Jacek Kulig to domorosły skaut. Od zawsze pochłania nałogowo mecze. Siedem lat temu uznał, że założy bloga o skautingu. Tworzy na nim raporty o najzdolniejszych piłkarzach. Dziś mówi, że to największy blog w tej tematyce na świecie. Na Twitterze śledzi go ponad 130 tysięcy osób, regularnie tworzy raporty dla Famalicao, innowacyjnego klubu, robiącego zamieszanie w portugalskiej piłce. Dlaczego Kacper Kozłowski to największy polski talent? Czy da się być dobrym skautem sprzed komputera? Jak wygląda tworzenie raportów dla Famalicao? Dlaczego ciężko porównać Filipa Marchwińskiego do jakiegokolwiek innego piłkarza? Kto w Ekstraklasie ma najzdolniejszą młodzież? O tym wszystkim Jacek Kulig – pasjonat i autor bloga „Football Talent Scout”.
Da się być dobrym skautem sprzed komputera?
Myślę, że tak, jeśli odpowiednio używa się narzędzi, a teraz jest ich pełno.
Siłą rzeczy muszą być jakieś ograniczenia.
Na pewno nie mogę poznać piłkarza osobiście, a znajomość charakteru jest bardzo ważna w skautingu. Mogę ocenić tylko to, co widzę na boisku. Nie mogę zawodnika – że tak powiem – dotknąć. W normalnym skautingu skauci robią wywiady środowiskowe, rozmawiają z kolegami, pracownikami wokół klubu, samym zawodnikiem. Próbują go wyczuć. Tutaj tak się, niestety, nie da. Wszystko jest kwestią tego, jak zbudowany jest dział skautingu. W Famalicao przekazuję moje raporty do zespołu, który weryfikuje go pod innymi kątami, jeśli ocena piłkarska wypada dobrze.
Jak wygląda dział digital skautów w Famalicao?
Są osoby odpowiedzialne za konkretne regiony – Azję czy Amerykę Południową. Nie znamy się, nie mamy ze sobą nawet kontaktu. Mój obszar działań to głównie Polska, Czechy, Słowacja i Bałkany, czyli Europa Środkowo-Wschodnia. Nadal jestem, można tak to ująć, stażystą. Robię jeden raport tygodniowo, bo dział skautingu Famalicao jest zbyt mały, by przerobić większą liczbę. Mógłbym wysyłać jakiś raport w zasadzie codziennie, ale nie ma takiego zapotrzebowania.
Wysyłasz tych, których jesteś najbardziej pewien, sam musisz ich wyselekcjonować.
Tak. Pandemia trochę nam zahamowała współpracę, bo dział skautingu nie może się spotykać. Wcześniej wyglądało to tak, że wysyłałem raport do skauta prowadzącego, po czym umawialiśmy się na rozmowę i dyskutowaliśmy o piłkarzu. On później przekazywał to do szefa skautingu i tam zapadała decyzja: interesujemy się nim czy nie.
Jak wygląda krok po kroku przygotowanie takiego raportu?
Przede wszystkim oglądam dużo meczów. Obejrzenie całego spotkania służy mi poglądowo, zwykle zapisuję sobie trzy-cztery nazwiska do dalszej obserwacji. Teraz na przykład ściągnąłem Atalanta – Juventus z Campinato Primavera. Mam też sporo znajomych, którzy polecają mi zawodników. Po tym etapie wchodzę w detale i oglądam do bólu highlightsy poszczególnych zawodników na InStacie i WyScoucie. Do bólu, czyli dopóki nie będę wiedział wszystkiego o tym piłkarzu, dopóki przed zagraniem nie przewidzę, co w danej sytuacji zrobi. Bez tych platform jestem jak bez ręki. Na tej podstawie przygotowuję raport, w którym są wszelkie dane zawodnika, mocne punkty, styl gry, słabe strony, pozycja, na której czuje się najlepiej. I parę słów ode mnie, co mógłby dać Famalicao i do jakiego zawodnika z klubu mógłbym go porównać, żeby mieli rozeznanie. Potem oni to przerabiają.
