Na zgrupowanie reprezentacji przyjechał w trakcie jednego z najtrudniejszych okresów przygotowawczych w karierze. Marcelo Bielsa nieźle daje w kość swoim podopiecznym przed rozpoczęciem szalonej podróży w Premier League. Zanim jednak Mateusz Klich wyjdzie na murawę Anfield w Liverpoolu, będzie chciał wyrównać rachunki z przeszłości w Amsterdamie. Zapraszamy na rozmowę o nowym graffiti na ścianie w Leeds, transferach Rodrigo i Robina Kocha czy nadziejach związanych z przełożeniem formy klubowej na kadrę.
Jak podobają ci się nowe koszulki reprezentacji?
Fajne. Oldschool, powrót do przeszłości.
Głęboko do przeszłości musieliście chyba wracać także jeśli chodzi o założenia trenera Brzęczka. Nie widzieliście się przecież 10 miesięcy.
Wiemy wszyscy mniej więcej, jak to ma wyglądać. Treningi są podobne do tych, które mieliśmy dziesięć miesięcy temu. Każdy zasuwa aż miło, bo chce zasłużyć na miejsce w składzie.
Wszystko odbywa się w nowym reżimie sanitarnym.
Na pewno, ale szybko się dostosowaliśmy. Nikt nie ma problemu z tym, że jedzenie jest mu nakładane, musi mieszkać sam w pokoju czy nosić maseczkę. Wszyscy chcemy być do dyspozycji trenera, dlatego ja to rozumiem. W klubie jest tak samo. W Leeds przyjeżdżamy wyłącznie na trening. Kąpiemy się i jemy w domu. Taka jest rzeczywistość i musimy minimalizować ryzyko zakażenia.
Jak dotąd chyba bardziej doceniany jesteś przez kibiców Leeds niż reprezentacji. Jak do tego podchodzisz?
Nie wszystkim się dogodzi, ale wiadomo, że chciałbym przełożyć formę z klubu na kadrę. To pewnie kwestia rozmowy z selekcjonerem, choć ja nie jestem od ustalania taktyki. Bardzo cieszę się, że mogę być w reprezentacji i zagram tak, jak ode mnie oczekują.
Teraz rywal dla ciebie wyjątkowy.
W Holandii spędziłem kilka pięknych lat życia, a z PEC Zwolle udało się nawet wygrać krajowy puchar. Rozbiliśmy wtedy Ajax 5:1 i chętnie wracam do tego myślami. W Amsterdamie jednak nigdy nie wygrałem, więc pora to zmienić.
Łatwo nie będzie, bo nie zagra przecież Robert Lewandowski. Ostatnio Jerzy Engel skrytykował jego brak na zgrupowaniu i stwierdził, że trudniej budować zespół bez obecności kapitana.
Bez przesady. Nic się nie stanie, jeśli Lewego zabraknie w dwóch meczach. Miał wyczerpujący sezon, w którym wygrał wszystko, co mógł, więc niech sobie odpocznie.
Ty masz już ten okres za sobą, bo za rogiem czai się pociąg z napisem „Premier League”. Jak wyglądał powrót do klubu po wakacjach?
Na pewno pojawiło się jeszcze trochę wspomnień, bo świętowanie było wyjątkowe. Szkoda, że nie mogliśmy bawić się z kibicami, ale na mieście im również entuzjazmu nie brakowało. Leeds czekało przecież na ten awans 16 lat. Trener Bielsa również nam poluzował.
Czyli pokazał ludzkie odruchy.
Tak, choć do dwóch ostatnich meczów musieliśmy podejść profesjonalnie i udało się wygrać. W sierpniu zaczęła się już jednak ciężka harówa, bo nie chodzi o to, żeby do ligi tylko awansować. Chcemy się w niej utrzymać, a punkty same się nie zdobędą.
Przeskok między Championship a Premier League będzie duży?
