Po ponad trzech latach w Cracovii Michał Helik postanowił zmienić otoczenie. Za około 3,5 miliona złotych 25-letni obrońca wzmocnił 21. ekipę ostatniego sezonu Championship – Barnsley. Polak zdążył już zadebiutować w meczu 1/32 Pucharu Ligi z Middlesbrough i pomóc drużynie w zwycięstwie. O początkach w nowym klubie, fascynacji angielską piłką czy podwyższonym biciu serca na hasło „Chelsea” opowiedział w naszej rozmowie. Zapraszamy!
Jak sobie radzisz z językiem angielskim?
Bardzo dobrze. Wiadomo, że zawsze jest pole do poprawy, ale nie było jeszcze sytuacji, abym z kimś się nie dogadał.
Czyżbyś przeczuwał transfer właśnie na Wyspy?
Gdy usłyszałem o zainteresowaniu z Wysp, to Turcja czy inne klimaty przestały mnie aż tak zajmować.
Skąd takie podejście?
Od zawsze śledziłem na bieżąco tylko dwie ligi: Ekstraklasę i Premier League. Mam też kuzyna w Londynie i w przeszłości zdarzało mi się chodzić na mecze Fulham czy Millwall. Podoba mi się tutejsza kultura kibicowania, to jak fani chodzą do pubów i żywiołowo dopingują na stadionie. Drewniana trybuna na Craven Cottage zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Jest chyba nawet starsza niż ta stojąca aktualnie przy Cichej w Chorzowie. Zawsze chciałem trafić na Wyspy. W końcu to miejsce, w którym nieprzypadkowo kibice śpiewają „Football is coming home”.
Szkoda zatem, że Fulham awansowało. Nie będziesz miał okazji tam zagrać.
Na szczęście jest Millwall. Jeśli tylko będzie możliwość, wiem, że wspominany kuzyn wraz z jego dziećmi pojawią się na meczu. Ponadto, miło będzie się spotkać z Derby County i dwoma Polakami. Poza tym, będę mógł się przekonać, czy potrafię to zrobić w zimny, deszczowy wieczór w Stoke (śmiech). W ostatnich latach w Ekstraklasie trochę się już przyzwyczaiłem do wszystkich drużyn i stadionów, więc teraz podchodzę z dużą ekscytacją. Każdej ekipy trzeba będzie się nauczyć na nowo.
Co możesz powiedzieć o Barnsley?
Nie ma co się oszukiwać – nie jest to wielki klub w skali Championship. W poprzednim sezonie ledwo się utrzymał, choć ambicje na pewno są teraz większe. Podoba mi się jednak to, że odważnie stawia na młodych. Jakości też u nas nie brakuje. Chłopaki chcą się pokazać na poziomie Championship, więc determinacja również powinna być na odpowiednim poziomie. Zresztą podobnie wygląda to w ekipie naszego ostatniego rywala – Middlesbrough. Kiedy pytałem chłopaków, z którego są rocznika, to byłem w szoku, że już w takim wieku potrafią grać tak dobrze.
Udało wam się jednak wygrać.
No tak, ale łatwo nie było. Gramy trójką obrońców z tyłu, więc to dla mnie także nowe doświadczenie. Musiałem solidnie naszarpać się z napastnikiem rywali. Szybkość, siła podań i ich dokładność – już po pierwszym meczu mogę chyba stwierdzić, że stoi to na wyższym poziomie niż w Polsce. Dobrze się jednak spisałem i trener był ze mnie zadowolony. Nie pozostaje nic innego jak czekać na rozwój sytuacji.
Zacząłeś karierę na Wyspach od ławki w przegranym meczu ligowym z Luton.
Przyszedłem do klubu dwa dni wcześniej i byłem przygotowany na spędzenie tego spotkania na trybunach. Obejrzałem jednak z bliska zespół i to też dało mi do myślenia, że mocno we mnie wierzą. Teraz też jestem do dyspozycji trenera i chciałbym wskoczyć do składu na mecz z Reading.
Jaki jest twój ulubiony klub w Anglii?
Po ostatnim losowaniu Pucharu Ligi chyba nie mogę mówić o takich rzeczach…
Czyli Chelsea.
Dokładnie. Pamiętam doskonale, gdy zaszokowali świat i wygrali Ligę Mistrzów z Roberto di Matteo. Wcześniej w półfinale pokonali Barcelonę po słynnym golu Fernando Torresa. Miałem wyjątkowe chwile satysfakcji, bo w szkole wszyscy kibicowali Dumie Katalonii. Do niedawna nosiłem nawet numer 39, który kiedyś wybrałem na cześć Nicolasa Anelki. To jest niesamowite, że już na początku mojej przygody w Anglii będę miał okazję się z nimi zmierzyć. Do tej pory na Stamford Bridge bywałem tylko jako kibic.
Ty już doskonale wiesz zatem, kim jest Frank Lampard. Teraz pewnie miło byłoby, gdyby on dowiedział się, że istnieje ktoś taki jak Michał Helik.
