Alex Telles na skrzydle. Axel Tuanzebe w środku defensywy. Duet Fred – Scott McTominay w środku pola. Sporo decyzji personalnych Ole Gunnara Solskjaera przed meczem z Paris Saint-Germain wzbudziło znaczne kontrowersje wśród sympatyków Manchesteru United. Manager “Czerwonych Diabłów” miał naprawdę olbrzymie kłopoty ze złożeniem linii obrony, co nie zwiastowało niczego dobrego, biorąc pod uwagę ofensywną moc PSG. Jednak tym razem pomysły Norwega wypaliły. Manchester nie tylko wygrał w Paryżu, ale zaprezentował się z naprawdę dobrej strony i na trzy punkty zwyczajnie zasłużył. Nawet defensywa angielskiej drużyny, choć z takim trudem ulepiona, mogła się podobać.
Bezzębny Paryż
Pierwsza połowa? Generalnie – dość nudna. I winimy tutaj przede wszystkim gospodarzy, bo zawodnicy Manchesteru nie mieli przecież powodu, by forsować tempo w starciu wyjazdowym z tak niebezpiecznym rywalem. Tym bardziej jeśli weźmiemy pod uwagę wspomniane na wstępie kłopoty kadrowe “Czerwonych Diabłów”. A jednak to właśnie przyjezdni przed przerwą zaprezentowali się znacznie korzystniej i udało im się udokumentować tę dobrą postawę bramką. Po 23 minutach Bruno Fernandes zapisał się na liście strzelców z rzutu karnego. Potrzebował do tego dwóch podejść. Za pierwszym razem wyczuł go Keylor Navas, ale sędzia Mateu Lahoz – po konsultacji z VAR-em – zarządził powtórkę, bo kostarykański golkiper oderwał obie stopy od linii. Za drugim razem Fernandes zdołał już kompletnie zmylić przeciwnika i przerwać tym samym małą serię niepowodzeń, jeżeli chodzi o uderzenia z wapna.
Nasz przedmeczowy typ – Bruno Fernandes – gol lub asysta. Kurs 2.40 w eWinner! – trafiony w dziesiątkę!
Navas ironicznie wyśmiał decyzję sędziego. Kontrowersyjną, jak zawsze, gdy sędzia postanawia po aptekarsku podejść do tego przepisu. Zresztą sam faul Abdou Diallo na Anthonym Martialu też dość miękki, choć nie ma mowy o jakimś skandalu. Defensor PSG generalnie był w pierwszej połowie dość elektryczny, no i sprokurowanie jedenastki tylko to potwierdziło.
Paryżanie niby wzięli się zaraz do odrabiania strat, ale jakoś niewiele z tego wynikało. Groźniejsze sytuacje po kontratakach wciąż kreowali sobie goście. W zespole PSG nie funkcjonował przede wszystkim środek pola. Tercet Idrissa Gueye – Ander Herrera – Danilo Pereira kompletnie się nie sprawdził, nie potrafił zdominować centralnej części boiska. Nie dostarczał dobrych piłek do napastników i skrzydłowych. Angel Di Maria, Neymar oraz Kylian Mbappe próbowali zatem robić przewagę indywidualnymi rajdami, dryblingami, lecz niewiele z nich wynikało. No i po 45 minutach zasłużenie prowadził Manchester.
Dobra reakcja PSG
Thomas Tuchel szybko zareagował na niekorzystny przebieg meczu. Już w przerwie zdjął z boiska bezproduktywnego Gueye, a w jego miejsce oddelegował na murawę Moise Keana, który miał rozerwać zwarte szyki United w defensywie. Ale podopieczni Ole Gunnara Solskjaera po przerwie wciąż bronili się zaskakująco skutecznie Aaron Wan-Bissaka raz po raz gasił Mbappe, Axel Tuanzebe też wygrywał pojedynki pod dużą presją, nawet te we własnej szesnastce. A jeśli już któryś z piłkarzy PSG dochodził do pozycji strzeleckiej, na posterunku był David De Gea. Problem w tym, że paryżanie nieoczekiwanego sojusznika znaleźli w Martialu. W 55 minucie gry Francuz efektownym strzałem głową wpakował piłkę do własnej bramki.
Drugi z naszych typów – PSG straci gola po przerwie – kurs 1.92 w eWinner! – też bez pudła!
I tutaj musimy piłkarzy Manchesteru pochwalić za ich reakcję na tę wpadkę Francuza. Wydawało się bowiem, że po zdobyciu wyrównującego gola PSG całkowicie zdominuje boiskowe wydarzenia, a goście będą próbowali po prostu dotrwać do końcowego gwizdka. Dowieźć remis. Ale wcale tak to nie wyglądało. Jasne, mistrzowie Francji mieli przewagę w posiadaniu piłki, atakowali bardzo groźnie, lecz United regularnie odgryzali się kontratakami. W paru sytuacjach brakowało naprawdę niewiele, a Martial czy też Rashford stanęliby oko w oko z Navasem. W końcowej fazie spotkania oglądaliśmy wręcz grę w stylu cios za cios. Akcja przenosiła się spod jednej bramki pod drugą.
Nieoczekiwanie to gospodarze skończyli na deskach. Nokautujący cios wyprowadził w 87 minucie Rashford. Ten sam, który wcześniej zmarnował kilka kontrataków i wydawało się, że zwyczajnie nie ma dziś swojego dnia. Anglik wykorzystał inteligentne podanie Paula Pogby i mocnym uderzeniem pokonał Navasa. Zapewniając Manchesterowi drugie z rzędu zwycięstwo nad PSG w Paryżu. Zresztą bohaterem poprzednie starcia tych ekip w 1/8 finału Ligi Mistrzów 2018/19 także był Rashford.
Powstali z kolan
Trzeba Solskjaerowi oddać – szybko udało mu się podnieść zespół po katastrofalnym 1:6 w domowym starciu z Tottenhamem. W ostatnim meczu ligowym United pokonali Newcastle, teraz zanotowali arcyważne zwycięstwo przeciwko PSG. Coraz częściej spekuluje się o zwolnieniu szkoleniowca “Czerwonych Diabłów”, lecz Norweg udowadnia, że tanio skóry nie sprzeda. Zagrał na nosie wszystkim, którzy podważają jego warsztat, bo taktycznie po prostu przechytrzył Tuchela. A to sprawia, że dzisiejszy triumf nad PSG jest chyba nawet cenniejszy niż ten z 2019 roku. Wtedy United mieli furę szczęścia. Dziś też im go nie brakowało, ale generalnie – byli lepsi.
PARIS SAINT-GERMAIN 1:2 MANCHESTER UNITED
(A. Martial 55′ (sam.) – B. Fernandes 23′, M. Rashford 87′)
fot. NewsPix.pl