Musiałeś też od podszewki poznać samą drużynę Famalicao.
Tak, oczywiście. Szukają piłkarzy, którzy dobrze czują się z piłką przy nodze, lubią ją posiadać. Analizuję pod tym kątem.
Ile zajmuje zrobienie jednego raportu od zera?
Z oglądaniem i napisaniem to około 3-4 godziny.
Dość szybko.
Tak.
To przewaga digital skautingu nad tradycyjnym, bo przez trzy godziny jesteś w stanie dotrzeć na lotnisko i wsiąść do samolotu, a z twojego wyjazdu może powstać tylko hasło “do dalszej obserwacji”.
Albo trafisz na zły mecz. Gdy oglądam zawodnika na InStacie, biorę pod uwagę przynajmniej cztery-pięć spotkań. Skaut może zobaczyć zawodnika akurat w momencie, gdy ma słabszy dzień i go przedwcześnie skreślić.
Na ile wiarygodna jest 3-4-godzinna analiza?
W moim wykonaniu bardzo wiarygodna. Powiem nieskromnie – jestem w tym po prostu dobry.
W skautingu kluczowe jest to, by być o krok przed resztą?
Zgadzam się z tą tezą absolutnie. To wyścig szczurów. Kto ma najlepszych skautów, ten – patrząc na ceny piłkarzy – wygrywa. Każdy chce mieć topowego zawodnika jak najwcześniej, żeby później nie płacić stu milionów euro.
W dzisiejszych czasach przewagą może być oglądanie na żywo rozgrywek, których nie ma na InStacie. Tu minus skautingu digitalnego.
No tak. Ale skauting digitalny i tak jest jednak przyszłością. Jest o wiele szybszy i porównywalnie skuteczny do tradycyjnego skautingu.
Coś urodziło się z twoich raportów dla Famalicao?
Tak, ale nie mogę podać nazwiska. To bardzo młody zawodnik, który został pozyskany i skierowany do U-23. Jeszcze nie przebił się do pierwszej drużyny. Ale to i tak jakiś sukces. Duża radość.
Gdzie w Europie Środkowo-Wschodniej jest obecnie najwięcej talentów?
Na tę chwilę w Czechach. Mają znakomitą generację.
Byłem przekonany, że wskażesz kogoś z Bałkanów.
Taka trafiła im się po prostu generacja. Trzeba mieć czasem zwykłe szczęście. Rocznik 2003 to coś wspaniałego. Nawet ostatnio Adam Karabec, o którym robiłem dwa lata temu raport, dostał powołanie do pierwszej reprezentacji w wieku 17 lat, podobnie zresztą jak Jachym Sip z tego samego rocznika. Ale nie mam wrażenia, że poszli mocno ze szkoleniem. Taka Slavia Praga nawet nie ma akademii. Raczej wzięło się to z przypadku.
Jak w regionie Europy Środkowo-Wschodniej wypada Polska? Mamy dużo talentów? Mało? Jesteśmy pośrodku?
Myślę, że pośrodku. Nie mamy wysypu talentów, ale też nie mamy się czego wstydzić wobec tych krajów. Wiadomo – na Bałkanach rodzi się więcej naturalnych talentów, ale u nas moim skromnym zdaniem idzie ku lepszemu.
Jak wygląda twój typowy tydzień? Praca dla Famalicao to tylko jedno z zajęć, prowadzisz też bloga, social media i normalnie pracujesz.
Do pracy wstaję o 5 rano, pracuję 8 godzin, po powrocie odsypiam. Wieczorem wstaję i robię wszystko, co związane ze skautingiem, blogiem, social media, Famalicao. Wymagający tryb. Teraz akurat miałem operację, więc nie chodzę do pracy, ale jak wrócę, to będzie ciężko.
