Reklama

Trzy lata od płomiennej mowy Kołtonia przed Gruzją. Co się zmieniło?

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

12 listopada 2014, 14:53 • 5 min czytania 0 komentarzy

Wierzcie lub nie, ale już ponad trzy lata dzielą nas od pamiętnego, płomiennego wystąpienia Romana Kołtonia, którym ten doprowadził do łez całe studio Polsatu i pół piłkarskiego świata w spektakularnym stylu prezentował skład Polaków na mecz z Gruzją. Przypomnijmy: graliśmy akurat towarzysko w Lubinie, wygraliśmy skromnie 1:0 – wówczas jeszcze pod wodzą przygotowującego się do mistrzostw Smudy. Euro przegraliśmy z kretesem, nie zakwalifikowaliśmy się na mistrzostw świata, wymieniliśmy dwóch selekcjonerów – mocno trzeba byłoby się więc nagimnastykować, żeby udowodnić, że ten czas nie był jednym wielkim pasmem rozczarowań. Ale skoro za moment znowu Gruzja, i to w starciu o nieporównywalnie istotniejszą stawkę, może zróbmy błyskawiczny rachunek: gdzie byliśmy, a gdzie jesteśmy teraz. Jak wypada to porównanie? Co się zmieniło przez te 40 długich miesięcy? Również personalnie.

Trzy lata od płomiennej mowy Kołtonia przed Gruzją. Co się zmieniło?

Meczem z Gruzją w 2011 roku – bez względu na to, że był to m.in. debiut Eugena Polanskiego – Smuda generalnie udowodnił, że obraca się w wąskim kręgu 13 – 14 zawodników. Skład wyglądał tak:

Wojciech Szczęsny – Grzegorz Wojtkowiak, Arkadiusz Głowacki, Tomasz Jodłowiec, Jakub Wawrzyniak – Jakub Błaszczykowski, Eugen Polanski, Rafał Murawski, Ludovic Obraniak, Adrian Mierzejewski – Robert Lewandowski. Z ławki weszli: Brożek, Peszko, Pawłowski, Dudka, Matuszczyk oraz Rybus.

Przeanalizujmy pozycja po pozycji.

Reklama

BRAMKA 

Wtedy: Szczęsny / Sandomierski 
Dziś: Szczęsny / Fabiański / Boruc

Grał i wciąż gra Szczęsny, więc w gruncie rzeczy zmieniło się niewiele, chociaż nie sposób nie zauważyć, że wybór na pozycji – z chwalonym w Swansea Fabiańskim i świetnym, chociaż ligę niżej, Borucem – Nawałka ma bez porównania większy. Smuda, w obliczu konfliktu z Arturem i poważnej kontuzji Tytonia, został bez sensownej alternatywy. Ciężko za taką było przecież uznać Sandomierskiego, w europejskiej piłce – żółtodzioba, który bez powodzenia próbował się dopiero przebić w belgijskim Genku.

Ocena: widoczny postęp 
Na plus: szerszy wachlarz opcji

OBRONA

Wtedy: Wojtkowiak (Piszczek), Głowacki, Jodłowiec, Wawrzyniak
Dziś: Piszczek, Glik, Szukała, Jędrzejczyk

Reklama

Linia obrony zmieniła się drastycznie – tak między „wtedy” a „dziś”, jak i między analizowanym meczem z Gruzją a pierwszym, idealnym wyobrażeniem Smudy, jak defensywa jego kadry powinna wyglądać. Wszystkie te wizje dalyby w sumie 10 – 11 nazwisk. Najmniej zmieniło się na prawej obronie: mieliśmy Piszczka i Wojtkowiaka, mamy Piszczka, Olkowskiego, ewentualnie Brozia. Krótko mówiąc: wtedy mogliśmy się pochwalić lepszym zawodnikiem pierwszego wyboru – Piszczek był w zwyczajnie wyższej formie. To był jego sezon – z 4 golami, 8 asystami w Bundeslidze i z mistrzostwem Niemiec. Dziś nie jest w podobnym gazie, ale alternatywy nastrajają lepiej niż Wojtkowiak, wówczas grający jeszcze w Lechu.

Para stoperów Głowacki – Jodłowiec? Z tego na dłuższą metę pożytku być nie mogło. Głowacki grał regularnie w Trabzonsporze, pewnie nawet teraz wymienilibyśmy go za Szukałę, ale dobrze wiemy, że w kadrze ten piłkarz jakoś zawsze był pechowy. Z pewnością jednak ani Głowackiego, ani Jodłowca (wtedy jeszcze rzucanego z pozycji na pozycję – co gorsza na żadnej nie grał w tamtym czasie dobrze) nie zamienilibyśmy na Glika, który wyrasta na lidera, jakiego Smuda nigdy nie miał.

