Dzielił się korkami piłkarskimi z ojcem. Był wykluczony z rozmów o piłce, bo przez brak kablówki w domu nie mógł oglądać najważniejszych meczów weekendu. Spał na podłodze. Ale był też złotym dzieckiem belgijskiej piłki. Czy spełnia oczekiwania tych, którzy widzieli w nim potencjalnie najlepszego napastnika świata? Nie. Ale ewolucja pod okiem Antonio Conte sprawia, że zaraz może usiąść przy stole najlepszych snajperów świata.
Ojciec Romelu Lukaku był profesjonalnym piłkarzem. Grał nawet w kadrze nieistniejącego już Zairu. Ale ojciec nie zarabiał tyle, by jego rodzinę stać było na godne życie po karierze. Rodzina biedowała już wtedy, gdy ojciec Romelu i Jordana grał w niższych ligach belgijskich. W ich mieszkaniu w Brukseli co jakiś czas odcinano prąd.
– Właściwie nigdy nie jadłem śniadań. Częściej takie lunche, gdy mogłem się urwać ze szkoły, wrócić do domu i coś zjeść. Pamiętam jeden taki powrót. Miałem wtedy kilka lat, ale to bardzo wryło się w moją pamięć. Często jadłem płatki z mlekiem. I pewnego dnia zauważyłem, że mama dolewa do mleka wody. Rozumiesz? Karton mleka z wczoraj, a mama rozwadniała je, by starczyło dla wszystkich. Mleko z wodą. Wtedy wryłem sobie do głowy, że już nigdy nie będę biedny. Ani ja, ani moja rodzina – opowiadał Romelu Lukaku w “The Players Tribune”.
Nigdy nie miał kablówki. Nie miał nawet telewizji. Gdy wszyscy w szkole zachwycali się spektakularnym wolejem Zinedine’a Zidane’a w finale Ligi Mistrzów, Lukaku nie wiedział o co chodzi. – Ej, widzieliście to? Pach, strzelił! – krzyczeli do siebie jego rówieśnicy. On zobaczył tę bramkę dopiero kilka tygodni później, gdy na lekcji informatyki połączył się z internetem.
PIERWSZY GOL Z FIORENTINĄ – LUKAKU. KURS 4.40 W EWINNER!
Jako dwunastolatek obiecał dziadkowi, że zajmie się mamą. Chciał, by dziadek doczekał się jego debiutu w profesjonalnej piłce. Był jego łącznikiem z Kongo, skąd pochodzi cała rodzina. On od dziecka wychowywał się w multikulturalnej Brukseli. Dziadkowi obiecał, że na szesnaste urodziny będzie miał już profesjonalny kontrakt w europejskim klubie. I choć był spektakularnie utalentowany, to wydawało się, że narzucił sobie zbyt wysokie wymagania – jako piętnastolatek debiutował w drużynie U19, ale był tam rezerwowym, wchodził z ławki.
– Szesnaste urodziny się zbliżały, a ja wchodziłem w drugich połowach, dostawałem jakieś epizody. Myślałem wtedy “cholera, jak mają mnie dostrzec, jeśli gram dziesięć, piętnaście minut?”. Poszedłem na całość. Powiedziałem trenerowi wprost, że jeśli zacznie na mnie stawiać, to strzelę 25 goli do końca rundy – wspomina Lukaku.
Trener popatrzył na wyrośniętego piętnastolatka ze zdziwieniem. Owszem, ten dzieciak miał niesamowitą smykałkę do strzelania goli, w niższych grupach juniorskich utrzymywał średnią dwóch goli na mecz. Ale teraz był trzy-cztery lata młodszy od reszty zespołu i wydawało się nieprawdopodobne, że będzie w stanie utrzymać taką dyspozycję przez całą rundę. Szkoleniowiec poszedł na układ. Zasady były proste – Lukaku miał grać w wyjściowym składzie. Jeśli strzeliłby 25 goli do końca roku, to trener wyczyściłby wszystkie autobusy klubowe Anderlechtu i przygotowałby dzieciakom z drużyny naleśniki. Ale jeśli nie strzeliłby, to wróciłby na ławkę.