Czyli w Famalicao nie masz jeszcze możliwości, by się poświęcić tylko temu.
Jeśliby chcieli – jestem gotowy. Mam też kontakt z innymi klubami, więc może coś się z tego niedługo urodzi. To na pewno moje marzenie, żeby być zawodowym skautem. W Polsce miałem sygnał z jednego polskiego klubu, ale to już nieaktualne.
Co robisz zawodowo w pracy?
Byłem odpowiedzialny za rozładunek w firmie recyklingowej.
Więc to nie jest coś, co byłoby trudno rzucić.
Gdyby pojawiła się możliwość, polecę do pracy wszędzie. Choćby do Japonii.
To akurat fajny kierunek!
To nie wiem – nawet do Kambodży!
Jak postrzegasz to, że nie grałeś nigdy zawodowo w piłkę, a jesteś samoukiem? Ciągle obalany jest stereotyp, że osoby z doświadczeniem z szatni mają łatwiej.
To totalna bzdura. Ktokolwiek ogląda piłkę nożną i ją rozumie, może bez problemu pracować w futbolu. Wystarczy podać przykład Juliana Nagelsmanna.
W jaki sposób nauczyłeś się piłki?
Oglądając mnóstwo meczów od małego. Mam poczucie, że po prostu rozumiem piłkę nożną. Widzę posunięcia taktyczne. Moi znajomi oglądają piłkę, ale robią to rekreacyjnie, nie rozumieją jej. Trzeba to mieć, po prostu. Niektórzy to mają, niektórzy nie.
Hipotetyczna sytuacja – dzwoni do ciebie ktoś z Barcelony albo Realu i mówi “poleć młodego Polaka, którego zbudujemy i będzie u nas za parę lat grał w pierwszym składzie”. Jesteś w stanie kogoś wskazać czy nie mamy talentów tego kalibru?
Mamy jednego chłopaka – Kacper Kozłowski. Ostatnio w meczu z Jagiellonią w ciągu dwóch pierwszych minut mógł mieć gola i asystę. To nasz jedyny talent światowego formatu. Skauci Tottenhamu dali mu ocenę A – czyli najwyższą. W Kacprze jestem absolutnie zakochany od lat. Jego największą zaletą jest to, że jest straszliwie kompletny. Typowy zawodnik box to box, bardzo wszechstronny. Zagra na każdej pozycji w pomocy. Wszystkie umiejętności ma na wysokim poziomie, nie ma żadnych mankamentów, może tylko fizyczność, ale to siłą rzeczy musi przyjść z czasem. Ma wszystkie cechy, żeby zostać naprawdę fajnym piłkarzem.
KIM JEST KACPER KOZŁOWSKI? SYLWETKA PIŁKARZA BRIGHTON
Teraz najbardziej hype’owany talent to chyba Jakub Kamiński.
Fajny chłopak, ale nie sądzę, by zrobił ogromną karierę. Zagra w jakimś fajnym klubie, lecz to raczej potencjał na środeczek Bundesligi, coś takiego. Ostatnio robiłem o nim raport.
Miałeś polskiego piłkarza, którego wyskautowałeś, gdy nikt o nim nie słyszał, a później stał się gwiazdą?
Gwiazdą może nie, ale wiedziałem od początku, że z Arka Milika będzie kawał piłkarza. Od razu dostrzegłem w pierwszych meczach w Górniku, że ta lewa noga nie nadaje się na Ekstraklasę.
A miałeś takiego piłkarza zagranicą?
Tak. Kyliana Mbappe, jeszcze przed debiutem w Monaco oraz Matthijsa de Ligta, też przed debiutem w Ajaksie. To chyba największe perełki, ale sporo tego było. O Mbappe pisałem, że jest talentem 10/10. Miał wtedy podobny styl do młodego Cristiano Ronaldo, gdy ten jeszcze grał na skrzydle. Oglądałem go we francuskich młodzieżówkach. Od razu było widać – nieprawdopodobny potencjał. Zawsze w raportach porównuję młode talenty do innych piłkarzy. To takie moje zboczenie zawodowe.
