Jesień 2020. Październik. Wieści z Francji. Malownicze Caen. Klub znanego z polskich boisk Thibaulta Moulina wrzuca na swoje media społecznościowe wpis o remisie w weekendowej kolejce i ponoć bardzo dobrej połowie w wykonaniu 30-letniego pomocnika. Trochę zniknął nam z radarów, nie śledzimy zbyt uważnie jego historii, więc mogliśmy pomyśleć sobie: o, fajnie były piłkarz Legii znalazł sobie nowego pracodawcę w Ligue 2. No bo, wiadomo, Ligue 1 to jednak za wysokie progi, a tak się akurat składa, że SM Caen gra na zapleczu francuskiej elity. Guzik prawda. Rzeczywistość wyglądała zupełnie inaczej. Moulin trafił do OS Caen, które buja się w szóstej lidze francuskiej.
Co za zjazd.
Zaledwie kilka lat temu Francuz był czołową postacią Legii. Przychodził z Waasland-Beveren, będąc wyróżniającą się postacią Jupiler Ligi, za kwotę oscylującą w granicach miliona euro i absolutnie nie można powiedzieć, że Wojskowi za niego przepłacili. Wysoka kultura piłkarska. Ułożona stopa. Naturalne wpasowanie się w rolę łącznika między obroną a atakiem. Solidne liczby w lidze w mistrzowskim sezonie 2016/17 – dwa gole, pięć asyst, pięć kluczowych podań.
No i elementy ekstra, jak chociażby, a właściwie przede wszystkim, gol przeciw Realowi w Lidze Mistrzów.
Do tego naprawdę ładny gol.
W ogóle to był też taki gość, który nie dość, że dawał jakość w Ekstraklasie, to potrafił wyróżniać się w europejskich pucharach, a Legia przecież nie grała z byle kim.
Po wspomnianym sezonie usytuowaliśmy go na pierwszym miejscu wśród ligowych środkowych pomocników:
Umówmy się, nie mogło być innego zwycięzcy rankingu „ósemek” po tym sezonie, jak tylko Francuz. Dwa gole, pięć asyst i pięć asyst drugiego stopnia to jedno, ale przybijanie stempla na praktycznie każdej akcji nowego-starego mistrza Polski to drugie. Pomocnik Legii wykonał zdecydowanie najwięcej podań w całej lidze – 2341, o niemal 300 wyprzedzając drugiego w kolejności Jakuba Wawrzyniaka. A wszystko to na wysokiej celności (83%). Szczególnie patrząc na typ zagrań, bo przecież Moulin wielokrotnie próbował rozrywać defensywy rywali ryzykownymi zagraniami, rzadziej grając w tył lub do boku. I choć początek sezonu – poza debiutem – miał niemrawy, wiele o jego progresie mówi sam fakt, jak dużym osłabieniem dla drużyny w dwumeczu z Ajaksem i dwóch pierwszych kolejkach wiosny była jego kontuzja.
Jasne wtedy było, iż Moulin chce Polskę opuścić. Zdobył mistrza, pomógł w awansie do Ligi Mistrzów, wypromował się. Zrobił swoje. Latem z Legii odchodzili Vadis i Langil, odpadali mu więc szatniowi kompanii do pogadania, on też był zdecydowany na zmianę klubu. Nie wyszło. Został. Grał gorzej. Człapał. Brakowało mu werwy, kreatywności, zwyczajnej ochoty do gry. Jego końcówka u Magiery była mocno rozczarowująca.
Potem rozkręcił się u Jozaka, ale wydawało się, że jest już z Legią dogadany, że zimą opuści Łazienkowską, więc wielkiego pożytku z tego jego renesansu formy nie było. PAOK Saloniki kupił go za 1,5 miliona euro.
I wtedy zaczęła się degrengolada.
