2009 rok, Medi Abalimba na testach w Man Utd, Man City, Liverpool. Ostatecznie sieci na juniora zarzuca jednak Derby, które skłonne jest wydać najwięcej: ponad milion funtów. Kibicom “Baranów” wydaje się, że złapali pana Boga za nogi. Przechwycili przyszłą gwiazdę piłki, którą odsprzeda się kiedyś za kilkanaście większą kasę, jak już tylko Kongijczyk zostanie gwiazdą Pride Park Stadium. W wywiadzie z tamtego okresu możemy natrafić na takie pytania w rodzaju “czy będziesz chciał reprezentować Anglię czy Kongo?”, a więc macie jasny przykład jaki hype określał tego gracza.
Gdy zostaje zapytany o to gdzie widzi siebie za cztery lata, Abalimba odpowiada, że w jednym z czołowych klubów Premier League, przy okazji robiąc karierę w reprezentacji. Wywiad przeprowadzono 26 października 2010 i dziś już wiemy, że Medi “nieco” się pomylił. Prawidłowa odpowiedź na zadane wówczas pytanie brzmieć powinna bowiem tak: “będę podawać się za Gaela Kakutę w nocnych klubach, balując na całego za pieniądze, których nie mam”.
Tak jest, niektórym upadłym gwiazdkom trudno pogodzić się ze zmarnowaniem własnego talentu i Medi Abalimba jest ich królem. Wszystko zaczęło się w prestiżowej siłowni z północnego Londynu, gdzie bywał. Dzięki właściwym znajomościom udało mu się wyrobić klucz, tak zwany “master key”, dzięki któremu miał dostęp do wszystkich szafek. Był jednak sprytny: nie kradł, a fotografował karty kredytowe, np. te American Express. Potem podając szczegółowe dane z tychże, mógł bawić się na czyjś koszt w klubie.
Historia jego kantów jest krótka (zaczął w czerwcu tego roku), ale efektowna. Dla właścicieli skradzionej kasy raczej mało wesoła, dla nas, z perspektywy i dystansu, komiczna. No bo jak inaczej traktować faceta, który wydaje 20.000 funtów na ciuchy w sklepie, przy okazji pokazując przed sprzedawcami piłkarskie sztuczki, by uwiarygodnić kit o Gaelu Kakucie? Jak inaczej opowiedzieć o kolesiu, który na kit “jestem Francuzem wypożyczonym z Chelsea!” poderwał panienkę i zabrał ją do spa, gdzie przepuścili wspólnie 5 tysięcy funtów? Potem zresztą na jej koszt wynajął Range Rovera za 2.5 tysiąca. Uwierzyła, że odda, przecież dla znanego piłkarza to grosze. Ta dziewczyna, Kimberly O’Connor, nawet zeznawała na procesie Abalimby. Miał jej wkręcać, że nie płaci swoją kartą bo jest wypożyczony do Włoch i nie powinno go być w tym czasie w Anglii.
Naprawdę niezła historia: wyrzucany z półamatorskich angielskich klubików gość, jadąc do nocnych klubów, wcześniej dzwonił zapowiadając przybycie gwiazdy. Tam wydawał bez pojęcia. Raz brakło mu pieniędzy, akurat karta, której dane wykorzystał, została zablokowana. Miał wówczas debet na kilka tysięcy, ale puszczono go, wierząc w bajkę o Kakucie. Bo przecież jak taki sławny piłkarz mówi, że wróci następnego dnia i zapłaci, to nie będzie robić wała?
Najlepsze, że następnego dnia Abalimba faktycznie wrócił do tego klubu, wydał jeszcze więcej, a do domu wracał limuzyną z szoferem. Co za ananas. Ale bywało lepiej: raz wziął cztery dziewczyny i poleciał z nimi z Manchesteru do Londynu helikopterem. Wybawił się przez te miesiące za wszystkie czasy, to pewne.
Cirque le Soir w Soho, gdzie dobrze zapamiętają Abalimbę
Z pewnością do legend prestiżowego klubu Cirque le Soir przejdzie wieczór, gdy Abalimba wydał 26.000 na alkohole. Akurat przy sąsiednim stoliku ktoś dość mocno afiszował się kasą, więc Kongijczyk nie postanowił być gorszy i zaczął zamawiać jedną drogą butelkę za drugą. A wybierał tylko te z najwyższej półki, których podanie było w klubie niemal świętem.
Krótko trwała jego przygoda, w końcu policja go wytropiła, zgarnęła prosto z – a jakże – luksusowego apartamentu. Czemu zdecydował się akurat podawać za francuskiego piłkarza? Ano, miał piłkarskie sztuczki (tak chętnie prezentowane w sklepach), poza tym był w miarę podobny. Jak widać wystarczyło.
Okej, pośmialiśmy się, ale żarty na bok. To tak naprawdę bardzo pouczająca historia. W Derby wciąż go wspominają i mówią, że talent miał z najwyższej półki. Jednocześnie jednak kompletnie nie miał motywacji i dyscypliny. Zarabiał wtedy 20.000 funtów tygodniowo i to go w pewnym sensie zarżnęło, nie bójmy się tego powiedzieć. Historia jakby znana z Polski, coś może kojarzycie.
Głupota szefów klubu to jedno, ale nie odbierajmy też głupoty Abalimbie. Może on jednak czegoś nauczyć młodych piłkarzy: jeśli w przygodzie z piłką najbardziej interesują cię panienki, imprezy i kasa, to daleko nie zajedziesz.
Abalimba na cztery lata wędruje do paki. We wspomnianym wywiadzie z 2010 padło jeszcze jedno ciekawe pytanie:
– Medi, Gdzie widzisz siebie za piętnaście lat?
– Pewnie będę w ten lub inny sposób przy futbolu, bo nie jestem dobry w niczym innym.
Leszek Milewski