– Nie możemy zapominać, że gdyby nie sukcesy Adama, to i te Kamila mogłyby być mniejsze. […] Samemu za takimi porównaniami nie przepadam. Zarówno Adam, jak i Kamil zapisali się w historii polskiego sportu i dla mnie – są na równi – mówi nam Maciej Maciusiak. Z asystentem Michala Dolezala rozmawialiśmy nie tylko o wygranej Kamila Stocha w Turnieju Czterech Skoczni, ale i znakomitej postawie całej naszej kadry.
KACPER MARCINIAK: Norwegowie obiecywali walkę, ale jej nie było. Widzieliśmy pełną dominację Kamila, jak za najlepszych czasów.
MACIEJ MACIUSIAK: Kamil oddał kapitalne skoki, a dodatkowo jego zachowanie poza skocznią, to jak eksploduje tą energią, jest po prostu świetne! Cały świat trenerski czy zawodnicy wiedzą, że w takiej formie nie ma na niego mocnych.
Obawiał się pan zmiany belki przed pierwszym skokiem Graneruda? Podczas mistrzostw świata w lotach taki manewr taktyczny się Norwegom opłacił.
Postawili wszystko na jedną kartę, nie mieli innego wyboru. Jednak przy tak płaskim rozbiegu jak w Bischofshofen to i tak nie mogło wiele dać. Za obniżenie o jedną belkę dostaje się tylko 2,6 punktu, czyli niecałe półtora metra. Zupełnie nie obawiałem się zatem próby Graneruda. Po skoku oczywiście patrzyliśmy, czy otrzyma tę rekompensatę za belkę, ale nie udało mu się osiągnąć 95% rozmiaru skoczni. To zamknęło sprawę. Z drugiej strony: z Kamilem w Bischofshofen i tak nikt nie miał szans.
Przypomina się trochę sytuacja z 2017 roku, kiedy Kamil walczył o zwycięstwo z Danielem Andre-Tande. Można chyba śmiało powiedzieć, że w tych wielkich pojedynkach psychika stoi po stronie Polaka.
Dokładnie, ale silną psychikę w ostatnich latach pokazał nie tylko Kamil, ale i Dawid. Na takich imprezach trzeba mieć trochę doświadczenia. Przed Turniejem Czterech Skoczni Kamil był może i jednym z faworytów, ale wszyscy stawiali na Graneruda. Bo ten jednak jest w świetnej formie. Myślę, że gdyby miał jeszcze raz rozpocząć rywalizację w tych zawodach, to okazałby większy szacunek naszej reprezentacji, ale wciąż: gratulacje też się mu należą. Nie zapominajmy, że jest to młody chłopak, który zrobił wszystko, żeby wygrać. Rozmawiałem zresztą po mistrzostwach Polski z Andrzejem Stękałą, który myślał, że Granerudowi wraz z tymi sukcesami sodówka trochę odbije. A okazało się, że podczas jednych zawodów podszedł do niego i wspólnie wspominali starty w Pucharze Kontynentalnym. Oczywiście ta sytuacja z wywiadem nie była miła, ale niemniej – wielkie brawa za jego postawę.
Trzeba przyznać, że szybko wycofał się ze swoich słów po konkursie w Innsbrucku.
Tak, zresztą zaatakował Kamila w momencie, kiedy był mocno rozemocjonowany. Podobno udzielił tego wywiadu w biegu, redaktor z norweskiej telewizji zaczepił go w drodze do szatni. Przez co odpowiadał trochę na “odczepienie się”. Nie powinno tak to wyglądać, wiadomo, że w takiej atmosferze zawodnik jest mocno zdenerwowany. Ja trochę Graneruda zatem rozumiem, natomiast – do kogo, jak do kogo, ale do Kamila nie powinien podskakiwać.
Mówimy nie tylko o wielkim sukcesie Kamila, ale wszystkich Polaków. Czterech naszych zawodników w pierwszej szóstce TCS – czegoś takiego jeszcze nie było.