Do kogo porównałeś Kozłowskiego?
Do Bastiana Schweinsteigera. Też wszechstronny, techniczny, grający box to box.
Na tle innych polskich talentów to ktoś, kto przewyższa całą resztę?
Myślę, że tak. Zwłaszcza pod względem dojrzałości i rozumienia gry. Chciałbym powiedzieć jeszcze o Iwo Kaczmarskim z Korony Kielce. Bardzo fajny chłopak. Nawet pisał do mnie jego tato, żebym go ocenił. Zrobiłem o nim raport, obserwowałem go wcześniej w CLJ i młodzieżowych reprezentacjach. Bardzo dojrzały zawodnik. To też zawodnik box to box, może nie identyczny jak Kozłowski, który jest bardziej techniczny, a Kaczmarski jest bardziej atletyczny. To coś, co oddziela topowe talenty od “normalnych” – Iwo Kaczmarski w wieku 16 lat jest już gotowy na dorosłą piłkę. Jeśli chodzi o nastolatków, dałbym go spokojnie do top 5.
Kto jeszcze by się w nim znalazł? Mamy Kozłowskiego i Kaczmarskiego.
Jakub Kamiński. Ograniczając to tylko do polskiej ligi, dałbym jeszcze Turskiego, bo mam do niego ogromną słabość. Przypomina mi piłkarza, którego uwielbiam, który jest jednym z moich idoli – Diego Costę. Turski ma wielką determinację, zawsze idzie do końca. Jak mawiał trener Smuda – rzucisz mu cegłę, a on zagłówkuje. Ma siłę przebicia, moc fizyczną, jest kompletny. Gdyby nie kontuzje, miałby teraz już pewnie kilka goli w Ekstraklasie. Pogoń ma swoją drogą teraz najlepszą młodzież w rocznikach 2003-2005. Jest jeszcze Borys Freilich, kapitan reprezentacji U-16, teraz gra w CLJ. Fajny lewy obrońca – nowoczesny, z ciągiem na bramkę. Jako piątego dorzuciłbym Marchwińskiego. Z nim trochę na dwoje babka wróżyła, różnie się to może potoczyć. Może wybić się na naprawdę duży top, a może też skończyć jak Przemek Mystkowski, który też miał bardzo fajne umiejętności techniczne, piorunujące wejście do Ekstraklasy, a teraz jest zwykłym, średnim ligowcem.
Z czego to wynika, że możliwe są tak skrajne scenariusze?
To zawodnik, jak ja ich nazywam – trickster, fantasista. Tacy piłkarze różnie kończą. Nie jestem co do niego w stu procentach pewien. Na pewno ma ogromny talent i może zrobić dużą karierę.
Cechy, którymi się wyróżniał w juniorach – zwody, fantazja, drybling – mogą nie mieć przełożenia na dorosłą piłkę?
Tak, na pewno. Chociaż fizycznie jest gotowy. Ale rzeczywiście, na te wszystkie triki, które pokazywał w młodzieżowej piłce, nie ma miejsca w dorosłym futbolu. Już widziałem kilku takich tricksterów typu Hachim Mastour, który kręcił ruletami w U-15, a dorosły futbol go zabił.
Wymowne jest to, że jeśli miałbyś wskazać jego najlepsze zagranie z ostatnich miesięcy, pierwsza na myśl przychodzi siatka w meczu z Benficą. Efektowna, ale koniec końców skończona stratą.
I to mnie trochę martwi. Wejście do dorosłego futbolu ma średnie, by nie powiedzieć słabe. Nadal czekam na naprawdę fajny mecz, który by go rozpędził. Na razie takiego meczu się nie doczekałem.
A jego do jakiego piłkarza porównałeś?