– I stary… Jedliśmy na święta te cholerne naleśniki. Tak, jedliśmy je. 25 goli miałem na koncie już pod koniec listopada.
Może to i dobrze, że szybko wyrósł ponad głowy przeciwników. Nie tylko piłkarsko, ale i fizycznie. W innym wypadku grałby w zdecydowanie za dużych butach. Jako dwunastolatek dzielił się korkami ze swoim tatą, który grał jeszcze amatorsko w Belgii. Romelu wracał z treningu, oddawał buty tacie, a ten jechał na swój trening.
Pokaż legitymację
– Futbol polega w dużej mierze na psychice. I, wierz mi lub nie, ale jestem najsilniejszym psychicznie piłkarzem, jakiego poznasz – twierdzi.
W juniorach rodzice rywali regularnie sugerowali, że gra na przebitej legitymacji. – Kiedyś w Lierse rodzice przeciwników chcieli mnie powstrzymać przed wejściem na boisko. Mówili, że jestem za stary na grę w tej kategorii wiekowej. Pytali gdzie się urodziłem.
Jedenastoletni Lukaku przechodził swój pierwszy test z dorosłości. Stała nad nim grupka rodziców, którzy sugerowali, że nie ma prawa wyjść na mecz, bo tak naprawdę jest starszy niż reszta i byłoby to oszustwo. Romelu stanął sam naprzeciw dorosłych ludzi, jego rodziców przy nim nie było, bo w domu nie stać było ich na samochód. Jedenastolatek poszedł do torby, wyszperał z niej legitymację i wręczył tym, którzy podważali jego wiek.
– Czułem, że krew we mnie buzuje. Zawsze traktowałem każdy mecz, jak jakiś finał. Ale tego dnia… No, chciałem ich pozabijać. Zniszczyć ich wszystkich. Pomyślałem sobie “wyśle wasze dzieciaki z płaczem do domów”.
W teoretycznie tolerancyjnej Belgii wydawałoby się, że nie będzie miał poważniejszych problemów z akceptacją tego, że ma afrykańskie pochodzenie. A on sam powtarza, że wychowywał się na tak multikulturalnym podwórku, że właściwie nie zwraca uwagi na to, kto skąd pochodzi. – Stary, to jest Bruksela. Miałem kumpli w szkole czy na boisku, którzy podchodzili z Hiszpanii, Holandii, połowy Afryki, byli Belgami z urodzenia, przeprowadzili się z Portugalii. Mieszkałem w Anglii, żyje we Włoszech… – wymienia. Sam mówi francusku, angielsku, holendersku, hiszpańsku, włosku i w języku lingala. Dogada się też po portugalsku, choć akurat w tym języku wywiadów nie udziela.
INTER WYGRA SERIE A – KURS 2.80 W TOTALBET!
Ale bolało go to, że gdy był w szczycie formy i ciągnął swoją reprezentację, to nazywano go belgijskim napastnikiem. A gdy nie szło mu w Anglii, to był już Belgiem kongijskiego pochodzenia.
W reprezentacji Belgii do lat 21 zadebiutował jako szesnastolatek. W seniorskiej kadrze – rok później, tuż przed siedemnastymi urodzinami. Wczesne dojrzewanie, imponujące warunki fizyczne i świetna forma w Anderlechcie sprawiały, że był na celowniku wszystkich wielkich klubów w Europie. W Belgii strzelił 41 goli w 98 meczach, dorzucił do tego 18 asyst. Wszystko to jeszcze jako nastolatek.
