Pierwsze powołania Paulo Sousy wzbudziły kontrowersje. Na liście powołanych zabrakło przede wszystkim Tomasza Kędziory, szansy nie dostanie też w najbliższym czasie Bartosz Kapustka. Portugalczyk jednak z tych powołań się wytłumaczył. To znaczy – poprosił o cierpliwość, bo powołania zrozumiemy wtedy, gdy zobaczymy, JAK ten zespół ma grać. Według mnie selekcjoner chciał powiedzieć: nie powołałem tych, którzy teoretycznie są najlepsi, ale tych, który najlepiej pasują do stylu, który chcemy wprowadzić.
Pewnie łatwiej byłoby, gdyby Sousa powiedział to wprost, ale jak widać po pierwszych konferencjach – nawet proste kwestie próbuje obudować coachingowo-psychologiczną papką. Wiemy już, że słowa selekcjonera trzeba będzie tłumaczyć z sousowego na polski. Ale dobrze, doszukajmy się konkretów w wypowiedziach. Widzę je w dwóch fragmentach:
– Jestem przekonany, że wszyscy te decyzje zrozumieją, biorąc pod uwagę naszą koncepcję na boisku, nasz model gry. Wtedy zrozumiecie więcej, jeśli chodzi o nasze decyzje.
– Przyglądaliśmy się temu, jak piłkarze grają w klubach, ale kluczowa była charakterystyka zawodników. Jak wygląda proces przyswajania przez nich naszego modelu gry. Mamy plan, mamy pomysł i uwzględniając wszystkich zawodników, wiemy, jaki futbol chcemy zagrać. Stąd też takie decyzje.
Trójka, czwórka? Wszystko wskazuje na trójkę
Jeszcze w styczniu zastanawialiśmy się – jakim systemem będzie grał Sousa? Eksperci przerzucali się, że narzuci nowatorską trójkę w tyłach, inni kontrowali, że nie, że to kadra, mało treningów, nie da rady, będzie grał trójką. A prawda jest taka, że… Sousa nawet grając tą mityczną trójką w tyłach i tak często w samym meczu wystawia czterech obrońców. Portugalczyk już to wyjaśniał – w dużym skrócie: trzech, czterech w tyłach? To tylko cyferki. Najważniejsze są zadania piłkarzy. Bo przecież nawet jego ustawienie z Marsylii można było definiować i na czwórkę, i na trójkę w obronie.
W styczniu pisałem większą analizę tego, jak grały zespoły Sousy. Byłem ciekaw, czy spróbuje zrobić to samo z kadrą. Ale byłem też wówczas świadom, że w takiej Fiorentinie miał piłkarzy, którzy niezwykle pasowali do jego modelu grania. Szukałem w reprezentacji Polski takiego fioretinowego Borjy Valero, szukałem Ilicicia, Bernardeschiego, Alonso, Astoriego…
I trudno przekładać tamten system z Serie A na to, jak będzie grała kadra. Trudno w ogóle dzisiaj jeszcze przewidzieć, czy biało-czerwoni będą grać tak samo, jak Sousa grał we Francji czy we Włoszech. Natomiast te dzisiejsze powołania pokazują, że Portugalczykowi bardzo zależy na tym, by ten zespół miał swój specyficzny styl. I nawet będzie w stanie zrezygnować z jakiegoś piłkarza, który nie pasuje do jego ustawienia.
Weźmy przykładowo tego Tomasza Kędziorę. Czy Paweł Dawidowicz jest lepszym piłkarzem od niego? Czy ma lepszy sezon od zawodnika Dynama? Może doświadczenie z kadry przemawia na jego korzyść?
No nie. Ale najwidoczniej Sousa uznał, że elastyczność Dawidowicza i jego znajomość systemu z trójką w tyłach jest ważniejsza niż to, że tak generalnie, obiektywnie Kędziora jest piłkarzem lepszym. Że w takiej FIFIE czy Football Managerze miały wyższą ocenę.
Scenariusz napisany, Sousa szuka aktorów
Odnoszę wrażenie, że pierwsze powołania selekcjonera wręcz krzyczą do nas – “tak, będę grał 1-3-4-2-1 w fazie ataku, biorę pod uwagę modyfikację, ale chce piłkarzy pod moje wytyczne”. Sousa chce zawodników sprofilowanych pod to, jakie założenia mają mieć piłkarze na poszczególnych pozycjach. Trochę tak, jakby napisał już scenariusz do filmu, a teraz szukał na rynku aktorów, którzy wpasują się w jego wizję filmu. Powiedzmy, że ma w tym scenariuszu rolę dla wielkomiejskiego żigolaka, który podrywa kierowniczkę działu. I dlatego zatrudni do tej roli Macieja Zakościelnego – aktora przeciętnego lub słabego, ale nadającego się do tej roli. A nie Daniela Olbrychskiego – aktora znakomitego, ale nijak pasującego do roli przebojowego junior account managera.
Dlatego znów wrócę do tego Kędziory. Wygląda na to, że Sousa będzie grał swoim ustawieniem z Fioretiny. Czyli 1-4-2-3-1 (1-4-4-2) w obronie i 1-3-4-2-1 w ataku. Biorąc pod uwagę, że Rybus i Reca są obrońcami bardziej grającymi do przodu niż broniącymi, to możemy założyć, że asymetria będzie odbijać się na drugiej stronie defensywy – prawy obrońca będzie stawał się stoperem. I tutaj po prostu dla Kędziory nie byłoby miejsca.
– Dlaczego zatem jest Grosicki, który na wahadło się nie nadaje? – ktoś zapyta. Przypuszczam, że dlatego, że Sousa chce też mieć zadaniowców. Grosickiego czy Płachetę do wpuszczenia na kwadrans, by po prostu narobił szumu na skrzydle. Slisza zamiast Kapustki, bo w środku pola chce mieć drugiego Krychowiaka. Kowalczyka… No, tego powołania akurat nie rozumiem.
Główne przesłanie tej konferencji i tych powołań jest dla mnie czytelne. Sousa mówi nam – jeśli dzisiaj pewne braki was dziwią, to poczekajcie do zgrupowania. “Zobaczycie to, jak chcemy grać”. Nowy selekcjoner zdaje się nie dzielić piłkarzy na lepszych i gorszych. Bardziej na pasujących do modelu, jaki chce wprowadzić i takich, którzy nie pasują do tego modelu.
DAMIAN SMYK
fot. NewsPix