Po przeciętnym meczu z West Hamem United, Pep Guardiola musiał wymyślić coś, co nieco przełamałoby stagnację, która zaczęła dopadać The Citizens. No i wymyślił – zakręcił swoim kołem i wymienił trzech piłkarzy. Wszyscy okazali się kluczowi.
Analizę tego spotkania wypada jednak zacząć od Sheffield United. Podopieczni Chrisa Wildera wydawali się być na fali wznoszącej, po tym nieomal urwali punkty Liverpoolowi. Jak się jednak okazało, było to uczucie bardzo złudne i pełne przekłamania.
W pierwszej połowie Sheffield United nie zdołało oddać ani jednego celnego strzału na bramkę, próbując w ogóle zaledwie raz. Wynik żenujący, zważywszy na to, że jedyną ekipą jaka do tej pory nie zdołała pokonać Edersona jest… Arsenal.
Jakby tego było mało, The Blades niekoniecznie przeszkadzali w akcjach ofensywnych Manchesteru. Trójka środkowych pomocników ani razu nie odebrała piłki, podobnie jak i defensorzy. Sheffield zaprosiło The Citizens w swe szeregi i czekało, aż w końcu otrzyma decydujący cios.
W końcu padł on ze strony Kyle’a Walkera – wychowanka gospodarzy – który huknął z dwudziestu metrów, wykorzystując marne warunki atmosferyczne. Piłka sunęła po mokrej murawie, nabierając rozpędu, pozostawiając Ramsdale’a zupełnie bez szans.
(Nie)żywa fałszywa dziewiątka
Manchester City nie miał jednak aż tak łatwej przeprawy. Należy pamiętać, że Pep Guardiola nie wystawił ani jednego klasycznego napastnika. Nie wynikało to z fanaberii Hiszpana, lecz było koniecznością. Gabriel Jesus i Sergio Aguero są kontuzjowani, zaś Liam Delap wydaje się jeszcze niewystarczająco dobry.
Miejsce snajpera przypadło w tym spotkaniu Fernanowi Torresowi. Były zawodnik Valencii miał bardzo dobre wejście do ekipy The Citizens – w ośmiu meczach tego sezonu strzelił trzy bramki i zanotował dwie asysty. Guardiola liczył zatem, że zdoła on utrzymać swą skuteczność również przeciwko Sheffield.
Delikatnie się przeliczył. Torres nie kreował okazji, nie zdołał też wykorzystać zagrania od Joao Cancelo (zdecydowanie najlepszego po stronie gości) – jego strzał intuicyjnie obronił Ramsdale.
Hiszpan przez cały mecz pozostawał jednak aktywny. Kilkukrotnie wybiegał na pozycję, pokazywał się do podań, lecz nie potrafił go obsłużyć nawet Kevin De Bruyne.
Męcząca stagnacja
W drugiej połowie Manchester City po prostu stanął. W głębokim poważaniu mieli zamknięcie meczu. Zawodnicy nie zakładali pressingu – niezależnie czy wysokiego, czy niskiego. Po prostu człapali po boisku, co skłoniło Sheffield do nieco agresywniejszej gry.
Przynajmniej przez chwilę.
Gospodarze zorientowali się, że The Citizens opadli z chęci i zaczęli w końcu majstrować w rozegraniu. Gola ostatecznie nie strzelili, ale sposób konstruowania akcji może wlać choćby jeden mililitr nadziei w serca ich fanów. Serię podań z pierwszej piłki próbował sfinalizować Berge, lecz posłał piłkę nad poprzeczką. Swoją stuprocentową szansę miał też Brewster, który został obsłużony podaniem między liniami. Anglik spudłował w sytuacji sam na sam.
Na tym jednak zakończyły się ich ofensywne popisy. Sheffield grało w piłkę przez może 20 minut, a później tylko patrzyło na zawodników Manchesteru klepiących piłkę między sobą. I tak do znudzenia.
***
Chociaż The Citizens wygrali swój mecz, to trudno pisać mowy pochwalne w kierunku podopiecznych Pepa Guardioli. Jedyny plus to trzy punkty i całkiem niezły występ obrońców, przede wszystkim w osobie Joao Cancelo. Nadal jednak rzuca się w oczy skandaliczna niekonsekwencja pod bramką rywala. W meczach z nieco silniejszymi ekipami, może zemścić się to jeszcze wiele razy. Tym razem mieli tyle szczęścia, że koło rotacji pozwoliło na wylosowanie dobrego wyniku.
A w Sheffield? A w Sheffield po staremu. The Blades nie wygrali ligowego starcia już od dziesięciu kolejek, a widmo spadku coraz bardziej zaczyna zaglądać im w oczy. Tym bardziej, że Chris Wilder dalej nie znalazł odpowiedzi na indolencję w ataku – jego drużyna strzeliła najmniej goli w Premier League.
To paradoks, że Manchester City i Sheffield United mają ten sam problem, chociaż stoją po dwóch stronach futbolowego bieguna.
Sheffield United 0:1 Manchester City
0:1 – Kyle Walker – 28′
Fot. NewsPix