Reklama

Żuraw leciał już bardzo nisko, ale uniósł go Sykora

redakcja

Autor:redakcja

21 lutego 2021, 20:16 • 4 min czytania 61 komentarzy

Wielu spodziewało się, że Dariusz Żuraw za moment wyleci do ciepłych krajów, a i my byliśmy w grupie osób, które spodziewały się, że lot Kolejorza pod jego skrzydłami długo już nie potrwa. Tymczasem dziś, w meczu ze Śląskiem Wrocław, pomoc zaoferował mu człowiek, od którego pomocnej ręki z pewnością się nie spodziewaliśmy. Jan Sykora zaliczył asystę. Nie będziemy już was męczyć ornitologią, ale faktycznie – dziś to głównie Sykora uratował zespół Żurawia.

Żuraw leciał już bardzo nisko, ale uniósł go Sykora

Ale zanim zaczniemy chwalić skrzydłowego Lecha Poznań, podkreślmy bardzo ważny aspekt tego starcia. Lech Poznań mierzył się dzisiaj ze Śląskiem Wrocław na własnym terenie. A wobec tego – Lech Poznań mierzył się ze Śląskiem Wrocław wyjazdowym. Czym się różni wyjazdowy Śląsk Wrocław od tego samego klubu w wersji domowej – wie każdy, nawet niedzielny fan Ekstraklasy. To zawsze jednak spore ułatwienie, gdy w gościnę wpada rywal z sześcioma porażkami w dziewięciu dotychczasowych meczach wyjazdowych.

No i właśnie: tutaj zaczynają się schody przy opisywaniu gry Lecha Poznań.

HELLO DARKNESS, MY OLD FRIEND

Prawie godzina grania to bowiem powtórzenie wszystkich grzechów głównych, jakich dopuszcza się Lech ostatnich tygodni. Przewidywalna, jednowymiarowa klepanka. Kompletny brak ruchu bez piłki, brak pokazywania się na pozycje, brak przełamywania schematów. W pierwszej połowie jeśli chodzi o grę do przodu, wyróżnilibyśmy chyba tylko Thomasa Rogne, który podaniami przez dwie linie próbował rozruszać trochę ofensywę gospodarzy. Tak, to jest stoper. Tak, chcemy go pochwalić za podania do przodu.

Jasne, było kilka składniejszych akcji – po ładnym zgraniu Rogne (ZNÓW ON!) obok słupka uderzył Puchacz, po składnej akcji Kamińskiego z Czerwińskim piłkę na środku pola karnego dostał Johannsson. Generalnie jednak lechici tylko raz sprawdzili, czy Putnocky nie poszedł spać – poza tym uderzali mocno niecelnie, a przede wszystkim – bardzo rzadko. Do “akcji meczu” przed przerwą realizator nominował uderzenie, które po rykoszecie trafiło bramkarzowi Śląska do popularnego “koszyczka”. I tak duży szacunek, że chłop nie usnął.

Reklama

Śląsk? Tak naprawdę trzy-cztery razy zapuścił się pod bramkę van der Harta, z czego raz było faktycznie dość groźnie. Pawłowski uderzał z linii pola karnego, ale chybił o metr. Aktywny był Kamiński, ale gdy do klepania jest chętny jeden spośród jedenastu zawodników – chleb z takiej mąki wypiec dość trudno.

TAKI ŁADNY, AMERYKAŃSKI!

Robotę Lechowi dzisiaj wykonał więc w dużej mierze Sykora. Już na początku drugiej odsłony miał dość fajną szarżę w pole karne, ale najlepszą i jedyną godną szerszego opisania akcję zmontował przy golu. Ładne zejście do środka, mierzona piłka na głowę Johannsona. Tutaj zresztą trzeba się zatrzymać – Sykora był dość aktywny, zaliczył asystę, nieźle szarpał. Miał też jedno bardzo dobre uderzenie, po którym mocno namachał się Putnocky. Prawdopodobnie na murawie trudno było znaleźć kogokolwiek lepszego.