Miałem z nim ogromny problem. Ostatecznie porównałem go do Juliana Draxlera, ale to porównanie też mi się nie podoba. Mało jest takich piłkarzy na rynku, cofniętych napastników, pozycja 9,5. Marchwiński jest przez to w jakiś sposób unikalny. Wygląda jak niepolski piłkarz.
Mam przed oczami twoją jedenastkę najbardziej obiecujących talentów z roczników 1999-2003. Na skrzydle Bartosz Bida, Jakub Kamiński na ławce. Teraz inaczej byś to ułożył?
Teraz tak, dałbym Kamińskiego na lewą, na prawą Szymańskiego. Robię te zestawienia bardziej po to, żeby pokazać głębię, niż patrzeć na hierarchię. Ale tak, tutaj popełniłem błąd. Mimo to potencjał Bidy oceniam dosyć wysoko. Ale nie przez pryzmat występów w seniorskiej drużynie, a juniorów. Tam naprawdę się wyróżniał. W U-17 grał znakomicie. Przypominał mi trochę Chicharito – szybki, sprytny napastnik z nosem do gola. W ostatnich miesiącach zawodzi mnie i to mocno.
W jednym z wywiadów wymieniałeś kluby Ekstraklasy, które oglądasz pod kątem młodych talentów. Powiedziałeś zdanie “oglądam mecze Lechii dla Tomasza Makowskiego”.
Ja to powiedziałem?!
Tłumacz się.
Boże… Jak to brzmi? Być może tak powiedziałem, ale to już zdecydowanie nieaktualne. Pewnie to efekt jego występów w U-17, gdzie wyglądał naprawdę fajnie. Obok Sebastiana Szymańskiego był chyba najlepszym zawodnikiem tej reprezentacji. Świetnie ogarniał środek pola, grał takiego cofniętego rozgrywającego, przechodziły przez niego wszystkie akcje. Był bardzo mobilny. Naprawdę – wtedy czołowa postać. Niestety, jego rozwój nie poszedł w dobrą stronę. Teraz nie da się na niego patrzeć.
Sprawdźmy twoją eksperckość – kto z piłkarzy z roczników 2003-2005, którzy jeszcze nie zadebiutowali w Ekstraklasie, przebije się w najbliższym czasie?
Krzysztof Bąkowski, bramkarz Lecha.
Ciekawe, bo Lech dobrze szkoli, ale w ostatnich latach jeszcze żadnego bramkarza.
Podobał mi się w U-17. Tam w ogóle była szalona rywalizacja, posadził choćby Jakuba Ojrzyńskiego z Liverpoolu. Wskazałbym jeszcze Ariela Mosóra, choć ten ma już debiut w lidze. Bardzo elegancko grający obrońca. Może nie imponuje warunkami fizycznymi, ale jak wyskakuje do główki, to jak Cristiano Ronaldo. Bardzo fajnie wyprowadza piłkę, jest inteligentny. Też może zrobić fajną karierę. Ale to trochę wróżenie z fusów. Potencjał jest potencjałem, ale dochodzą do tego inne aspekty – kontuzje, złe decyzje, głowa nienadążająca za nogami, agenci, którzy mieszają w głowach.
Jaką karierę zrobi Aleksander Buksa?
Porządną. Ale bez fajerwerków.
Jest przehype’owany?
Może nie, lecz na razie nie pokazał zbyt wiele, po prostu. A oglądałem go w polskich młodzieżówkach od lat.
Do kogo go porównałeś?
Do Milika. Głównie ze względu na lewą nogę. Miejmy nadzieję, że pójdzie w jego kierunku. A wracając do zagranicznych piłkarzy, ostatnio obserwowałem Bruno Goncalvesa z brazylijskiego Red Bulla Bragantino. Proszę zapamiętać to nazwisko – to będzie kawał piłkarza. Jeszcze nigdy nie widziałem chłopaka, który aż tak przypominałby mi Ronaldo “Il Fenomeno”. Ma teraz 17 lat.
