Dość wymowne było ujęcie kamery, które telewizja pokazała widzom około 50. minuty starcia Elche z Barceloną. Ronald Koeman stał zasępiony przy ławce rezerwowych i ze znużeniem zerkał na swój zegarek. Z jednej strony – nie dziwimy się, że oglądanie tego spotkania wizualnie dyskusyjnego przyprawiało o senność. Ale z drugiej – Holender być może wtedy odliczał minuty do odhaczenia zwycięstwa w lidze. Zwycięstwa, które po prostu trzeba było zaliczyć, zapomnieć i poczekać na powrót Messiego. Barcelona w niezbyt szałowym stylu ograła Elche 2:0.
Dziwny to jest okres dla kibiców katalońskiej drużyny. Barcelona dziś jest owładnięta podwójnym bezkrólewiem – brakiem Messiego na boisku, co jest pokłosiem czerwonej kartki obejrzanej w starciu z Athletic Bilbao. Ale i bezkrólewiem prezesowskim, bo przecież wybory na szefa klubu zostały przełożone.
I tak to się żyje, prawda. Trzeba poczekać na nowego prezesa, trzeba poczekać na powrót Argentyńczyka, a wtedy może coś ruszy. Ale terminarz La Liga nie zwalnia i dzisiaj Barca musiała powalczyć o punkty z Elche. A gospodarze ustawili się w taki sposób, że de facto Katalończycy walczyli tylko o to, czy mecz zremisują, czy wygrają. Bo rywal nie miał nawet ochoty do tego, by opuścić własną połowę boiska i pokusić się o zdobycie pełnej puli punktowej.
Zatem po jednej stronie mieliśmy drużynę, która najchętniej wykopałaby na środku boiska fosę. A po drugiej zespół, który jest po trzech rozegranych dogrywkach z rzędu i która nie miała dzisiaj na boisku swojego lidera. Swoją drogą – każdy kolejny mecz bez Messiego w ekipie Barcelony dowodzi, jak bardzo mylą się ci, którzy głoszą tezę, że to Argentyńczyk odpowiada za spowalnianie gry Blaugrany. Bo drepcze, bo spaceruje po murawie. Dzisiaj taki dreptacz byłby nieoceniony w rozbijaniu muru, a właściwie murów defensywnych Elche.
Barca nie stworzyła sobie dziś zbyt wielu okazji strzeleckich. Jasne, była stroną dominującą, to ona dyktowała tempo tego starcia, to ona dochodziła do jakichkolwiek strzałów. Ale długimi fragmentami zespół Koemana wyglądał jak listonosz stojący przed drzwiami i wciskający guzik niedziałającego dzwonka. Czekał, czekał i nic z tego nie wychodziło.
Wreszcie Elche strzeliło sobie gola. Choć mamy wątpliwości, czy to trafienie trzeba zapisać jako trafienie samobójcze, czy jednak jako bramkę de Jonga. A wyglądało to tak – Braithwaite posłał ładną wrzutkę do Griezmanna, ale ratować sytuację chciał Verdu. Stoper Elche zrobił to jednak tak, że powietrznym wślizgiem skierował piłkę do własnej bramki. Sęk w tym, że piłkę wlatującą do bramki dobił jeszcze holenderski pomocnik Barcy. Telewizyjne powtórki wskazywały raczej na to, ze de Jong zdążył jeszcze dotknąć piłkę zanim ta całym obwodem przekroczyła linię bramkową.
I w sumie kwestia “komu zapisać tego gola” była najciekawszą sprawą pierwszej połowy. Powiedzielibyśmy – emocje jak na grzybobraniu. Ale czasem i na grzybach można mniej się nudzić.
Druga połowa? Spodziewaliśmy się, że Elche choćby zaatakuje raz czy dwa razy. Gospodarze jednak sprawiali wrażenie zespołu, który wybiegł na boisko za karę. Jakby postawili, że przegrają z Barcą, ale mniej niż trzema golami. Więc zasadniczo wynik im pasował – rywal ich nie ośmieszał, na punkty nie liczyli.
A goście z czasem złapali trochę więcej luzu. Może po prostu widzieli, że mogą sobie pozwolić na nieco odważniejszą grę, nawet mimo zmęczenia, bo Elche nie miało kompletnie nic do zaoferowania w przodzie. Zobaczyliśmy zatem obiecujące wejście z ławki Trincao, oglądaliśmy aktywniejszego Dembele, za kreowanie wziął się de Jong. I właśnie Holender popisał się bardzo mądrą asystą przy trafieniu Puiga, który moment wcześniej pojawił się na boisku. Czy Elche zareagowało? Tak, uśmiechami po ostatnim gwizdku sędziego.
W pewien sposób jesteśmy w stanie zrozumieć Barcelonę, która nie chciała tu jakoś specjalnie forsować tempa tego sennego meczu. Jej dziś najbardziej potrzeba punktów. Kibice wyczekują powrotu Messiego po pauzie, patrzą w stronę katalońskich gazet i informacji na temat wyborów prezydenckich. A takie mecze jak z Elche? No cóż, po prostu muszą się odbyć i tyle. Jak kolokwium z mniej istotnego przedmiotu na studiach.
Elche – Barcelona 0:2 (0:1)
de Jong (39.), Puig (87.)
fot. Newspix