Natomiast zaimponował nam też Johannsson. Gol to piękne wyjście w górę i pewny, mocny strzał. Ale napastnik miał więcej okazji, do których w głównej mierze przyczynił się jego ruch bez piłki, trochę też spryt charakterystyczny dla snajpera. Uderzenie obok prawego słupka? Przytomnie zwolnił, przepuszczając przed sobą obrońcę, dzięki czemu miał więcej miejsca. Zabrakło jedynie precyzji. To samo przed przerwą po centrze Czerwińskiego. Dobitka po strzale Sykory? Znów on, choć tym razem po prostu został nabity piłką. Bardzo pozytywny występ i znów pytanie do władz Lecha – czemu on tu trafił tak późno?

Ta dwójka wystarczyła, by Lech zdobył 3 punkty. To dość dobrze obrazuje poziom samego meczu, bo ani Sykora nie został dzisiaj najlepszym skrzydłowym ligi, ani Johannsona nie obwołamy dziś jeszcze nowym Rudnevsem.

Ale okej, opiszmy te kuriozalne sytuacje. Miejmy to za sobą, po prostu je wymieńmy:

  • Czerwiński wykonuje rzut rożny na krótko, Lechowi nie udaje się wymienić dwóch podań
  • Czerwiński wykonuje rzut rożny ponownie, znów na krótko, piłka przez Tibę trafia z powrotem na połowę Lecha
  • Śląsk próbuje pokombinować z rozegraniem rzutu wolnego, przeskok nad piłką z delikatnym muśnięciem. Stiglec gra do Musondy, ten kopie w aut
  • Sobota zamykając dośrodkowanie uderza z woleja tak, że piłka leci dalej w tym samym kierunku, w którym była podana

Takich sytuacji było zdecydowanie więcej. Dość powiedzieć, że jedną z najlepszych okazji Śląska Wrocław był strzał z dystansu Pawelca po dwukrotnym przyjęciu piłki na klatkę. Jeśli jesteście w stanie sobie wyobrazić, jak Pawelec dwa razy odbija piłkę klatką piersiową, po czym uderza z powietrza na bramkę (i naprawdę jest blisko gola) – wiecie już wszystko o tym spotkaniu.

CZY TERAZ RUSZY MASZYNA?

Lech więc w końcu wygrywa mecz piłkarski. Co więcej – przeważa, jest lepszy, jego zwycięstwo jest zasłużone. Tak, pod koniec to już zakrawało o śmieszność, gdy trzech lechitów osłaniało piłkę w narożniku Śląska próbując uszczknąć jak najwięcej sekund. To jest miara upadku Lecha, kradzież czasu podczas meczu u siebie ze Śląskiem Wrocław, jedną z najgorszych wyjazdowych drużyn w całej lidze. Ale nie warto żałować róż, gdy płoną lasy – a w Poznaniu pożar na całego trwa trzeci miesiąc. Dzisiaj udało się choć trochę przygasić najbardziej rozgrzanych.

Reklama

W derbach Poznania Lech może nawet pokusić się o awans do górnej ósemki. To już wyczyn przez wielkie W.

Fot.FotoPyK

Najnowsze

Anglia

Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego

Paweł Marszałkowski
2
Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego
Hiszpania

Co za partidazo na Balaidos! Barcelona posypała się w końcówce

Patryk Stec
5
Co za partidazo na Balaidos! Barcelona posypała się w końcówce

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Czy Wszołek musi zacząć kozłować w polu karnym, żeby sędzia zobaczył rękę?

Paweł Paczul
47
Czy Wszołek musi zacząć kozłować w polu karnym, żeby sędzia zobaczył rękę?
Ekstraklasa

Dramatyczna w obronie Cracovia gorsza od Legii. Gościom należał się karny…

Kamil Gapiński
69
Dramatyczna w obronie Cracovia gorsza od Legii. Gościom należał się karny…

Komentarze

61 komentarzy

Loading...