Reklama

Raków nie dobił beznadziejnej Jagi i do końca kusił los

redakcja

Autor:redakcja

13 grudnia 2020, 20:41 • 3 min czytania 7 komentarzy

Kibice Rakowa mogą odetchnąć. Wszystko z ich drużyną w porządku, słabsze mecze z Wartą i Śląskiem okazały się być wypadkami przy pracy. Podopieczni Marka Papszuna nadal potrafią fundować samym sobie niepotrzebną nerwówkę w końcówkach, ale w odróżnieniu od poprzedniego sezonu, takich meczów nie zawalają. Z Jagiellonią natomiast potwierdzili, że nadal potrafią grać w swoim stylu, przez długi czas prezentując dużą jakość i całkowicie kontrolując przebieg wydarzeń. 

Raków nie dobił beznadziejnej Jagi i do końca kusił los

Wynik jest mocno mylący, bo sugeruje wyrównane starcie. Takie było może przez końcowych 15-20 minut. Do tego momentu na boisku istniał jeden zespół. Jagiellonia przez ponad godzinę jako całość prezentowała się gorzej niż Podbeskidzie z Piastem. Różnica polegała na tym, że Raków nie był tak skuteczny, a “Jaga” nie miała w defensywie aż takich parodystów jak “Górale” (okej, Bodvarsson podnosi rękę i zgłasza zastrzeżenia), więc nie popełniała tylu spektakularnych błędów indywidualnych. Różnica klas była jednak uderzająca. Gdybyśmy nie wiedzieli, że oglądamy Ekstraklasę, bylibyśmy pewni, że zawodnicy w białych koszulkach to trzecioligowcy, którzy jutro rano wstaną do normalnej roboty.

I tylko dzięki litości gospodarzy, po godzinie na tablicy wyników nie widniało 4:0. Raków już wtedy powinien mieć zamknięty mecz, mógłby się skupić na graniu w “ole!” i robieniu dodatkowego show. Lista zmarnowanych sytuacji jest długa.

  • już po czterdziestu sekundach Tijanić bardzo źle wykańczał idealne dośrodkowanie Kuna;
  • Gutkovskis w dogodnej sytuacji nieczysto trafił w piłkę, był tylko rzut rożny;
  • Sapała niedokładnie z linii pola karnego przymierzył po fajnej akcji Tudora i Kuna (miałby już drugą asystę);
  • nieuznany gol Sapały ze względu na uderzającego wcześniej w słupek Tudora;
  • Gutkovskis przegrał pojedynek ze Steinborsem po dograniu Cebul;
  • no i na koniec, już przy stanie 3:1, łotewski napastnik spudłował z metra do pustej bramki, zabierając ładną asystę Tijaniciowi.

Gdyby Raków wypuścił punkty z rąk, Gutkovskis znalazłby się w ogniu krytyki tak samo, jak wczoraj Brown Forbes po meczu z Legią. I nie mógłby mieć poczucia, że na to nie zasłużył.

Na szczęście dla Papszuna, jego piłkarze w międzyczasie jednak coś strzelali. Najpierw uczynił to Niewulis. Nie popisał się Steinbors, który ku zaskoczeniu wszystkich piąstkował piłkę po nieudanym zgraniu głową Tudora, zamiast ją po prostu złapać. Dzięki temu Chorwat mógł się poprawić i zrobił to. Później prezenty rozdawali zawodnicy Jagiellonii. Rzutów karnych, po przewinieniach Bodvarssona (na Tijaniciu) i Makuszewskiego (na Kunie), spokojnie można było uniknąć. Obaj poszkodowani raczej nic wielkiego już by nie wymyślili. Pewnym egzekutorem jedenastek okazał się Petr Schwarz, który coraz lepiej poczyna sobie jako jeden z trójki środkowych obrońców. Jedyny błąd popełnił dopiero w ostatniej akcji, gdy za łatwo minął go Jesus Imaz, zmniejszający rozmiary zasłużonej porażki gości.

Reklama
Jagiellonia pierwszą sensowną akcję przeprowadziła w… 68. minucie (do przerwy oddała jeden niecelny strzał).

Skończyła się ona rzutem wolnym, po którym Puljić przyładował w poprzeczkę. Długo spadającą piłkę głową zgrał Imaz, a w zamieszaniu przed bramką zimną krew zachował Makuszewski. Zaskakująco pasywnie po tej poprzeczce zareagował debiutujący w Ekstraklasie Branislav Pindroch, za to w pełni zrehabilitował się zaraz potem, końcami palców wyjmując klasowy strzał Puljicia w dalszy róg. Ogólnie jednak nie do końca nas przekonał, wcześniej zaliczył kilka niepewnych wybić nogami.

Raków w ostatniej fazie widowiska wyraźnie osłabł, więc tym bardziej dziwi fakt, iż Papszun dokonał ledwie dwóch zmian, na dodatek w samej końcówce. Niespodziewanie na ławce usiadł Ivi Lopez i – uwzględniając czas doliczony – otrzymał niespełna kwadrans, żeby się pokazać.

Cel został jednak osiągnięty: ósme zwycięstwo w sezonie i utrzymanie dwupunktowego dystansu do prowadzącej Legii. “Jaga” doznała piątej z rzędu porażki na wyjeździe, a ekipa z Częstochowy zdaje się mieć na nią patent. Po awansie trzy mecze i trzy wygrane.

Fot. Newspix

Najnowsze

Komentarze

7 komentarzy

Loading...