Reklama

Filip Szymczak: „Moja obunożność została zakodowana w Warcie Poznań”

redakcja

Autor:redakcja

26 lutego 2021, 15:04 • 6 min czytania 3 komentarze

Gdzie nauczył się tak dobrze grać obiema nogami? Czym po kilku tygodniach zaimponował mu Johansson? Kiedy zapuści brodę taką jak Michael Ishak? Czego nauczył się w Warcie Poznań? Co łączy go z Jamalem Musialą? W czym pomogły mu kontuzje? Czy myślał o wypożyczeniu? Dlaczego Lech grał tak słabo na początku tego roku? Na te pytania poznacie odpowiedź w rozmowie Filipa Szymczaka z Damianem Symkiem. 

Filip Szymczak: „Moja obunożność została zakodowana w Warcie Poznań”
Było kilku chłopaków w Lechu, którzy przeszli drogę z Warty do Lecha – chociażby Dawid Kurminowski albo Kuba Moder. A jak u ciebie to wyglądało? Dość wcześnie zmieniłeś akademie.

Swoją przygodę z Wartą zacząłem, gdy miałem sześć lat, a już w piątej klasie podstawówki trenowałem w akademii Kolejorza. Zainteresowanie ze strony Lecha było już wcześniej, ale to w Warcie mogłem ćwiczyć z chłopakami o rok starszymi. Uważałem, że to lepsze dla mojego rozwoju, chociaż moment kulminacyjny przyszedł podczas Lech Cup. Osiągnęliśmy tam fajny wynik, zajęliśmy trzecie miejsce, poczułem, że to dobry moment na zmianę.

To była ta edycja, podczas której prowadził was trener Bartkowiak?

Nie. Wtedy trenował nas Marcin Salamon. Poza samym wynikiem, udało się fajnie zaprezentować – strzeliliśmy dziesięć goli, miło wspominam tamten okres.

Wtorkowa Liga Mistrzów pokazała, że można się na tym Lech Cupie fajnie wybić. Jamal Musiala jeszcze kilka lat temu występował na turnieju, a teraz strzela gole w Champions League. W każdym razie, podejdę cię trochę – z perspektywy czasu wydaje się, że te przenosiny to była zła decyzja, bo przecież Warta jest nad wami.

Hmm, do piątkowego meczu na pewno tak, ale mam nadzieję, że po piątkowym meczu to się zmieni. Wiadomo, sentyment do Warty zawsze będę miał, lecz w tym momencie gram w Lechu Poznań i zrobię wszystko, żebyśmy to my wygrali w derbach.

Któregoś z chłopaków z obecnej kadry Warty kojarzysz z czasów juniorskich?

Tak naprawdę trenowałem z rocznikiem starszym, czyli 2000. Kilku z nich gra na niezłym poziomie, ale niekoniecznie w Warcie.

Reklama
Co się wydarzyło na początku tego roku? Nie ma co się oszukiwać, że wyglądało to w Lechu dobrze. Nam z zewnątrz trudno to było pojąć, bo przecież pamiętaliśmy świetny początek jesieni. Ty z szatni, albo z perspektywy boiska, jesteś to w stanie wytłumaczyć?

Dużo nad tym myśleliśmy, ale też byliśmy zaskoczeni. Obóz w Turcji przepracowaliśmy bardzo dobrze. Z optymizmem patrzyliśmy na to, co może wydarzyć się w lidze. Mieliśmy swoje założenia, lecz większości z nich nie udało się zrealizować. Piłka nożna jest takim sportem, że nie zawsze jest kolorowo i z dołka trzeba po prostu wyjść. Zagraliśmy kilka słabszych meczów, nie na miarę naszych możliwości. Nie chcę nas usprawiedliwiać murawą lub warunkami atmosferycznymi, bo to nie o to chodzi, ale z pewnością coś nie grało.

Analizujemy to wszystko, nie tylko pod kątem zespołu, ale też indywidualnie. W meczu ze Śląskiem widać było poprawę. Nie było idealnie, lecz coś ewidentnie się zmieniło. Pozostała nam ciężka praca i udowodnienie, że potrafimy grać w piłkę. Iść w górę tabeli i w Pucharze Polski.

Trener Żuraw często powtarzał, że potrzebujecie jednego meczu. Jednego zwycięstwa, które rozluźni atmosferę. Poczuliście coś takiego po tym meczu ze Śląskiem Wrocław?

Na pewno długo czekaliśmy na to zwycięstwo. Uważam też, że wygranie z  Radomiakiem w Pucharze Polski, gdzie mecz był toczony w naprawdę ciężkich warunkach, dało nam trochę pewności. Później oczywiście przydarzył się mecz z Wisłą Płock, gdzie nie potrafiliśmy grać swojego. Myślę, że zagraliśmy idealnie do ich oczekiwań. Ale tak jak wspomniałeś – spotkanie ze Śląskiem coś zmieniło, przerwaliśmy serię meczów bez zwycięstwa w Ekstraklasie. Różnice punktowe robiły się już bardzo duże.