Pod kątem Famalicao raczej go nie obserwujesz.
Absolutnie nieosiągalny. Sprzedadzą go za takie pieniądze, że budżet Famalicao by się nie dopiął. Z rynkiem brazylijskim jestem na bieżąco, bo oglądam co roku Copa Sao Paulo de Futebol Junior. To nieoficjalne mistrzostwa Brazylii do lat 20. Grają tam wszystkie, absolutnie wszystkie drużyny z Brazylii – nawet półamatorskie. Jest bardzo wiele grup, potem najlepsi spotykają się w fazie pucharowej. Tam wyłapałem między innymi Viniciusa Juniora. To bardzo prestiżowe rozgrywki, mimo że nie są oficjalne – zwycięzca jest niekoronowanym mistrzem Brazylii do lat 20.
Możesz powiedzieć o swoim blogu i social media, że w tematyce skautingu są najpopularniejsze na świecie?
Myślę, że tak. Nie ma drugiej takiej strony.
To duża sprawa.
Ale i tak niszowa. Ludzie wolą poczytać plotki o tym, gdzie przejdzie Cristiano Ronaldo, niż informacje o 17-latkach.
W Polsce nie jesteś kojarzony, od początku prowadzisz wszystko po angielsku.
Założeniem bloga było to, żeby zostać zauważonym. Po angielsku porozumiewam się bardzo swobodnie, więc czemu nie ruszyć do jak największej liczby osób? Wcześniej pisałem bazgroły w notatniku do szuflady, aż w końcu zadałem sobie pytanie: dlaczego nie robić tego w formie bloga?
Kiedy to się tak rozrosło? Dziś masz ponad 130 tysięcy obserwujących.
Nawet nie zauważyłem konkretnego momentu. Długo to rozwijałem. Na początku celem i marzeniem było to, żeby mieć tysiąc obserwujących na Twitterze. Nagle pękł tysiąc, potem dziesięć tysięcy. I właściwie w mgnieniu oka strasznie się to rozrosło. Dopiero stosunkowo niedawno dopisałem do profilu moje nazwisko. Chciałem się wypromować i spotkało się to z dobrym odbiorem.
Skąd masz najwięcej obserwujących?
Turcja, Anglia, Brazylia.
Najaktywniejsi pewnie Turcy.
Tak. Co roku robię robię na stronie sondę “wonderkid of the year”. To jakby nagroda przyznawana dla najlepszego zawodnika U-17 na świecie. Wybierają ludzie. Gdy wstawiłem tam jednego tureckiego piłkarza, statystyki mojej strony wybuchły. W ciągu paru dni oddali ponad sto tysięcy głosów. No i został wybrany Turek, ranking niestety został trochę wypaczony. Ale cóż – lud przemówił! Bardzo lubię turecki futbol i trzeba przyznać, że też mają znakomitą generację. Problemem Turków jest jednak to, że nie dają tym młodym szansy. Liga turecka jest trzecia od końca w Europie pod względem średniej wieku.
Kojarzy się ze ściąganiem piłkarzy z nazwiskiem, często wiekowych.
No tak, niestety. A potem ta młodzież cierpi.
Śledzisz głównie ligi juniorskie, Primavery i tak dalej?
Tak. Akurat dobrze trafiłeś, bo Primavera jest właśnie moją ulubioną, chociaż niewielu piłkarzy się stamtąd wydostaje. Wszelakie rozgrywki młodzieżowe oglądam z wielką pasją. Centralną Ligę Juniorów także, podobnie jak Ekstraklasę. Ogólnie pochłaniam szaloną liczbę meczów. Nawet chwilę przed naszą rozmową oglądałem Macedonia – Estonia. Swoją drogą – mam słabość do estońskiego futbolu. Strasznie lubię estońskich piłkarzy, bardzo mocno im kibicuję. Pierwszym momentem był chyba mecz Levadii z Wisłą Kraków. Pamiętam artykuł w “Piłce Nożnej” o tytule “Estoński Ajax”. Trochę się tym zajarałem – wow, estoński Ajax? To musi być fajny projekt. Miałem nadzieję, że będą tworzyć piłkarzy na miarę Ajaksu, ale niestety się to nie zdarzyło (śmiech). Ale oni też mają teraz bardzo fajną generację. Wielu estońskich piłkarzy wyjechało zagranicę.