Halo, tutaj Didier
– To najlepszy napastnik, jakiego mieliśmy przez ostatnie piętnaście lat. Szybki, silny, bramkostrzelny. Miał wszystko. Jechaliśmy na turniej zagraniczny – był najlepszy. Jechał na kadrę – był najlepszy. Wiedzieliśmy, że przyjdzie taki moment, gdy będzie musiał odejść. Żyliśmy z tego, że co roku sprzedawaliśmy swoich najlepszych zawodników, takim klubem jest Anderlecht. Mogliśmy odrzucać różne oferty, ale tej z Chelsea… Nie, tego nie mogliśmy zrobić Romelu – mówi w “The Athletic” Jean Kindermans, dyrektor akademii Anderlechtu.
Lukaku wraz z pierwszymi zarobionymi pieniędzmi szalał na punkcie oglądania futbolu. Kupił dla rodziny telewizor. Zakochał się w Chelsea – wykupił subskrypcję klubowego kanału,, śledził każdy mecz ekipy Jose Mourinho, obkleił pokój plakatami Didiera Drogby. W 2010 roku ten sam Drogba zadzwonił do niego z pytaniem, czy chciałby trafić do Londynu. Numer załatwił od Vincenta Kompany’ego. Romelu był już spakowany, ale jego ojciec przekonał go, by został jeszcze na rok w Anderlechie.
– Dajcie mi piłkę, będę kopał nią tutaj pięć godzin. O rany, marzenia się spełniają – mówi na filmie z pierwszego dnia po transferze do Chelsea. Oczywiście, że dopiął swego wbrew ojcu. Rok po telefonie od Drogby przeniósł się do Chelsea. – Oglądałem mecze tego klubu za dzieciaka. Pierwszy idol? Chyba Jimmy Floyd Hasselbaink. Pamiętasz ten wolej z Machesterem United? – zagaduje dziennikarza z klubowej telewizji.
Wtedy jeszcze nie wiedział, że jego przygoda z Chelsea będzie jednym, wielkim, permanentnym rozczarowaniem.
Za słaby psychicznie na wielkie kluby?
Odbicie się od Chelsea kładzie się cieniem na jego karierze mocniej niż jakikolwiek inny etap jego gry w piłkę. Bo później w Manchesterze United jednak strzelał gole. Wciąż fani byli rozczarowani tym, że nie pociągnął zespołu do sukcesów. Ale przynajmniej wykonywał swoją robotę. Może mógł grać lepiej. Ale chociaż grał.
Piłkarzem “The Blues” był przez trzy lata. Okazał się niezłą inwestycją, bo klub zarobił na nim dwadzieścia baniek – przychodził za piętnaście milionów, odszedł za trzydzieści pięć. Ale bilans strzelecki w barwach Chelsea ma na poziomie rezerwowego bramkarza – piętnaście spotkań, żadnego strzelonego gola.
Być może rzucił się na zbyt głęboką wodę i młodzieńcze zauroczenie ekipą Mourinho przesłoniło mu ówczesną sytuację w drużynie? Do transferu z Anderlechtu doszło w momencie, gdy Anglicy rozpoczęli już sezon. Zespół Andre Villasa-Boasa był już po okresie przygotowawczym. W dodatku Lukaku miał silną konkurencję w ataku – przed nim do gry byli Anelka, Kalou, Torres, Sturridge oraz wspomniany Drogba.
Lukaku dostał tylko ochłapy w Pucharze Ligi, a samo trenowanie w niebieskie koszulce nie było zwieńczeniem jego marzeń. Pewnego dnia zjawił się zatem w gabinecie dyrektora sportowego i obwieścił: – Albo pozwolicie mi grać, albo wyślijcie mnie na wypożyczenie. Strzelę te dwadzieścia goli dla kogoś innego.
Wiele się nie pomylił. Na wypożyczeniu w West Bromie strzelił siedemnaście goli. Więcej niż którykolwiek z zawodników Chelsea. Zresztą podobnie było później, gdy trafił na wypożyczenie do Evertonu – wtedy też przebił dorobek każdego z piłkarzy “The Blues”, którzy zostali w klubie. Jest w tym coś symptomatycznego, że Lukaku podczas trzech lat kontraktu w Chelsea nie strzelił dla Chelsea choćby jednego gola. A dla klubów, do których był wypożyczony strzelił 41 bramek.
