Najlepszy Ishak, słabiutki Crnomarković, beznadziejny Kaczarawa. Noty dla Lecha za całą fazę grupową

Paweł Paczul

11 grudnia 2020, 15:28 • 6 min czytania

Skończył się czas Lecha w Europie, więc zaczął się czas podsumowań. Z jednej strony Kolejorz zagrał na miarę swoich możliwości, to znaczy mało kto oczekiwał awansu, z drugiej – niedosyt jest, można było się pokusić o kilka punktów więcej. A jak oceniamy piłkarzy Lecha indywidualnie? Zapraszamy na przegląd not za całą fazę grupową.

Najlepszy Ishak, słabiutki Crnomarković, beznadziejny Kaczarawa. Noty dla Lecha za całą fazę grupową
Reklama

FILIP BEDNAREK (540 minut) – 4

Mamy mieszane uczucia. Potrafił bronić naprawdę dobrze, jak na wyjeździe z Belgami, ale potrafił zaliczyć też głupie wpadki. Był blisko gola-kuriozum w pierwszym starciu przeciwko Standardowi, z Rangersami na Bułgarskiej kompletnie się nie popisał, i przy pierwszej, i szczególnie przy drugiej bramce mógł zrobić więcej, a stał i się patrzył. Czasami zespół dostawał od niego za mało spokoju, więc jednak kończy granie z notą oczko poniżej wyjściowej.

ALAN CZERWIŃSKI (323 minuty) – 5

Podobała nam się jego postawa. Gość ma 27 lat, dopiero teraz wskakuje na wyższy poziom, po tym jak zamienił Zagłębie na Lecha, a widać, że nie ma co go oceniać przez ten pryzmat. Radził sobie naprawdę dobrze, grał bez kompleksów i ciągnął zespół do przodu swoją stroną. Szkoda, że w serii rewanżów grał już rzadziej, ale cóż… Lech chciał już ratować ligę.

Reklama

LUBOMIR SATKA (372 minuty) – 4

Chyba oczekiwaliśmy więcej? Miał być liderem formacji defensywnej Lecha, a nie do końca do tej roli dojechał, mimo wszystko niespodziewanie w tym względzie wyprzedził go Rogne. Oczywiście był lepszy niż Crnomarković, ale to żadna sztuka. Jesteśmy nieco rozczarowani.

DJORDJE CRNOMARKOVIĆ (254 minut) – 2

W każdym z jego trzech występów możemy mu wskazać spore błędy. W starciu z Benfiką ograny jak junior przez Nuneza. W meczu ze Standardem – kretyńska czerwona kartka. Pożegnanie z Rangersami – zamieszany przy dwóch bramkach, rozwinął czerwony dywan przed Ittenem, brakowało tylko kwiatów, chleba i soli. Serb w Ekstraklasie może być solidny, ale Europy z nim w składzie Kolejorz nie podbije.

TOMASZ DEJEWSKI (180 minut) – 2

Co tu dużo mówić – Liga Europy to nie jest poziom, na którym Dejewski powinien występować. Ale po raz kolejny podkreślimy – nie chcemy się nad nim znęcać, sam się do zespołu nie wystawił, Lech nie zadbał o pozycję stopera i musiał się ratować gościem, którego naturalniejszym środowiskiem jest druga liga. Czy to w Warcie, czy to w rezerwach Lecha. Czego oczekiwano, wystawiając go na Benfikę? Chyba cudu, a ten nie nadszedł.

BOHDAN BUTKO (270 minut) – 3

W każdym meczu, w jakim zagrał, dostał od nas trójkę. No i taki był: przeciętny, niewyróżniający się, bezbarwny. Ani nie imponował w grze do przodu, ani do tyłu. Występował głównie dlatego, bo Czerwiński odpoczywał. W idealnym świecie, gdzie Lech może rzucić wszystkie siły na komplet sześciu meczów, nie podnosiłby się z ławki.

THOMAS ROGNE (270 minut) – 5

Ocenialiśmy go dość pozytywnie, wykręcił u nas za fazę grupową średnią przekraczającą piątkę – 5,33. Nie bez powodu. Lech z nim w składzie stracił cztery bramki, bez niego dziesięć. Owszem, Rogne nie zagrał ani razu z Benfiką, ale coś nam mówi, że gdyby występował za Dejewskiego, obrona Kolejorza prezentowałaby się lepiej… Ale wiadomo, jak jest z Norwegiem. Częściej grać nie może, niż może.

TYMOTEUSZ PUCHACZ (524 minuty) – 5

Zaczął fantastycznie. Hasał lewą stronę, myśleliśmy już, czy Brzęczek nie powinien go w trybie natychmiastowym powołać do reprezentacji, bo mieć takie płuca na lewej stronie to skarb. Tym bardziej w polskiej kadrze, gdzie ta pozycja przeżywa swoje turbulencje. Ale po meczu z Belgami u siebie zgasł. Nie był tak błyskotliwy i konkretny. Chyba jednak zabrakło paliwa, bo Puchacz to – po Bednarku – najczęściej grający lechita w fazie grupowej Ligi Europy 20/21.

WASYL KRAWEĆ (203 minuty) – 4

Podobnej miary przeciętniak co Butko. Może troszkę lepszy. Zagrał jeden cały mecz, z Rangersami, nie zawalił go, ale do dziś pamiętamy nerwowość, jaką wprowadzał na początku drugiej połowy swoimi niecelnymi podaniami – to właśnie wtedy Szkoci przycisnęli. Mimo wszystko trochę bez historii ten jego udział w kampanii.