Gdy zimą Lech ogłosił, że dołączył do was Johansson, a w składzie miałeś już gościa, który się Ishak nazywa, nie pojawiła się myśl, żeby pójść do dyrektora Rząsy i podpytać o – załóżmy – jakąś pierwszą ligę na pół roku?

Nie. Cały czas jestem w kontakcie z trenerem i dyrektorem sportowym. Wszyscy zdają sobie sprawę, że ciężko pracowałem, a ja sam jestem zadowolony ze swojej pozycji w klubie. Gdyby nie kontuzje, pewnie trochę inaczej by to wyglądało, ale dostaję swoje szanse i są to dla mnie cenne doświadczenia. Przeszedłem wszystkie szczeble akademii w klubie i postaram się wykorzystywać wszystkie minuty. Początek sezonu miałem bardzo obiecujący, teraz zrobię, co w mojej mocy, żeby do tego wrócić.

Z czego wynikały te kontuzje? Pech związany z urazami mechanicznymi, mięśniowymi? Wcześniej miałeś już delikatne problemy.

Długo się nad tym zastanawiałem, zbadałem też swoje ciało. Myślę jednak, że te ostatnie kontuzje to przede wszystkim przypadek. W meczu reprezentacji U-19 z Niemcami niefortunnie stanąłem, skręciłem kostkę. Później gość wjechał mi w stopę podczas meczu rezerw i znowu musiałem się leczyć. Współpracuję teraz z kilkoma trenerami, między innymi trenerem od motoryki. Wiadomo, że wszystkich urazów uniknąć się nie da, ale jeśli można coś poprawić, to warto to zrobić. Skupiam się na tym, co będzie, a nie na tym, co było.

Od jednego z chłopaków, którego już w Lech nie ma, usłyszałem takie zdanie na twój temat: Jak wchodził do szatni, to wyglądał jak chuchro, a po roku brał Rogne’a na plecy i przestawiał jak szafę. Popracowałeś nad tężyzną?

Coś w tym na pewno było. Ja też nigdy nie byłem talentem, ani nie chciałem być nim nazywany. Wiedziałem natomiast, że potrzebuję aklimatyzacji. Warunki fizyczne udało mi się poprawić w momencie… kontuzji. Podczas przerwy robiłem wszystko, co mogłem – wzmacniałem się przede wszystkim na siłowni. Zacząłem wykorzystywać to, co mam. Odczuwam, że jest pod tym względem coraz lepiej.

Reklama
Słyszałem, że jesteś pracusiem, co mogłoby tłumaczyć twoją obunożność. Zdajesz się sprawiać wrażenie, że nie ma różnicy, czy lewa, czy prawa noga.

To zostało mi zakodowane w Warcie Poznań. Moi pierwsi trenerzy zawsze podkreślali, żebym korzystał z obu nóg. Byłem młody, ale starałem się to wcielić w życie, cały czas ćwiczyłem je obie. Nie chcę się pompować, ale udało się to wypracować – prawa jest bardziej precyzyjna, zaś lewa silniejsza. Dlatego karne wykonuję prawą, a jak mam trochę miejsca na przedpolu, to staram się uderzyć lewą.

Załóżmy sytuację, że wygrywacie z Wartą. Dostajesz od trenera wolne, jedziesz sobie na ryby i wyciągasz złotą rybkę. Mówi ci ona, że możesz sobie wziąć jedną cechę od Johanssona i jedną od Ishaka. Co byś wybrał?

Zacznę od tego, że w sobotę na pewno nie będzie wolnego, bo na tygodniu znowu gramy w Pucharze. Co bym wybrał? U Johanssona ciężko mi się zdecydować, bo jest u nas krótko, ale widać po nim doświadczenie, spokój, cierpliwość, także na boisku. Natomiast u Ishaka imponuje mi walczeność, aspekty mentalne, a także poruszanie się w polu karnym. Gdyby ktoś porozmawiał z nim jeden na jeden, tak prywatnie, to dostrzeże zupełnie innego gościa niż na boisku. Tam sprawia wrażenie dość groźnego, a tak naprawdę jest bardzo pozytywną postacią.

Myślałem, że powiesz, że od Ishaka, to brodę.

Nie no, tak gęstej to bym jeszcze nie zapuścił, bez szans. Ale myślę że z czasem może się tak stać.

Wtedy na pewno nabierzesz groźności i już nikt nie będzie pytał, czy to ten Szymczak.

Cały odcinek przedderbowej Stacji Bułgarskiej dostępny jest poniżej. Poza Filipem Szymczakiem, gośćmi Damiana Symka byli Marcin Lis oraz Maciej Łuczak:

https://weszlo.fm/audycje/stacja-poznan-34/

Fot.FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

3 komentarze

Loading...