Wiosną 2018 rozegrał zaledwie trzy mecze w barwach PAOK-u – dwa ligowe i jeden w krajowym pucharze. Za każdym razem wchodził w końcówce, łącznie nie uzbierało mu się nawet 40 minut. Został wypożyczony do Ankaragucu. Borykał się z urazem. Część meczów zaczynał z ławki, część w pierwszym składzie, ale nikogo w Turcji swoją postawą nie kupił, a po powrocie w PAOK-u nikt go nie chciał, więc poszedł na kolejne wypożyczenie. Tym razem do AO Xanthi, greckiego przeciętniaka, w którym też na zmianę grzał ławę i był oddelegowywany do pierwszej jedenastki.
Żadnej wielkiej historii tu nie było.
A potem przyszło lato 2020, w czasie którego Moulin usłyszał, że nie ma dla niego miejsca w Grecji. Że znów nikt go nie chce. Został wolnym zawodnikiem. Szukał klubu. Zaczęło przebąkiwać się coś o polskim kierunku. Że w sumie uznana marka, mógłby wrócić do Ekstraklasy. Może nie do Legii, nie do Lecha, ale do jakiegoś średniaka – czemu nie?
Jego menedżer zaczął dosyć intensywnie sondować nadwiślański rynek. Spekulowało się, że po odejściu Dominika Furmana jego usługami zainteresowana może być Wisła Płock, ale do żadnych konkretniejszych działań nie doszło. Nic dziwnego. Zdaje się, że koniec końców więcej było w tym wszystkim szumu niż realnej możliwości zakontraktowania francuskiego pomocnika przez którykolwiek z polskich klubów.
Świadomość takiego stanu rzeczy musiał mieć też sam zawodnik, który z każdym dniem przybliżającym koniec okienka transferowego coraz częściej się zabezpieczał.
Fragment wywiadu dla jednego z lokalnych francuskich portali:
Mam oferty z klubów w Polsce i Chorwacji, ale moim priorytetem jest powrót do Francji. Najlepiej byłoby dla mnie wrócić do Caen. To mój klub treningowy, który wiele dla mnie znaczy. To tutaj zostałem zawodowcem w moim regionie. Poza tym tutaj mam oparcie, kiedy wracam do Francji. Cokolwiek się stanie, Caen zawsze będzie w moim sercu.
I tu jest sedno całej sprawy.
Do końca okna transferowego żaden profesjonalny klub nie skusił się na usługi Moulina.
Nawet drugoligowe francuskie SM Caen.
Skusiło się za to szóstoligowe OS Caen.
A noter également la très bonne première mi temps de Thibault sous ses nouvelles couleurs 🛡 #ASTDMOS 0-1 #R1Normandie pic.twitter.com/rh028NYdh9
— Maladrerie O.S (@MaladrerieCaen) October 10, 2020
Thibault Moulin trenował z nimi przez ostatnie tygodnie, zdążył już nawet zadebiutować, mecz skończył się remisem. Przypomnijmy: facet ma 30 lat. W poprzednim sezonie grał w greckiej ekstraklasie, kilka sezonów temu w Lidze Mistrzów. Wiemy, że spekulacje o potencjalnym zatrudnieniu w Wiśle Płock nie są jakieś specjalnie ekscytujące, Wisła Płock generalnie nie jest ekscytującym klubem, ale to, na litość boską, dalej jest dużo wyższy poziom niż szósta liga francuska.
Moulin ma zapisane w kontrakcie z OS Caen, że jeśli zgłosi się po niego profesjonalny klub, to kontrakt automatycznie zostaje zerwany i nic nie blokuje go przed zmianą klubu. Ale czy się zgłosi?
Pewnie w końcu tak, ale gwarancji nie ma.
To nie jest przypadek Radosława Majewskiego i Sławomira Peszki, którzy grają w okręgówce dla Wieczystej, bo są na takim etapie kariery, że za takie pieniądze, jakie dostają w Krakowie, mogą sobie na to pozwolić i nikomu niczego nie muszą udowadniać. Thibault Moulin po prostu nie najlepiej poprowadził swoją karierę, delikatnie mówiąc.
Fot. Newspix