Przez lata Ekstraklasa była w stanie ściągnąć absolutnie najlepszych estońskich piłkarzy jak Vassiljev czy Zenjov. Ten region raczej nie kojarzy się z talentami.
Ale spójrz na obecną generację. Maksim Paskotsi poszedł do Tottenhamu, Oliver Jürgens do Interu, Karl Hein gra w Arsenalu. Idzie tam ku lepszemu. Wszyscy idą naprzód ze szkoleniem, zwłaszcza Flora Tallin i Levadia fajnie pracują z młodzieżą. Najlepsi młodzi piłkarze od razu trafiają właśnie do tych dwóch klubów, więc mają dobry system. Polskich klubów często nie stać na zakup młodych piłkarzy ze słabszych zespołów.
Podobno masz propozycje od agentów, byś promował na blogu ich zawodników. Ile pieniędzy przechodzi ci koło nosa?
To propozycje po sto dolarów.
To niezbyt dużo.
No nie (śmiech). Dlatego się w to nawet nie bawię. Nie chcę psuć swojego wizerunku dziwnymi historiami.
To oferty na zasadzie “napisz dobrze o naszym piłkarzu, a my ci zapłacimy”?
Tak. Zgłaszają się też sami piłkarze, czasami również proponują pieniądze. Jedni agenci chcą, żebym dla nich pracował, inni, żebym wstawiał na bloga ich zawodników. Urywam takie coś od razu. Zwykle nawet nie odpisuję. Nie robię tego dla pieniędzy, a dla pasji.
Ale miałeś jedną współpracę, z Benfiką Lizbona.
Już się skończyła, bo zmienił się szef social mediów i z nowym nie mam kontaktu. Benfica wysyłała mi wideo swoich najlepszych młodych zawodników – na przykład Joao Felixa, kiedy grał w U-19. Wstawiałem je do siebie, a oni potem to posyłali dalej. Promowali w ten sposób swoją akademię. Między innymi dzięki takim działaniom sprzedają teraz piłkarzy za ponad sto milionów euro. Bardzo sprytne z ich strony, bo w sumie mogli sami wstawiać te filmiki. Wysyłali do mnie, wrzucałem, a Benfica mówiła: patrzcie, największe konto skautingowe na świecie rozgląda się za naszymi młodymi, bo są tacy dobrzy. Oczywiście nie promowali tego tylko moim kanałem, widziałem retweety też innych kont skautingowych.
Na koniec kluczowe pytanie – po co tak właściwie to robisz?
Może to zabrzmi banalnie, ale to po prostu kocham. Nie mam nigdy poczucia, że jestem zmęczony piłką. Wręcz przeciwnie. Moja dziewczyna mówi, że to już nie jest pasja, a obsesja. Nawet gdy zasypiam, myślę o piłce. Nie mam pojęcia, jak to wytłumaczyć. Mam tak od najmłodszych lat. Kiedy za młodu była Liga Mistrzów wieczorem, to cały dzień siedziałem i myślałem “Boże, żeby ten czas szybciej mijał, żeby już grali”. Dziś jak już oglądam Ligę Mistrzów, to czasami przypominam sobie “tego oglądałem w U-17, a tego w U-19”. To fajne uczucie. Nie mam z tego żadnych pieniędzy. Wręcz dokładam, bo InStat, WyScout i domena to rocznie jakieś tysiąc euro. Czysta zajawka, która – mam nadzieję – przerodzi się niedługo w pracę.
Rozmawiał JAKUB BIAŁEK
Fot. archiwum prywatne