KARLO MUHAR (212 minut) – 3

Ech… Co my możemy wam powiedzieć? Nie kompromitował się jakoś znacząco, nie strzelał po dwóch samobójów na mecz, ale grał jak Muhar, po prostu, a to nie jest najlepsza laurka. Podreptał w lewo, podreptał w prawo, raz stracił, raz zagrał celnie, ale do najbliższego i tyle. Szkoda czasu. I na jego występy, i na opisywanie jego występów.

JAKUB MODER (400 minut) – 4

Na początku – lider. Siódemka za Benfikę, piątką za Rangersów. Ale później było już gorzej, zdecydowanie. Niby jeszcze utrzymał notę w pierwszym starciu ze Standardem, ale tak jak piątka była czołową oceną w Szkocji, tak u siebie z Belgami już nie. Narzekaliśmy na Modera i jego nonszalancję, tracił piłkę co chwilę, holował ją, zamiast grać szybko. Odwrotu od tej tendencji nie było, aż w końcu usiadł na ławce, żeby być w pełni gotowości na kluczowe starcia z Podbeskidziem i Stalą Mielec.

PEDRO TIBA (294 minuty) – 5

Momentami na tym poziomie czuł się jak u siebie. Widać było, że po prostu potrafi grać w piłkę i Lech jest od niego właściwie uzależniony – bez Portugalczyka w środku wygląda gorzej, nie wie, kiedy przyspieszyć, kiedy zwolnić i tak dalej. Jaka była różnica klas, kiedy Lech grał z Benfiką, a potem zaraz w Szkocji. W pierwszym przypadku, z Tibą, potrafił powalczyć o środek pola, w drugim absolutnie nie. Lider.

FILIP MARCHWIŃSKI (351 minut) – 2

Widać strach w jego oczach. Po prostu. Nie ma pewności w graniu, podejmuje złe decyzje, nie wygląda jak ogromny talent. To znaczy: niewątpliwie go ma, to wciąż młody chłopak, ale w Lidze Europy się spalił. Przerosła go w zupełności.

DANI RAMIREZ (379 minut) – 4

W stosunku do Hiszpana mamy ambiwalentne uczucia. Z jednej strony miło się oglądało jego technikę na tle mocnych rywali, bo wciąż potrafił się utrzymać przy piłce, zakręcić kółeczko i podać celnie, ale z drugiej – czy tak wiele z tego wszystkiego dla Kolejorza wynikało? Ani gola, ani asysty nie uświadczymy na koncie Hiszpana, kiedy w lidze nie ma problemów z punktowaniem. Czyli problem istniał, więc ocena nie może być nawet wyjściowa.

JAKUB KAMIŃSKI (140 minut) – 4

Najlepszy występ zanotował przeciwko Benfice, kiedy starał się szarpać swoim skrzydłem i całkiem nieźle mu to wychodziło. Potem złapał uraz, nie grał już dużo, wszystko spuentował słaby występ z Rangersami, kiedy zawalił bramkę. Ale nie mamy wątpliwości: ten chłopak to przyszłość.

JAN SYKORA (222 minuty) – 3

Przeciętny. Cały czas słyszymy, że umie grać w piłkę, przyszedł ze Slavii i powinien odpalić, ale – cholera – nie odpala. Nigdy się nie dowiemy, czy przykładowy Bohar nie odnalazłby się w Lechu lepiej, a przede wszystkim: szybciej.

MICHAŁ SKÓRAŚ (366 minut) – 4

Nie przepadł, nie odstawał, ba, strzelił swoją bramkę. Czasem chciałoby się więcej przebojowości z jego strony w ofensywie, w końcu od tego jest, ale jak na 20-latka wyglądał całkiem znośnie. Szkoda kontuzji we wczorajszym meczu. Życzymy szybkiego powrotu do zdrowia.

MIKAEL ISHAK (444 minuty) – 6

Czapki z głów. Naharował się w tyłach, naharował się przy tworzeniu akcji ofensywnych, wreszcie – był skuteczny. Owszem, miał też gorsze chwile, jak w Szkocji, kiedy zmarnował przyzwoitą okazję, ale gdyby już naprawdę wszystko trafiał, po prostu nie grałby w Poznaniu. Taki napastnik dla Lecha to skarb i tylko szkoda, że nie doczekał się zmiennika na choć podobnym poziomie.

NIKA KACZARAWA (72 minuty) – 1

Zawalił swoje szanse w pierwszym meczu z Benfiką, kiedy spokojnie mógł dać Lechowi remis. Wyszedł na rewanż i złapał kontuzje w pierwszej połowie. Niby nie jego wina, ale efekt jest taki, że mówimy o dramatycznym występie Gruzina w grupie. Ten poziom go przerasta i włodarze Lecha też powinni się zastanowić, czy zrobili wszystko, aby Żurawiowi dać odpowiedni komfort wyboru.

MOHAMMAD AWWAD (106 minut) – 3

Znośny występ w Lizbonie i tyle. Ogólnie nie grał za dużo, więc nie będziemy go skrajnie negatywnie oceniać, ale też rozpędza się jak towarowy załadowany po brzegi.

Fot. FotoPyk & Newspix

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Liga Europy

Anglia

Maszyna Unaia Emery’ego się nie zatrzymuje. Historyczna seria!

Maciej Piętak
0
Maszyna Unaia Emery’ego się nie zatrzymuje. Historyczna seria!
Reklama
Reklama