Mieliśmy już odprawę o tych zespołach, więc wiemy jak grają. Na pewno jest różnica w umiejętnościach i musimy być bardzo czujni. Znając naszego trenera, na samym początku nie zmienimy jednak swojej filozofii. Na zapleczu naszą siłą było świetne przygotowanie fizyczne i chęć zdominowania rywala. Tutaj spróbujemy zastosować to samo, a co wyjdzie – zobaczymy. Na pewno trener będzie wyciągał wnioski.
Słyszałem, że przeprowadza niezwykle skrupulatne analizy rywala.
To prawda. Niezależnie czy jest to mecz mistrzowski z Arsenalem czy sparing z Forest Green Rovers – wie wszystko nawet o trzecim bramkarzu. Przekazuje nam, na jakiej pozycji grał dany zawodnik oraz w jakim ustawieniu może zagrać drużyna przeciwna w zależności od wyniku. Niewiele może nas zaskoczyć.
Gdy dowiedziałeś się, że pierwszy mecz w sezonie zagracie z Liverpoolem na Anfield, pojawiła się ekscytacja?
Gęsią skórką bym tego nie nazwał, ale uśmiechem na twarzy na pewno. Kiedy jesteś w Premier League zawsze patrzysz na to, kiedy zagrasz mecze z topowymi drużynami. Nam trafił się Liverpool już w pierwszej kolejce i przynajmniej szybko zostaniemy przechrzczeni. Dla kibiców najważniejsze będą jednak mecze z Manchesterem United. Rywalizacja między nimi trwa już bardzo długo i cieszę się, że spotkanie na Elland Road zaplanowano dopiero na kwiecień przyszłego roku. Oby do tego czasu fani wrócili w jakimś stopniu na stadiony. Dzięki temu będzie można lepiej poczuć atmosferę tego wydarzenia.
Na kogo warto w waszej ekipie zwrócić uwagę?
Niedawno powołanie do reprezentacji Anglii otrzymał Kalvin Phillips i myślę, że nie będzie to jednorazowa historia. Sporo mówiło się już o nim w zeszłym sezonie. Gramy razem w środku pola i świetnie radzi sobie z przechwytami. Jack Harrison i Helder Costa to taka dwójka skrzydłowych, o których też na pewno usłyszycie. Są niezwykle dynamiczni, lubią się kiwać, dlatego kilka goli powinni wypracować. Wielkie zdrowie do biegania ma Stuart Dallas, a naszym najlepszym graczem jest Pablo Hernandez. Jego ludzie już pewnie znają, bo wcześniej grał w Valencii. Ma 35 lat, ale zupełnie tego nie widać. Ponadto, klub dokonał sporych transferów – przyszli Robin Koch i Rodrigo. Tego pierwszego pamiętam z Kaiserslautern, natomiast nie mogę się doczekać treningów z Hiszpanem. Na papierze wszystko wygląda dobrze, ale nie jest łatwo wejść w tryb pracy trenera Bielsy.
Tobie się udało. Jesteś zawodnikiem, który w zeszłym sezonie opuścił tylko jedno spotkanie i to już po wywalczeniu awansu.
Pewnie gdyby ktoś mi to powiedział kilka lat temu, to bym nie uwierzył. Dzięki pracy z Bielsą energii mi jednak nie brakuje i kariera nabrała rozpędu. Tego awansu nie zapomnę na pewno do końca życia.
🤩 20 yards or 30 yards, @Cli5hy is painting walls! pic.twitter.com/GcW4JPhAxw
— Leeds United (@LUFC) August 23, 2020
Energia jest na boisku, ale również poza nim.
To prawda. Niedawno wspólnie ze znajomym stworzyliśmy mistrzowskie graffiti Leeds. Wszystko odbyło się we współpracy z klubem. Spytałem ich, czy mają jakąś ścianę do pomalowania, a oni bardzo się ucieszyli. Zrobiliśmy projekt i przystąpiliśmy do roboty. Fajna sprawa, ale cieszę się, że kolega mi pomógł, bo aż tak dobry nie jestem, żeby radzić sobie z tym samemu (śmiech).
Rozmawiał WOJCIECH PIELA
fot. FotoPyk