SERIE A BEZ JUVE – INTER WYGRA. KURS 1.80 W TOTOLOTKU!
Co zatem poszło nie tak, że ostatecznie Abramowicz i spółka oddali go do Evertonu? Jose Mourinho wydawał się sądzić, że piłkarz nie był mentalnie gotowy wówczas na grę w wielkim klubie. Miał to powiedzieć mu po meczu o Superpuchar Europy po powrocie Lukaku z West Bromu. Belg nie wykorzystał rzutu karnego w serii jedenastek, a następnego dnia jego agent poprosił o to, by Chelsea znów go wypożyczyła. Lukaku później zaprzeczał, by taka sytuacja miała miejsce. Twierdził, że to klub zmusił go do tego, by trafił do Evertonu. Mourinho odpowiadał: – On lubi gadać. Szkoda tylko, że nie mówi o powodach odejścia do Evertonu. To jedyna rzecz, o której nie wspomina.
Ale to był jego początek końca w klubie. Rok później chciał już odejść definitywnie. I trafił do Evertonu, choć Antonio Conte namawiał go też na Juventus. Może jest w tym ziarnko prawdy, że Lukaku może błyszczeć w klubach dobrych, ale nigdy nie będzie gwiazdą zespołu z absolutnego topu?
Duży, czarnoskóry napastnik, który nie gra jak duży, czarnoskóry napastnik
Jest dwudziestym najlepszym strzelcem w historii Premier League. W TOP20 napastników nowej ery w angielskiej ekstraklasie jest tylko jeden piłkarz młodszy od niego – Harry Kane, który urodził się półtora miesiąca po nim. A mimo to jego przygodę na Wyspach traktuje się jako jedno wielkie rozczarowanie. Chelsea – porażka. West Brom – to tylko West Brom. Everton – to nadal Everton. Manchester – ale przecież się go pozbyli.
W każdym sezonie w Premier League – poza tym debiutanckim – strzelił dwucyfrową liczbę goli. Przed van Persiem, Keanem, Anelką, Yorkem, gdzieś obok Owena czy Defoe. Gdyby pograł jeszcze ze dwa lub trzy kolejne lata – mógłby śmiało celować w TOP3 najlepszych strzelców ery Premier League, o które pewnie rywalizowałby ze wspomnianym snajperem Tottenhamu. A jednak myśląc “Lukaku i Premier League” w uszach rozlega się rezon krytyki, która wybrzmiewała po jego dwóch sezonach w Manchesterze United.
W United strzelił 42 gole w 96 meczach. Był bohaterem 1/8 finału Ligi Mistrzów, gdy strzelił dwa gole Paris Saint-Germain i oddał rzut karny Rashfordowi. Ale czuł się niepotrzebny. – Ludzie zawsze szukają kogoś, na kogo można zwalić winę. Nasze wyniki w lidze nie były satysfakcjonujące. Ale wytykano palcami trzech piłkarzy. Albo winny byłem ja, albo Pogba, albo Alexis. Cały czas my.
GOL LUKAKU Z FIORENTINĄ – KURS 2.17 W EWINNER!
Wytykano też to, że nie był wystarczająco skuteczny w meczach z “wielką szóstką”. Strzelił im tylko piętnaście goli. Czyli około piętnaście procent całego dorobku strzeleckiego w Anglii, gdy minuty w starciach z BIG-SIX były 1/3 jego minut w Premier League.
