Ostatnim dniem okienka w poważnych ligach można się ekscytować, bo tam są naprawdę duże pieniądze i często dochodzi do hitów, ale u nas sytuacja jest inna. To znaczy są transfery, natomiast mam wrażenie, że wtedy wpada tutaj największy szrot. Jak ktoś nie ma gdzie się zahaczyć, to już wpadnie do Polski, nawet na pół roku, czemu nie. A dlaczego wpada ostatniego dnia? Bo jest słaby.
Jakby był dobry, to by podpisał gdzieś indziej i sporo wcześniej. Ale po kolei odpadają mu ligi lepsze, średnie, słabsze i zostaje nasza. Ewentualnie nie chciał nigdzie odchodzić, ale stracił miejsce w składzie. Czyli też jest słaby. Oczywiście mogą się zdarzyć wyjątki, zawsze są przecież wyjątki, natomiast nie łudźcie się. Ostatnie dni okienka w Polsce to zjazd największego szrotu.
Trzeba łatać dziury, bo kontuzje, bo jednak nie idzie, więc cyk, wchodzi się na InStat, dzwoni menadżer, mówi: słuchajcie, mam takiego i takiego, może weźmiecie. Nikt go nigdy nie widział, ale biorą, żeby chociaż liczbowo się kadra zgadzała, jak już nie może jakościowo.
Skauting, jaki skauting, trzeba ratować sezon czasem za wszelką cenę, nawet biorąc ogórka na trzy miesiące, byle tylko 17-latek z Polski nie mógł wejść na boisko, bo takiego to strach puszczać. Ale ogórka, którego odpaliło wcześniej pięć klubów, już nie. Dlatego przepis o młodzieżowcu nie jest zły, natomiast to mówiłem już wcześniej.
Są też inne transfery, jak już rozmawiamy o okienku. Powroty. Teraz wrócili Kurzawa z Koseckim. Moim zdaniem Pogoń i Cracovia w dużej mierze kupiły wspomnienia. Jeden nie grał, drugi jak grał, to w drugiej lidze tureckiej, ale też mało. No i gdzie Pogoń obserwowała Kurzawę, w ogrodzie? Rozumiem, że niektóre pieski (jeśli Kurzawa ma psa) lepiej bronią niż niektórzy ligowi obrońcy, lecz jednak trudno to uznać za dobre rozeznanie w temacie. Myślicie, że Cracovia widziała choć jeden mecz Koseckiego w Turcji? A gdzie tam. Dla nich ważne, ze nie wzięli Romana, tylko Kubę. I Kurzawa, i Kosecki byli kiedyś dobrzy u nas, to teraz jest nadzieja, że znów będą. A parę lat od tamtego czasu przecież minęło.
Oczywiście i tak wolę takie powroty, niż debiuty piłkarzy z dupy, ale jest ryzyko. Widać to na przykładzie Kucharczyka, Wilusza, Pawłowskiego czy Soboty. Dają sobie radę w lidze – no niespecjalnie, raczej mam wrażenie, że – wyłączając jeden mecz i uderzenie z 40 metrów – gdyby za Kucharczyka grał ktoś poważniejszy, to Pogoń miałaby kilka punktów więcej. Sobota niby dobrze wszedł w ligę, ale szybciutko zgasł, Pawłowskiego trudno pamiętać z czegokolwiek. Dobra, ładną bramkę strzelił Lechii, no fajnie. A Wilusz jeszcze nie zdążył się rozpakować w Częstochowie/Bełchatowie, to już zaraz musiał się pakować na nowo.
Naturalnie na przykłady złych powrotów można rzucać przykłady dobrych, Świerczok czy Wszołek, dla niektórych Kapustka, ale jednak tych gorszych będzie więcej. Powodów jest kilka. Czasem się nie chce, czasem się myśli, że ligę się wciągnie nosem, a tutaj przynajmniej trzeba biegać, czasem – jak mówiłem – kupuje się wspomnienia. Bo to, że ten piłkarz kiedyś coś potrafił, nie znaczy, że teraz potrafi dalej. Dobrego by chyba lepsze kluby nie odpuszczały, prawda?
Aaa, jeszcze Kolew wrócił.
Dobra, idę spać.
WOJCIECH KOWALCZYK