten jeden strzał, który wpadł do siatki, złożył się na zdobycz punktową w danym meczu. Natomiast jeśli często przesądzasz o tym, że twoja drużyna wychodzi na prowadzenie, czy doprowadza do wyrównania, to o czymś to jednak świadczy. Ponad połowa bramek Iviego Lopeza dla Rakowa była kluczowa, jeśli chodzi o przebieg spotkania.
- Wyrównanie z Górnikiem, Zagłębiem i Wisłą Płock
- Prowadzenie ze Stalą, Lechem i Górnikiem
Dodajmy do tego mecz z Podbeskidziem, dodajmy fakt, że Ivi trzy razy podwyższał prowadzenie, niejako zabijając mecz i wychodzi na to, że ciężko nam znaleźć spotkanie, w którym Hiszpan nie odegrał kluczowej roli. Na jego koncie można zapisać “zrobienie” przynajmniej 13 punktów i dwóch awansów w Pucharze Polski. Co ciekawe dla Iviego nie jest to nic nowego. Sprawdziliśmy, jak radził sobie w Hiszpanii i wynika z tego, że Lopez po prostu zawsze lubił być decydującą postacią w poszczególnych spotkaniach. W karierze strzelił 53 gole, z czego:
- 25 dawało jego zespołom prowadzenie
- 11 razy doprowadzał do wyrównania
Gość, którego gole w 68% przypadków miały znaczny wpływ na wynik meczu. Raków dobrze wiedział, kogo bierze.
Równie ważny tylko Cebula
Górnik Zabrze zresztą sam się o tym przekonał. Na ten moment zabrzanie są ulubioną ofiarą Lopeza. Hiszpan załadował im cztery gole, do których dorzucił asystę. To wszystko w 158 minut. Przypuszczamy, że w sztabie Górnika przez cały tydzień zastanawiano się, jak nie dopuścić do bramek numer pięć, sześć czy siedem. Zwłaszcza że – jak już ustaliliśmy – zatrzymanie Iviego to klucz do zastopowania Rakowa. Spojrzymy czołówkę piłkarzy częstochowskiego klubu w klasyfikacji kanadyjskiej. Tylko gole i asysty w lidze:
- David Tijanić – 3 z 9 bramek i asyst dawały prowadzenie lub remis
- Marcin Cebula – 5 z 8 bramek i asyst dawało prowadzenie lub remis
- Petr Schwarz – 2 z 6 bramek i asyst dawały prowadzenie lub remis
Tylko Cebula strzelał lub asystował przy równie ważnych golach Rakowa. Oczywiście nie mówimy przez to, że Tijanić czy Schwarz są zbędni i ich wkład w sukcesy był zerowy. To tylko delikatne wskazanie, kto w kluczowym momencie brał zespół na bary i szedł z nim przez ogień. Bo przecież w przypadku Tijanicia te trzy bramki i asysty też nie do końca oddają sprawę. Jedna z nich to podanie do Daniela Szelągowskiego, który następnie zaorał całą defensywę Lecha. Jak to porównać z wkładem Iviego Lopeza w ostatnie dobre warunki?
Ano nijak.
Dlatego z całą stanowczością stwierdzamy: bez tego gościa nie ma wyników w Częstochowie. I jest to zarazem zbawienie, jak i kłopot Rakowa. Bo jeśli Ivi znów zagra jak z Cracovią, a nie jak z Wisłą Płock, to o wygraną będzie trudno.
fot. FotoPyK