W skrócie wygląda to tak: Ruch od trzynastu lat nie wygrał ze Śląskiem, ale po ostatniej wygranej z Jagiellonią nawet Smutny Waldemar trochę się rozchmurzył. Legia musi odkuć się za porażkę w Szczecinie, tylko że dziś jedzie do Bełchatowa, a ten nie dość, że traci najmniej goli w lidze, to jeszcze ma na stołecznych patent. Piątek w ekstraklasie. Wracamy po przerwie reprezentacyjnej i żeby nie odlecieć… zapinamy pasy.
***
Ruch – Śląsk
Pod lupą: Lukas Droppa – kolejny piłkarz, który pod okiem Tadeusza Pawłowskiego robi znaczące postępy. Nie zawsze ma miejsce w podstawowym składzie, ale gdy wchodzi prezentuje się przyzwoicie. Chce i potrafi grać do przodu, w ofensywie daje więcej możliwości niż Danielewicz, a ostatnio mówi się nawet, że trafił do notesu selekcjonera reprezentacji Czech, Pavla Vrby. Patrząc jak ostatnio zagrali Czesi z Islandią – dość spore wyróżnienie. Aż mu się przyjrzymy.
Co nas zastanawia:
a) Czy wygrana z Jagiellonią zwiastuje lepsze czasy dla Ruchu?
Cuda, cuda dzieją się ostatnio w Chorzowie. Do tego stopnia, że Waldemar Fornalik nokautuje niewinnego sędziego (pamiętacie tę sytuację?), a skrzydłowi Gigołajew – Kowalski robią wiatrak z Jagiellonii, która przecież jest rewelacją rundy. Teraz Chorzowianie dostali trochę czasu. Fornalik miał dwa tygodnie na dołożenie kilku cegiełek i dopiero dziś dostaniemy odpowiedź, ile tak naprawdę znaczy zwycięstwo sprzed dwóch tygodni. Z jednej strony, pięć goli nie może być przypadkiem, z drugiej – w tej lidze nie ma żadnych reguł, każdy stuprocentowy sąd łatwo może być wystawiany na śmieszność. „Pokonać Milę” – taki cel przyświeca Chorzowianom, a akcja, jaką przeprowadzili w tygodniu całkiem zgrabna. Jeśli z taką samą gracją, piłkarze Fornalika wyjdą na mecz ze Śląskiem, dramatu nie będzie.
b) Czy Tadeusz Pawłowski znalazł receptę na drugie połowy?
– Zabrakło trochę sił – mówił Tadeusz Pawłowski po ostatnim meczu z Wisłą. Nawet był zadowolony, że skończyło się remisem, bo gdyby tamto spotkanie potrwało jeszcze trochę, Śląsk z Krakowa punktów by nie wywiózł. Coś szwankuje z tymi drugimi połowami w ich wykonaniu. Było to widać w Gdańsku, w meczu z Lechem raczej też – pomimo gola Machaja, Lech miał sporo sytuacji i gdyby nie świetnie interweniujący Mariusz Pawełek, też nie byłoby punktu. W tygodniu Tadeusz Pawłowski zabrał zawodników do Afrykanarium, widać, że atmosfera w drużynie dalej jest świetna, ale przydałoby się w końcu jakieś zwycięstwo. Statystycy przywołują mecz z 2001 roku: ostatni wygrany przez Ruch ze Śląskiem. Jest to jakieś pocieszenie.
Pocztówka z przeszłości:
Bełchatów – Legia
Pod lupą: Bartosz Ślusarski – dziwnie w tym sezonie gra Bełchatów. Strzela najmniej, traci też najmniej, ale w czubie się trzyma. Wystarczy przecież zagrać na zero z tyłu, a z przodu zawsze można liczyć na Ślusarskiego. Były piłkarz Lecha pokonał Legionistów w 1. kolejce sezonu, nie tak dawno zapewnił też zwycięstwo w meczu z Cracovią, a tak w ogóle to Legii lubi strzelać najbardziej. W 16 meczach przeciwko nim trafił do siatki cztery razy.
Co nas zastanawia:
a) Jak bardzo dzisiejszy mecz różnić się będzie od tego z lipca?
Pamiętacie pierwszą kolejką? Dwaliszwili, Piech, Wieteska, Ryczkowski… Ależ zabawnie wyglądał tamten skład. Legia przegrała i teraz wszyscy zapowiadają wielki rewanż, chociaż nie zapominajmy, że w ośmiu ostatnich spotkaniach to Bełchatów ma lepszy bilans (3 zwycięstwa, 3 remisy, 2 porażki). To będzie mecz najlepszej ofensywy z najlepszą obroną. Ciekawi nas, czy znowu skończy się jakimś skromnym 1:0, czy raczej czeka nas grad bramek. Jakub Rzeźniczak mówił ostatnio, że porażki z Pogonią, Podbeskidziem i Piastem zdarzały się, bo były to spotkania zamykające maratony. Teraz po przerwie reprezentacyjnej mamy nowe otwarcie, więc podobno koncentracji ma nie zabraknąć.
b) Czy Bełchatów zaserwuje nam coś więcej niż gra na przeczekanie?
Nie spodziewalibyśmy się. To nie dla nich w Bełchatowie zasiądą dziś skauci Nancy i Borussii Dortmund. Bełchatów, jeśli odchylał się od swojej taktyki, zwykle kończył marnie, jak 0:5 z Lechem albo 0:5 z Piastem w Pucharze Polski. Pisaliśmy o tym zresztą ostatnio po spotkaniu z Cracovią: ofensywa piłkarzy Kieresia wygląda dramatycznie. Komołow nie nadaje się do rozgrywania, w słabszej formie jest Mak. Naprawdę, nie ma tam aktualnie wielkiego gazu i szerokich rozwiązań w przodzie. Jeśli gospodarze znowu znajdą patent na Legię to chyba tylko dzięki dokonującego cudów w bramce Malarzowi, w założeniu, że znowu przypomni o sobie Ślusarski.
Pocztówka z przeszłości: