Jakkolwiek na poniedziałkowe spotkania w Ekstraklasie spojrzeć, reakcja zawsze jest taka sama: mogliby już sobie odpuścić zamiast jeszcze mocniej nas dobijać. Tym bardziej, że przeważnie dzień później gra Liga Mistrzów i dość słaba to rozgrzewka. Dlaczego więc warto na Bayern z Romą nastroić się meczem… Zawiszy z Bełchatowem?
1. Rumak powinien to w końcu poukładać…
Jak nie teraz, to kiedy? – pytają niemal co tydzień samych siebie kibice Zawiszy. Bydgoszczanie mają tragiczny bilans w tym sezonie, wygrali tylko jedno z jedenastu spotkań i ciężko uwierzyć, że przed momentem reprezentowali nas w pucharach. Jeszcze niedawno był trener Tarasiewicz, w międzyczasie wskoczył Paixao, a już od półtora miesiąca jest Rumak. Lista potencjalnych jego wymówek właśnie się jednak kończy, bo zdążył już lepiej poznać zespół, a dopiero co miał dodatkowy wolny weekend od porażek meczów. No i przede wszystkim: w pierwszym składzie spodziewani są Goulon z Masłowskim.
2. Bo naprawdę jest co układać.
Mamy tu na myśli defensywę. Niby od pierwszej minuty gra już Goulon, który powinien czyścić środek pola, ale wiadomo – cudów to on nie zdziała. Natomiast za jego plecami to już prawdziwy dramat: od Argyriou począwszy, przez Strąka z Micaelem, na Ziajce czy Araujo kończąc. Najlepiej posłużyć się liczbami, o których pisaliśmy przy okazji ostatniego meczu Zawiszy: TRZYDZIEŚCI JEDEN STRACONYCH BRAMEK. Daje to magiczną średnią 2,82 bramki na mecz. Jeżeli podopieczni Mariusza Rumaka nie zwolnią i konsekwentnie będą realizowali obecne założenia, dobiją do… 104 goli. Czyli barierę stu przekroczą nawet z drobnym zapasem.
Dlaczego o tym piszemy? Ano choćby dlatego, że spodziewamy się kolejnej powtórki z rozrywki i poważnego podejścia do magicznej bariery „stu”. Mecze z udziałem Zawiszy to w tym sezonie gwarancja co najmniej kilku goli – głównie dla ich rywali, ale jednak.
3. GKS może zrobić Zawiszę…
To znaczy, tego ubiegłorocznego. Wcale byśmy się bowiem nie zdziwili, gdyby obecny beniaminek poszedł śladami ostatniego i powalczył o czołowe miejsca w lidze, może nawet ugrał coś więcej. Trener Kiereś bardzo mądrze poukładał GKS: w tym zespole wszystko ma ręce i nogi, świetnie wygląda zwłaszcza defensywa. Problemy czasem są z przodu, bo tam pozostaje liczyć tylko na Michała Maka – jego brat jest kontuzjowany, a Ślusarski oglądał już dwa razy czerwoną kartkę i teraz pauzuje… za cztery żółte. Mimo pojawiających się problemów, na grę Bełchatowa cały czas dobrze się patrzy.
4. Najlepiej nogami Michała Maka.
I to właśnie przez wzgląd na tego chłopaka warto mieć Bełchatów na oku. Po ostatnich wynikach kadry trwa poszukiwanie nowych zdolnych piłkarzy, najlepiej z polskiej ligi – Borek podpowiadał już Makuszewskiego czy Gajosa, a i obserwowany przez sztab jest też Mak. Czytaliśmy ostatnio w prasie, że brak powołania na ostatnie mecze był dla niego prawdziwym dramatem i jest mocno zmotywowany. Dziś można się spodziewać, że będzie robił show. Jeśli faktycznie zagra naprzeciw niego Argyriou, Makowi dla utrudnienia powinno się założyć opaskę na oczy.
Fot.FotoPyk