Miejmy nadzieję, że to nie ostatni raz. Dążymy do tego, żeby skoki narciarskie w naszym kraju z sezonu na sezon wskakiwały na coraz wyższy poziom. A trenują przecież wszyscy, każda reprezentacja chce odnosić sukcesy. Norwegowie, Niemcy, Austriacy czy Słoweńcy mają równie duże ambicje, co my. Koszty, które ponosimy, są ogromne. Musimy cały czas ciężko pracować, żeby móc z tej rywalizacji wychodzić górą.
Głównym zarzutem w kierunku polskiej reprezentacji w ostatnich latach było to, że nie mamy mocnego zaplecza. A teraz patrząc na formę Andrzeja Stękały i kilku innych chłopaków – naprawdę nie jest z nami tak źle.
Oczywiście. Tak jak powiedziałem – musi być ta ciężka praca i nakład finansowy. Nie możemy nikogo skreślać, nawet tych starszych zawodników i konsekwentnie ciągnąć w górę młodych, bo nie wiadomo, kiedy wystrzelą z formą. To jest chyba fajne w tym sporcie, że przychodzą nagle takie sukcesy, jak ten Andrzeja. Praktycznie zniknął ze sceny, nie punktował w Pucharze Świata. A teraz zajął szóste miejsce w Turnieju Czterech Skoczni i był w pierwszej dziesiątce mistrzostw świata w lotach. To pokazuje, że każdemu trzeba dać szansę, a skoczek przede wszystkim musi w siebie uwierzyć. Uwierzyć, że może odnosić sukcesy, że to wcale nie jest takie trudne.
Chyba żaden 33-letni skoczek w historii nie był w takiej formie, w jakiej teraz znalazł się Kamil. Trzydziestka na karku nie jest też problemem dla Piotrka Żyły i Dawida Kubackiego. Te wiekowe bariery w skokach cały czas się przesuwają, nasi zawodnicy wciąż robią postępy.
Efekty przynosi współpraca z naukowcami, a trening jest indywidualizowany i dopasowywany do danego zawodnika. Podczas każdej sesji uważamy, żeby nie przeholować, dobrze ustalać obciążenia. Bo nie chodzi o ilość, ale o jakość. Dlatego też te bariery się przesuwają. Mamy dostęp do technologii, wiele daje sama znajomość zawodnika. Nie powinniśmy więc nikomu w metrykę zaglądać.
Trzeci triumf w Turnieju Czterech Skoczni, trzydzieste ósme zwycięstwo w Pucharze Świata. Kamil Stoch się nie zatrzymuje. Można włączyć go do dyskusji o najlepszym zawodniku w historii?
Na pewno Kamil ma na to papiery, w ostatnich latach jest numerem jeden. Nie możemy jednak zapominać, że gdyby nie sukcesy Adama, to i te Kamila mogłyby być mniejsze. Bo przecież wraz z Małyszomanią przyszły większe nakłady finansowe, przyszli sponsorzy. Myślę, że jedno z drugim jest mocno powiązane. Ja za takimi porównaniami nie przepadam. Zarówno Adam, jak i Kamil zapisali się w historii polskiego sportu i dla mnie – są na równi.
Sezon się jeszcze nie skończył, polskich skoczków czekają mistrzostwa świata, ale też walka o Kryształową Kulę. Myśli pan, że Graneruda wciąż można złapać?
Jak najbardziej. Jako sztab będziemy robić wszystko, co w naszej mocy, zawodnicy podobnie. Jeszcze nie ma połowy sezonu, wszystko jest do odrobienia. Kamil znajduje się na dobrej drodze, żeby zaatakować pierwsze miejsce, podobnie Dawid czy Piotrek. Liczy się zresztą nie tylko Kryształowa Kula, ale i triumf w Pucharze Narodów, który również jest w zasięgu naszych zawodników.
Fot. Newspix.pl