Na lewej stronie trwaliśmy przy Wawrzyniaku i ten stan w zasadzie nie zmieniał się do ostatniego meczu ze Szkotami. Dziś wszystko wskazuje na Jędrzejczyka, który zagrał raz – i zagrał dobrze. Przynajmniej do pierwszego błędu, po którym znów zaczniemy się rozglądać, możemy więc mówić o progresie.

Być może jako atut warto wypunktować też doświadczenie aktualnej linii obrony, która – było nie było – składa się z piłkarzy regularnie grających w Niemczech, we Włoszech, w Rosji i Rumunii, podczas gdy wtedy mieliśmy Jodłowca i Sadloka z Polonii, Jodłowca z Legii, Wojtkowiaka z Lecha.

Ocena: nieznaczny, ale postęp 
Na plus: wykreowanie lidera, doświadczenie, alternatywa na lewej stronie
Na minus: słabsza forma Łukasza Piszczka

POMOC

Wtedy: Błaszczykowski, Polanski, Murawski (Dudka), Obraniak, Mierzejewski
Dziś: Grosicki, Krychowiak, Jodłowiec (Mączyński, Mila), Rybus

Jedno jest pewne: żaden z piłkarzy, którzy zagrali przeciwko Gruzji u Smudy, nie zagra w piątek w zespole Nawałki. Kompletną klapą okazały się poszukiwania „dziesiątki” – nic w tej kwestii nie wykrystalizowało się długimi miesiącami. Skoro wówczas obracaliśmy się wokół nieefektywnego Obraniaka, a dziś myślimy o testowaniu Zielińskiego i Gajosa, liczymy na krótkie zrywy Mili, to znak, że ciągle dobrze nie jest. Między “było” a “jest” – jednym słowem – remis. I to po nudnym meczu…

Na skrzydłach – słabizna. Przez kontuzję straciliśmy Błaszczykowskiego. Od Grosickiego i  Rybusa oczekuje się znacznie więcej niż obecnie prezentują, Sobota stracił miejsce w składzie Brugii – do tego zostają niewypróbowani mocniej w kadrze Żyro i Kucharczyk. Wywołany na wstępie Roman Kołtoń kiedyś lubił przekonywać, że na bokach to my akurat mamy kłopot urodzaju, ale dobrze gdyby można było mówić o urodzaju zawodników ODPOWIEDNIEJ KLASY. A tej za wiele w tej chwili nie widzimy.

Generalnie, jeśli poskładać to wszystko w jedną całość, najwięcej optymizmu w drugiej linii przysparza osoba Krychowiaka. Tumult napływający z Hiszpanii pozwala wierzyć, że doczekaliśmy się lidera środka pola, jakiego nie mieliśmy w czasach Dudki i Murawskiego. Chociaż my ciągle czekamy na jakieś naprawdę spektakularne potwierdzenie tego faktu w kadrze. Trzy lata temu dobry sezon w Auxerre rozgrywał Dudka, Murawski był świeżo po powrocie z Rubina Kazań, Polanski dopiero debiutował w kadrze jako podstawowy piłkarz Mainz. Dziś mamy solidnego Jodłowca, Mączyńskiego, Linettego… Gdyby nie szum wokół Krychowiaka, nie postawilibyśmy nawet znaku równości między tymi dwiema ekipami.

Ocena: brak wyraźnego postępu
Na plus: progres Krychowiaka i Jodłowca, wykreowanie lidera   
Na minus: „dziesiątka” poszukiwana po omacku, brak jakości u skrzydłowych 

ATAK

Wtedy: Lewandowski, Brożek, Kucharczyk
Dziś: Lewandowski, Milik, Teodorczyk

Jeszcze parę tygodni temu pewnie byśmy się zastanawiali, ale teraz – ani chwili. Milik robi wyraźną różnicę. Mieliśmy Lewandowskiego, w jego drugim sezonie w Bundeslidze (22 bramki), mamy „Lewego” w Bayernie, a zamiast bezskutecznie szukającego gry w Trabzonie i Celticu Brożka – Milika, który coraz śmielej wyrasta na drugiego napastnika, którego nie wstyd zaprezentować światu. Oby był to stan już permanentny, bo na razie nasz optymizm opieramy na kilku tygodniach i pojedynczych meczach.

Ocena: widoczny postęp

Na plus: drugi napastnik w silnym klubie, strzelający gole, współpracujący z “Lewym”

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...