Miesiąc przerwy w grze nie zaszkodził Piastowi Gliwice. Ba, najwyraźniej mu pomógł. Podopieczni Waldemara Fornalika musieli czekać na krótki wyjazd do Zabrza, żeby wreszcie świętować pierwsze ligowe zwycięstwo w tym sezonie. Zwycięstwo, dodajmy, w pełni zasłużone. Górnik był zespołem słabszym praktycznie w każdym elemencie i z przebiegu gry nawet remis gospodarzy byłby niesprawiedliwy.
Jasne, pokonani mogą mówić, że oni chcieli prowadzić grę, a Piast wyjściowo przede wszystkim się bronił, ale fakty są bezlitosne. Gliwiczanie już do przerwy mogli prowadzić 3:0. Zamiast tego było tylko 1:0 dla nich, więc Fornalik i jego sztab w głębi duszy pewnie bali się kolejnej powtórki z rozrywki, którą w poprzednich miesiącach przerabiali notorycznie. Wizualnie dobra gra, sporo sytuacji, obijanie słupków i poprzeczek, a koniec końców kolejny kop w dupę po jakimś przyśnięciu w defensywie.
Tym razem jednak piastową defensywą z klasą dowodził Jakub Czerwiński, za to kryminał w tyłach odstawiali rywale. To, co zrobił Roman Prochazka przy golu na 0:1 wołałoby o pomstę do nieba nawet w przypadku debiutanta. Tu na dodatek mówimy o wyjadaczu z doświadczeniem w Lidze Mistrzów, więc absolutnie nic go nie usprawiedliwia. Długo lecąca piłka, Słowak mógł się zorientować w swoim położeniu, a on bezmyślnym wycofaniem głową stworzył sytuację sam na sam Jakubowi Świerczokowi. Pozyskany z Łudogorca napastnik spokojnie ją wykorzystał i w końcu doczekał się ligowego gola w nowych barwach.
Piast powinien prowadzić już chwilę wcześniej, tyle że Dominik Steczyk w swoim stylu zmarnował świetne podanie Michała Chrapka. Nawet nie trafił w bramkę. Z kolei tuż przed przerwą po pięknej kontrze i dograniu powracającego do składu Badii, zimnej krwi zabrakło bardzo aktywnemu Sebastianowi Milewskiemu. W zasadzie mógł strzelać od razu jak Świerczok. Zamiast tego ściął do środka pola karnego, minął już Martina Chudego i wszystko byłoby super, gdyby przed finalizacją popatrzył w stronę bramki. Nie zrobił tego i uderzył akurat tam, gdzie ustawił się stojący przed linią Michał Rostkowski, który wybił piłkę.
Było to w zasadzie jedyne godne uwagi zagranie zaliczającego trzeci ekstraklasowy występ 20-latka. Jako lewy wahadłowy Rostkowski miał problemy i w defensywie (większość akcji Piasta szła jego stroną), i z przodu, bał się odważniejszych decyzji. Na znacznie większym luzie grał w środku pola rok młodszy Norbert Wojtuszek, choć czasami aż z tym przesadzał. Brosz solidarnie obu młodzieżowcom podziękował w przerwie, wpuszczając na boisko dopiero dochodzących do pełni sił Erika Janżę i Jesusa Jimeneza oraz Filipa Bainovicia. Dwaj ostatni wypracowali bramkę kontaktową Górnika. Bainović znakomicie zagrał ze środka pola, a Jimenez dobrze przyjął i spokojnie strzelił. Ze strony gości zawalił przede wszystkim źle ustawiony Piotr Malarczyk, którego błędu nie zdołał już naprawić Martin Konczkowski.
Ale Konczkowski wcześniej postarał się, by ten moment słabości ostatecznie pozostał bez konsekwencji dla jego zespołu. To on asystował przy golu na 2:0 – Milewski w najtrudniejszej ze wszystkich okazji efektownie przymierzył, rehabilitując się za wcześniejszą nieskuteczność. Poważna kandydatura do miana bramki kolejki.
Piastowi pod koniec spotkania zaczęło brakować sił (w paru końcowych minutach grał nawet w dziesiątkę po urazie Kirkeskova), skupił się już tylko na defensywie, ale nie było to rozpaczliwe trzymanie wyniku. Górnik bił głową w mur. Poza jedną główką Prochazki po rzucie rożnym i dwoma próbami Bainovicia z dalszej odległości, które Plach bronił na notę, zabrzanie nic nie wskórali. Ci, którzy wyjściowo mieli odpowiadać za ofensywę, mocno rozczarowali. Bartosz Nowak niczego nie wykreował, Alex Sobczyk podejmował złe decyzje, a Piotr Krawczyk… Cóż, mamy nadzieję, że plecy mu się nie zbuntują po tej cudownej przewrotce.
copacabana 👍 #GÓRPIA pic.twitter.com/Xz5hhjGHcg
— Andrzej Cała (@andrzejcala) November 20, 2020
Piast kontynuuje dobrą passę w derbach – to już piąty z rzędu mecz bez porażki – z perspektywy swoich kibiców przełamał się w najlepszym możliwym momencie i przynajmniej na chwilę przeskoczył Stal Mielec. Górnik potwierdził, że raczej nieprędko nawiąże do szalonych chwil z początku sezonu.
Fot. Newspix