Reklama

Zabawa, zabawa, czyli ŁKS w pierwszej lidze

redakcja

Autor:redakcja

27 września 2020, 14:31 • 3 min czytania 18 komentarzy

Gdy w zakamarkach pamięci szukamy pozytywnych wspomnień związanych z występami ŁKS-u w poprzednim sezonie, do głowy przychodzą nam mecze tej drużyny z Cracovią i Rakowem Częstochowa. Tak się jakoś dziwnie złożyło, że łodzianom leżały te niesłabe przecież ekipy – to z nimi zdobyli 13 (na 15 możliwych) z 24 punktów. A ciekawostkę tę przypominamy dlatego, że na poziomie pierwszej ligi ŁKS wygląda tak, jakby co kolejkę grał z Cracovią i Rakowem. 

Zabawa, zabawa, czyli ŁKS w pierwszej lidze

Pięć meczów, pięć zwycięstw, a do tego dochodzi jeszcze wyrzucenie Śląska Wrocław za burtę Pucharu Polski po konkursie rzutów karnych. Bilans bramkowy w lidze? Piętnaście goli strzelonych i tylko dwa stracone. Można oczywiście przekonywać, że mecze z najtrudniejszymi rywalami dopiero przed drużyną z Łodzi. Można też przypominać, że wszystkie swoje spotkania wygrały również drużny Arki Gdynia i Górnika Łęczna (po cztery w lidze plus przejście rundy w PP). Nie zmienia to jednak tego, że początek jest tak imponujący, iż najwyższa pora przyznać, że projekt z Wojciechem Stawowym u steru ma ręce, nogi i przede wszystkim przyszłość przed sobą.

Wątpiliśmy w to bardzo mocno, gdy sympatyczny wąsacz przegrywał kolejne mecze na poziomie Ekstraklasy (łącznie 9 z 11 spotkań), nierzadko w kompromitującym stylu, gdy nic nie zwiastowało postępów, ale pospadkowa rzeczywistość wygląda przyjemnie.

Faktem jest, że dziś ŁKS miał najprostsze zadanie w tym sezonie. Do Łodzi przyjechała Sandecja Nowy Sącz, która jeszcze nie zdobyła punktu, grając przy tym słabo. Jeden z faworytów w walce o spadek (jak powiedziałby Franciszek Smuda) przez większość meczu perfekcyjnie odgrywał rolę worka treningowego. Przez większość, bo kilka razy jednak udało się drużynie Piotra Mandrysza wyprowadzić kuksańce w kierunku ŁKS-u.

Kluczem do zwycięstwa w dzisiejszym spotkaniu były wystawienie w podstawowym składzie Łukasza Sekulskiego. Napastnik od dłuższego czasu przegrywał rywalizację z Samu Corralem, pierwszej jedenastki nie widział na oczy od 30. kolejki poprzedniego sezonu, nawet planował zawinąć manatki i wynieść się z Łodzi. Dziś dał swojemu trenerowi przynajmniej trzy argumenty w walce o wyjściowy skład:

Reklama
  • w 31. minucie dołożył szuflę po dograniu wzdłuż bramki Wolskiego, czym otworzył wynik,
  • w doliczonym do pierwszej połowy czasie gry strzelił piękną bramkę z rzutu wolnego,
  • po godzinie gry pewnie dobił strzał jednego z kolegów w zamieszaniu podbramkowym.

Bardzo przyjemny hat-trick. A na tym nie skończyło się strzelanie ŁKS-u, bowiem kilka minut później z rzutu wolnego bramkę zapakował Rozwandowicz, choć akurat w tej sytuacji potężnego babola walnął 19-letni Szymon Tokarz. Goli dla ŁKS-u powinno być zresztą znacznie więcej, bo gdy tylko wrzucali podopieczni Stawowego wyższy bieg, gubili się Dziwniel czy Piter-Bućko, a ełkaesiacy mieli dobre okazje. Kilku z nich (między innymi Pirulo, Trąbce czy Gryszkiewiczowi) brakowało jednak skuteczności.

Czy ten mecz mógł się potoczyć inaczej? Być może, gdyby w 25. minucie Korzym wykorzystał nieporozumienie Klimczaka z Malarzem, no ale były zawodnik m.in. Korony nie trafił z ostrego kąta do w zasadzie pustej bramki. Być może, gdyby na początku drugiej połowy wspominany napastnik dokładniej podał do Danka, który mógł strzelić bramkę kontaktową, tylko dokładając stopę. No ale nic z tego nie wyniknęło i gościom udało się tylko uratować honor – konkretnie Kasprzakowi, który strzelił piękną bramkę z dalszej odległości.

W następnej kolejce ŁKS zagra z GKS-em Bełchatów, a w kolejnej podejmie Resovię. Jeśli chcecie zobaczyć kilka bramek, już rezerwujcie czas na transmisje.

ŁKS ŁÓDŹ – SANDECJA NOWY SĄCZ 4-1 (2-0)

Sekulski 31′, 45+3′, 60′, Rozwandowicz 68′ – Kasprzak 63′

Fot. FotoPyK

Reklama

Najnowsze

Komentarze

18 komentarzy

Loading...