Reklama

Nowy, lepszy Raków Częstochowa?

redakcja

Autor:redakcja

14 września 2020, 11:37 • 5 min czytania 6 komentarzy

Z pozoru Raków Częstochowa nie miał jakichś specjalnych powodów, żeby latem wyróżniać się aktywnością na rynku transferowym. Przecież z czwórki ostatnich beniaminków Ekstraklasy jako jedyny się utrzymał i to bez najmniejszego stresu, mimo że w ubiegłym sezonie spadały aż trzy drużyny. Każdy jednak, kto uważnie śledził rozgrywki, wiedział, że gdyby nie kilka wybitnie głupio pogubionych punktów, drużyna Marka Papszuna weszłaby do grupy mistrzowskiej. Niedosyt pozostał, w żadnym wypadku nie można powiedzieć, że udało się wycisnąć maksimum potencjału. Ambicje właściciela klubu Michała Świerczewskiego sięgają zresztą wyżej niż środek tabeli, a że kto stoi w miejscu, ten tak naprawdę się cofa, przy Limanowskiego uznali, że nie ma co zwlekać z konkretnymi działaniami.

Nowy, lepszy Raków Częstochowa?

– Kibice bardziej powinni się nastawić na 3-4 zmiany kadrowe czy może 7-8? – na przełomie czerwca i lipca pytaliśmy prezesa Rakowa, Wojciecha Cygana.

 – Sądzę, że raczej na wariant pierwszy – nie licząc młodzieżowców i zawodników, których pozyskujemy w dłuższej perspektywie niż tu i teraz – odpowiedział w sposób pozostawiający spore pole manewru.

Czas jednak i tak pokazał, że prezes był zbyt ostrożny w swoich zapowiedziach. Jeżeli Raków dopnie zapowiadany transfer Daniela Szelągowskiego z Korony Kielce, stanie się na ten moment drugim najbardziej aktywnym klubem Ekstraklasy na zakupowym rynku. Będzie to już jedenasty letni nabytek częstochowian. Więcej nowych zawodników (dwunastu) zakontraktował jedynie beniaminek z Mielca, najwyraźniej pomny przykrych doświadczeń Zagłębia Sosnowiec i ŁKS-u. Tam zbyt długo wierzono w skład, który wywalczył awans, korekty następowały zbyt późno.

Na dziś szeregi Rakowa zasilili:

Reklama
  • Vladislavs Gutkovskis (jego usługi zapewniono sobie już zimą)
  • Marcin Cebula
  • Maciej Wilusz
  • Branislav Pindroch
  • Giannis Papanikolaou
  • Ivi  Lopez
  • Petar Mamić
  • Piotr Owczarek
  • Marcel Żurek
  • Michał Litwa

Nawet jeśli trzech ostatnich zaliczyć do grona transferów przyszłościowych (nie znaleźli się jeszcze w kadrze na mecz Ekstraklasy), o których wspominał prezes Cygan i tak wyjdzie nam siedmiu gości nie będących młodzieżowcami, za to z miejsca aspirujących do gry. Czyli jednak ziścił się scenariusz zakładający większe kupowanie. Szelągowski będzie łączył oba światy – młodzieżowiec, ale od razu walczący o pierwszy skład.

Jednocześnie Raków pożegnał aż ośmiu zawodników. W większości nie ma po kim płakać. Azemović, Nouvier, Luković i Babenko okazali się mniejszym lub większym szrotem. Najbardziej rozczarował Luković, który miał dwa niezłe sezony w serbskiej ekstraklasie, a w Polsce w ogóle nie zaistniał. Teraz niespodziewanie poszedł do szóstej ekipy portugalskiej ekstraklasy Famalicao, ale to jeszcze nie znaczy, że cokolwiek będzie tam znaczył.

Arkadiusz Kasperkiewicz mocno się przysłużył przy awansie, natomiast po kilku występach na najwyższym szczeblu zaczęły go dręczyć kontuzje. Leczenie się przedłużało, czas leciał, plac wywalczyli sobie inni i rozstanie było logicznym posunięciem. Michał Gliwa zaczął poprzedni sezon jako numer jeden, później jednak stracił miejsce w składzie. Na koniec wystąpił w paru meczach, Wojciech Cygan zapowiadał przedłużenie jego kontraktu, ale doświadczony bramkarz tak mocno zawiódł, że postanowiono go pożegnać. Dziś Gliwa jest w Stali w roli trzeciego golkipera, pierwszeństwo do gry na tej pozycji mają młodzieżowcy. Obrońca Kamil Kościelny okresowo grywał sporo i nawet strzelił trzy gole. Gorzej, że popełniał sporo prostych błędów – zwłaszcza w końcówce sezonu – i zapewne to zaważyło, że obrał ten sam kierunek co Gliwa.

Jeśli więc kogoś w Rakowie mogę nieco mocniej żałować, to wyłącznie Jarosława Jacha. Nawet tu jednak nie mamy do czynienia z jednoznaczną oceną. Wypożyczony z Crystal Palace stoper dość długo spełniał oczekiwania, natomiast Papszun nie ukrywał, że po lockdownie był trochę rozczarowany jego postawą. W Częstochowie chyba już później nie żyłowali się, żeby za wszelką cenę przedłużyć pobyt Jacha w klubie.

Widzimy zatem, że mimo dużych zmian kadrowych wszystko odbywa się logicznie – ewolucyjnie, a nie rewolucyjnie.

Wyeliminowano praktycznie same słabsze ogniwa, dołożono za to tych, którzy w założeniu powinni dać większą jakość. Gutkovskis, Cebula i Wilusz od razu zaczęli grać. Dwaj pierwsi już zdążyli mocno błysnąć przeciwko Lechii Gdańsk. Wilusz z Legią wyleciał za dwie żółte kartki i utrudnił zadanie kolegom, ale w Gdańsku zaprezentował się solidnie. Będziemy zaskoczeni, gdyby w dłuższej perspektywie okazał się niewypałem. Docelowo do pierwszego składu są także Ivi Lopez – może wreszcie jakiś Hiszpan z dobrym CV dorówna na polskiej ziemi trzecioligowym rodakom – i dopiero co zaprezentowany Petar Mamić.

Przy Limanowskiego już zimą wyciągnęli wnioski. Większość transferów z poprzedniego okienka się sprawdziło. Fran Tudor i David Tijanić prędko udowodnili swoją wartość. Daniel Mikołajewski szybko zaczął występować i plamy nie dawał, a to nadal młodzieżowiec. Kilka efektownych wejść zaliczył Ben Lederman i tylko ten Marko Poletanović jakoś od początku nie za bardzo się zgadzał.

Reklama

Wydaje się zatem, że istnieje całkiem spore prawdopodobieństwo, iż Raków w tym sezonie okaże się mocniejszy i wykona kolejny krok do przodu. Dziś może postawić kolejny kroczek, pokonując jak dotąd nienaruszone przez rywali Zagłębie Lubin. “Miedziowi” w końcówkach wyszarpywali zwycięstwa nad duetem poznańskim – Lechem i Wartą. Teraz po raz pierwszy jadą w delegację.

W minionym sezonie zespoły te toczyły niezwykle wyrównane boje: najpierw remis, potem wygrana Rakowa, a już w grupie spadkowej górą było Zagłębie. Jeśli zatem pytacie nas, czego się spodziewamy, to odpowiemy, że wszystkiego.

Fot. Newspix

Najnowsze

Komentarze

6 komentarzy

Loading...