Cóż to za tygodnie dla kibiców AC Milan. Nie dość, że ich drużyna wygrywa mecz za meczem, to jeszcze wyniki w lidze układają się pod nich, w dodatku w taki sposób, jakby ligę reżyserował sadystyczny fan czerwono-czarnych. Remis Juventusu? Wyszarpany przez Lazio w 95. minucie grania. Remis Atalanty z Interem Mediolan? Po wyniszczającym meczu, po którym obie drużyny mogą się czuć rozbite psychicznie i fizycznie.
Tak, rozbite to dobre słowo, gdy spojrzymy na dwie sytuacje z drugiej połowy meczu. Najpierw Arturo Vidal, który idzie prawie od połowy właściwie sam na sam, strzela mocno, ale prosto w bramkarza, dobitka Barelli też pada łupem bramkarza. W końcówce zaś Muriel, który odbiera idealną wrzutkę na środku pola karnego Interu, zostaje dołożyć głowę. On uderza, ale obok słupka.
Ta pierwsza sytuacja miała miejsce w 66. minucie, przy wyniku 1:0 dla Interu. Jesteśmy właściwie pewni, że w tak ubogim w klarowne sytuacje meczu to byłby gwóźdź. Ta druga – na pięć minut przed końcem, przy wyniku 1:1, ewentualny gol na pewno rozstrzygnąłby losy spotkania.
No i kto może się tutaj czuć pokrzywdzony remisem?
Na pewno Inter może sobie pluć w brodę, bo i przed przerwą miał całkiem niezłą sytuację, którą zmarnował Lautaro Martinez. Do tego trzeba przyznać: gol Mirańczuka nie powinien wpaść, nie przy takiej sile defensywnej mediolańczyków. Przecież to jedna z najlepszych formacji obronnych ligi, a piłkarz Atalanty spokojnie sobie przyjmuje, miesza na linii pola karnego, po czym puszcza szczurka obok Handanovicia. Gol dla Interu był mimo wszystko mniej ośmieszający, ot, Young dorzucił na głowę Lautaro Martineza.
Poza tym bardzo długo wydawało się, że to jest mecz, w którym zadecyduje jedna bramka. W całej pierwszej połowie mieliśmy ledwie dwa celne strzały, jedyne dwie niezłe okazje koncertowo spartolił Malinowski, jedną po rzucie wolnym, jedną po dośrodkowaniu. Inter miał prawo sądzić, że gol kończy mecz, zostaje tylko dowieźć punkty do końca.
Być może to ich zgubiło?
Bo Atalanta wykonała cztery zmiany, po każdej z nich gra gospodarzy się poprawiała. Tuż po bramce Martineza, Malinowskiego i Pasalicia podmienili Mirańczuk oraz Pessina. Potem wszedł jeszcze Luis Muriel. To przynosiło efekty – Inter gubił krycie, zostawiał więcej miejsca, miał problemy z dośrodkowaniami. O strzale głową Muriela już pisaliśmy, ale gdyby on odrobinę lepiej przyjmował piłkę – Atalanta miałaby jeszcze dwie fenomenalne okazje do zdobycia zwycięskiej bramki. Ale skończmy gdybanie, wróćmy do Milanu.
Lider Serie A może się cieszyć również z uwagi na ten emocjonalny rollercoaster w końcówce, gdy na przemian karnego dopominali się piłkarze Atalanty, Interu i znów Atalanty, wszystko na przestrzeni kilkuset sekund. Takie mecze jak ten dzisiejszy muszą zostawać w głowach – a przecież i Atalanta, i Inter mają w niedalekiej perspektywie mecze o wszystko w Lidze Mistrzów.
Dziś? Mogą tracić do Milanu już odpowiednio sześć i siedem punktów. Zwłaszcza dla Interu musi być to cholernie bolesne. A gdy dodamy do tego potknięcie Juve? Ogromny żal w Bergamo. Ogromny żal po czarno-niebieskiej części Mediolanu. No i fiesta u Zlatana i kumpli. Im pozostaje już tylko wbić gwoździa wieczorem, z Veroną, i w szampańskich nastrojach rozjechać się na mecze reprezentacji.
ATALANTA BERGAMO – INTER MEDIOLAN 1:1 (0:0)
Mirańczuk 79′ – Martinez 58′
Fot. Newspix