Jonathan Wilson, jeden z najbardziej uznanych angielski dziennikarz, stawia tezę, że krytyka Lukaku wiążę się z tym, że wymaga się od niego gry, jakiej Lukaku nigdy nie będzie prezentował. – Być może problem polega na tym, że on nie jest tym piłkarzem, na jakiego zdaje się wyglądać. Najbardziej uderzającą rzeczą, gdy na niego patrzysz, jest jego rozmiar. Ma sylwetkę klasycznego “target-mana”, do którego gra się piłki, a on ma się przy niej utrzymać. Może grać tyłem do bramki, ale to nie jest jego styl. U Mourinho były momenty, gdy był izolowany od reszty drużyny, grał daleko od pomocników, był samotnym napastnikiem. Ale swoje najlepsze mecze w ostatnich latach Lukaku zagrał jako boczny napastnik. Nie jako skrzydłowy, ale napastnik atakujący z flanki, szukający miejsca za plecami bocznego obrońcy. Gdy miał bramkę przed sobą, gdy się rozpędził, był nie do zatrzymania.
INTER WYGRA Z FIORENTINĄ – KURS 1.75 W SUPERBET!
Wilson jako jeden z najlepszych meczów w karierze Lukaku wskazuje ten z Brazylią na mistrzostwach świata w Rosji. Nie strzelił w tym meczu gola. Ale zaliczył asystę. Jakże typową dla niego asystę. Przyjął piłkę jeszcze na własnej połowie, momentalnie przyspieszył, jeden z Brazylijczyków dosłownie się od niego odbił. – Co za czołg! – krzyczał angielski komentator. Lukaku wyłożył piłkę Kevinowi de Bruyne, a ten przymierzył z dystansu.
Zarzucano mu, że jest za gruby. On odpowiadał zdjęciami na Instagramie, gdzie widać górę mięśni i niską tkankę tłuszczową. – Co, nie tak źle, jak na grubasa? – pisał. W Manchesterze czuł się coraz gorzej. Zwierzał się Paulowi Pogbie, który mówił, że nikt nie będzie go trzymał na siłę i jeśli czuje, że podejmie dobrą decyzję, to powinien odejść. Lukaku odezwał się do swojego agenta. Od marca Mino Raiola szukał mu klubu. Nie musiał szukać daleko – Antonio Conte znów chciał mieć go u siebie. Tak samo, jak wtedy, gdy grał w Evertonie, a Conte prowadził Chelsea. Kto wie – może gdyby udało się dopiąć wówczas tamten transfer, to Lukaku byłby już w TOP15 lub TOP10 strzelców Premier League?
“Grasz jak śmieć”
– W meczu ze Slavią zeszliśmy na przerwę. Wiedziałem, że nie gra za dobrze. Conte przy wszystkich powiedział, że gram jak śmieć. Nie rzucał niczym, nie kopał szafek. Po prostu powiedział, że gram jak śmieć i jeśli pięć minut po przerwie znowu tak będę grał, to mnie zdejmie z boiska. Parę dni później zagrałem w derbach Mediolanu i był to jeden z moich najlepszych meczów w Interze – wspomina Lukaku.
Z Antonio Conte mógł się spotkać już w Chelsea. Włoch go chciał, ale londyńczycy nie chcieli płacić Mino Raioli kilkunastomilionowej gaży za dopięcie tego transferu. Conte ściągnął Moratę i jak na tym wyszedł – dobrze pamiętamy. Lukaku, choć w Manchesterze nie przeżywał swoich najlepszych momentów, tak czy siak przebił bramkowy wynik Hiszpana.
Conte od razu chciał zrobić z Lukaku członka duetu LuLa. Nie widział w nim typowej dziewiątki, która ma być trafiona piłką. Chciał piłkarza uniwersalnego, który będzie uzupełniał się z Lautaro Martinezem. – Ten gość to nieoszlifowany diament. Nie jest już młodym piłkarzem, ale wciąż ma ogromne możliwości rozwoju. Popatrzcie na to, jak on się zmienił przez te miesiące. Pod każdym względem jest lepszym piłkarzem. Lepiej się porusza, lepiej przyjmuje piłkę, lepiej pracuje dla siebie i drużyny – mówił niedawno Conte na konferencji prasowej.