Zrobię wszystko, żeby tak było. Ostatnio siedzieliśmy nawet z kolegami w szatni i łapaliśmy się za głowy patrząc na ich transfery. Wydali ponad 200 milionów funtów na takich zawodników jak Werner czy Havertz. O mistrzostwo Anglii jednak łatwo im nie będzie, a po następnym tygodniu liczę na to, że ich szanse na zdobycie jakiegokolwiek trofeum też zmaleją.
Twój transfer oficjalnie ogłoszono w dniu 25. urodzin. Poczułeś, że to idealny moment na wyjazd?
Tak. Chciałem coś zmienić. Mam tutaj wszystko potrzebne do rozwoju i postaram się jak najlepiej wykorzystać ten czas.
Konsultowałeś się z kimś znajomym?
Z Kamilem Grabarą.
I co powiedział?
Wspominał, że muszę się nastawić na nieludzką liczbę meczów. Sam sezon ligowy ma przecież 46 kolejek. Do tego dochodzą krajowe puchary, w których nie chcemy szybko odpadać. Z Ruchu odchodziłem po rozegraniu 50 spotkań, z Cracovii 100, więc kto wie, może tutaj pora rozegrać 150 meczów?
Podpisałeś 3-letni kontrakt, więc możesz się zbliżyć.
Fakt, chciałbym go wypełnić. Championship to najlepsza liga dla mnie.
Na ten moment?
Wiem, że skauci z Premier League nas obserwują. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość, ale wszystko w moich nogach. Oby tylko zdrowie dopisywało.
Jakim trenerem jest Gerhard Struber?
Bardzo zabiegał o mój transfer i wiem, że nie jestem tutaj przypadkowo. Dużo rozmawiał ze mną o ustawieniu na boisku, tak aby ta gra w trójce obrońców nie była dla mnie czarną magią. Pokazuje sporo klipów oraz tłumaczy swoją filozofię. Żadnych problemów z komunikacją nie ma i oby tak dalej.
Da się go porównać z Michałem Probierzem?
Pracujemy jeszcze zbyt krótko, ale myślę, że trudno będzie kogokolwiek zestawiać z trenerem Probierzem (śmiech).
Czego cię nauczył?
Walki do końca o swoje cele. Na pewno zyskałem mentalnie i liczę, że zaprocentuje to również w Anglii. Okres w Cracovii będę wspominał bardzo dobrze, bo dali mi szansę w trudnym momencie. Przychodziłem po spadku z Ruchu i ciężkiej kontuzji. Nie ustrzegłem się błędów, także w tych ważniejszych meczach, ale koniec końców udało się zdobyć Puchar Polski. Dwukrotnie zajęliśmy również miejsce, które pozwoliło nam zmierzyć się na arenie europejskiej. Krótko, bo krótko, ale zawsze ta możliwość była. Jak na obrońcę strzeliłem sporo bramek, zostałem również wybrany defensorem sezonu. To są przyjemne momenty, które chciałbym zostawić w głowie. Widziałem również ostatnio zdjęcie trenera Probierza z bazy w Rącznej i wiem, że Cracovia będzie się rozwijać. Oby skończyli ją jak najszybciej, bo to już poziom światowy.
A jak z warunkami w Barnsley?
Mamy cztery boiska do treningu, choć de facto korzystamy z dwóch. Wszystko znajduje się w okolicy stadionu, nie jest to porozrzucane. To, co my dopiero teraz budujemy, Anglicy mają od lat. Obiekty nie są więc pierwszej świeżości, ale nie mam prawa narzekać. Jest miejsce do odnowy, boiska są świetnie przygotowane. Nie wiem, od czego to zależy, bo w Polsce trawa też jest przecież zielona.
Trawa naturalna?
Tak. Może to kwestia ziemi pod nią albo sposobu koszenia. Piłka leci inaczej i jest bardzo przyjemnie. Mamy również jadalnię, choć ostatnio z niej nie korzystaliśmy, bo dostawaliśmy jedzenie na wynos.
Koronawirus.
Zgadza się. Od przyszłego tygodnia mamy już mieć jednak normalnie śniadania i obiady w klubie.
Narzeczoną ściągnąłeś już do Anglii?
Jeszcze nie, ale niebawem dołączy. Nie chciałbym jej przyjmować w hotelu.
Nie masz jeszcze swojego lokum?
Nie, ale to kwestia dni. Wszyscy ludzie w klubie są bardzo otwarci i chętni do pomocy, więc niebawem coś znajdę. Na razie korzystam z podwózek kolegów, którzy mieszkają nieopodal.
Jak zareagowali na nowego kolegę z Polski?
Pozytywnie. Wypytują o naszą Ekstraklasę.
Poważnie?
Tak. Jeden z nich mówił nawet, że kiedyś mógł zagrać w Arce Gdynia.
Jak się nazywa?
Tego nie mogę zdradzić, ale jest to nasz podstawowy zawodnik. Z punktu widzenia Arki na pewno szkoda, że do nich nie trafił, bo u nas na pewno zrobiłby różnicę.
Rozmawiał WOJCIECH PIELA
fot. FotoPyk