Dla Interu był nieoceniony w pierwszym sezonie po transferze. Dwa gole w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Siedem trafień w fazie pucharowej Ligi Europy – strzelał w każdym meczu, aż do finału. Dwa trafienia w Pucharze Włoch. I wreszcie 23 gole w 36 meczach w Serie A. Conte wykorzystał to, o czym wspominał Wilson. Z jednej strony pozwolił mu na bycie egzekutorem, dał mu swobodę i szanse na wykorzystywanie akcji. Ale też z drugiej strony – uwolnił go od gry w osamotnieniu. Belg regularnie zaczynał akcje Interu schodząc na skrzydło, rozpędzał się, bił się z obrońcami w kole środkowym – ale zawsze otoczony był kolegami, do których mógł zgrać piłkę i uciec na wolne pole.
LUKAKU KRÓLEM STRZELCÓW SERIE A – KURS 5.20 W TOTALBET!
System włoskiego trenera był i jest nadal stworzony dla Lukaku. Ma okazje strzeleckie (Inter wykonuje średnio o dwa kluczowe podania więcej niż Manchester podczas gry Belga w Anglii), może wykorzystać swoje warunki fizyczne w grze w powietrzu (Inter jest 2. w Serie A pod względem posyłanych dośrodkowań), jest pod grą (wykonuje średnio o jedno kluczowe podanie więcej na mecz niż w United).
Wpływ na jego dyspozycję ma też… dieta. Lekarze wykryli, że ma pewien problem z układem trawiennym i zaproponowali mu zmianę jedzenia. Zaczął jeść głównie ryby, słodkie ziemniaki, surowe warzywa i makaron. Schudł i sam przyznawał, że czuł się lżejszy podczas gry. Efekty? Żaden piłkarz w historii Interu nie dobił tak szybko do dwudziestu goli w tych barwach. Belg potrzebował 29 spotkań, by złamać granicę dwudziestu trafień. Ronaldo zrobił to w 31 meczach, Crespo w 36, Vieri 38.
Apetyt na trofeum
W Interze ma już 50 goli w 72 meczach. Ma też poważne rozczarowanie poprzednim sezonem. W lidze jego zespół zajął drugie miejsce, ze stratą jednego punktu do Juventusu. Przegrał finał Ligi Europy. Z Pucharu Włoch odpadł w półfinale. Ciągle było blisko, ale kolejny sezon Belg skończył bez trofeum.
Gdyby Lukaku był klubem, to byłby Lechem Poznań ostatnich lat. Czyli – podrzucając klasyka – pusta gablota. Jak na zawodnika tej klasy ma nieproporcjonalnie pustą rubrykę sukcesów w swoim CV. Wygrał mistrzostwo Belgii – jedenaście lat temu. Oficjalnie dopisuje mu się też zdobycie Pucharu Anglii z Chelsea dziewięć lat temu, ale wówczas zagrał dwie minuty – wszedł w doliczonym czasie gry na mecz z Porsmouth. A poza tym? Pustka. Trofea indywidualne, korony króla strzelców i… tyle.
A on doskonale wie, że w historii futbolu zapisujesz się sukcesami. Teraz chłonie świat piłki całymi garściami – jakby chciał nadrobić czas stracony w dzieciństwie, gdy w domu nie było kablówki i gdy omijał go wolej Zidane’a. Na jednym z treningów reprezentacji Belgii, gdy trenerem był wówczas Thierry Henry, rozprawiał z Francuzem o systemie gry Fortuny Dusseldorf.
Strzelanie goli jest fajne. Budowa silnego Interu również. Ale na kartach historii pozostają zwycięzcy. Lukaku jasno określił swój cel na 2021 rok. Medal na Euro, mistrzostwo z Interem. I spełnienie marzeń dziadka, do którego dzwonił z Brukseli.
– Chciałbym pokazać mu to, co mam teraz. Nie futbol. Ale życie. Że z jego córką jest wszystko okej. I że nie mamy szczurów w mieszkaniu, że nie śpimy na podłodze. Że jest po prostu okej, że jest w porządku.
DAMIAN SMYK
fot. NewsPix
źródła: The Guardian, The Athletic, Sky Sports, Players Tribune, The Telegraph